Jelena Blagojević: wygrałyśmy zespołowością
TAURON LIGA: Kiedy przegrałyście u siebie ćwierćfinał Pucharu Polski z Grupą Azoty Chemikiem Police życzyła pani sobie, żeby w następnym takim zaciętym tie-breaku górą był już Developres i ten scenariusz się teraz ziścił.
JELENA BLAGOJEVIĆ (serbska przyjmująca Developresu SkyRes Rzeszów): Mówiłam o tym, że w końcu to my powinnyśmy wygrać taki mecz 15:13, bo podobnie zacięty przebieg miał też zeszłoroczny finał Pucharu Polski, który przegrałyśmy nieznacznie w tie-breaku i miałam już dość takich porażek. Cieszy to, że w tym pierwszym meczu finałowym potrafiłyśmy się szybko podnieść i zmobilizować po przegranym drugim i trzecim secie, kiedy to rywalki były na prowadzeniu 2:1. Bardzo dużo dobrego dały dziewczyny wchodzące z ławki, jak chociażby „Rasia”. Wszystkie razem walczyłyśmy i na końcu ta wspólna praca została nagrodzona zwycięstwem. Jesteśmy na dobrej drodze, ale we wtorek czeka nas nowy mecz, więc musimy jak najszybciej zapomnieć o tym co było w pierwszym finale. Nie możemy się za dużo cieszyć tylko trzeba się już skupić na dalszej walce.
- Pani rodaczka w Chemiku Police – Jovana Brakocević-Canzian jak zwykle dostawała mnóstwo piłek i była liderką drużyny, ale też potrafiłyście ją kilka razy zatrzymać i zmusić do błędów.
- Szczerze mówiąc, to nawet nie pamiętam co się dokładnie działo i jak to wyglądało w liczbach. Dla mnie najważniejsze w tym meczu było to, że cały nasz zespół dzielnie walczył. Wszystkie wzajemnie się wspierałyśmy i uzupełniałyśmy. To najbardziej mi utkwiło w pamięci i z tego się najbardziej cieszę. Co do Jovany, to na pewno trzeba ją pochwalić, bo ona zawsze jest najlepsza i to jest tego typu postać, która nie potrzebuje dodatkowego komentarza. Ona zawsze robi swoje. Być może były jakieś pojedyncze akcje w końcówkach setów, kiedy udało nam się ją zatrzymać, ale nawet tego nie pamiętam. Dla mnie najważniejsze w tym meczu było to, że cały nasz zespół walczył i na końcu wygrał.
- Wyszłyście ze sporych opresji wygrywając ostatnie dwa sety bez swojej liderki w ataku – Kiery Van Ryk, którą musiała zastąpić Aleksandra Rasińska i bardzo dobrze sobie poradziła.
- To właśnie pokazuje, że wygrałyśmy zespołowością i to się najbardziej liczy. Każda dziewczyna, która wchodziła z kwadratu dla rezerwowych, chociażby tylko na zagrywkę, bardzo nam pomogła. Alex Lazić i Rasia też wykonały bardzo dobrą robotę. Ciężko jest przecież zastąpić tak dobrze i skutecznie grającą zawodniczkę, jaką jest Kiera. Indywidualności w siatkówce są ważne, ale najbardziej liczy się zespół i my to właśnie pokazałyśmy.
- W Policach też można się spodziewać tak długiej i zaciętej walki z obu stron? Developres i Chemik zwykle walczą o zwycięstwa w tie-breakach…
- Moim zdaniem seria finałowa będzie długa i ciężka. Oby tej walki i zaciętej gry było zresztą jak najwięcej, bo to jest dobre dla kibiców przed telewizorami, którzy niezależnie od tego komu kibicują i czy się cieszą z danego wyniku, to przynajmniej nie mogą narzekać na brak emocji. Patrząc z tej perspektywy, fajnie byłoby pokazać te finały jako bardzo dobrą wizytówkę TAURON Ligi. Czeka nas na pewno jeszcze dużo walki. Już w niedzielę miałyśmy zaplanowaną podróż do Polic. Musimy się jak najszybciej zregenerować, bo akurat podróże między Rzeszowem a Policami są długie. Oba zespoły muszą przejechać daleką drogę praktycznie na drugi koniec Polski, więc nawet podróże na mecze w tej naszej rywalizacji są długie i ciężkie. Z kolei we wtorek czeka nas pewnie kolejna batalia na boisku.
- Widać, że do tej rywalizacji finałowej przystąpiłyście z dobrym nastawieniem i bez takiej nerwowości, jaką można było zaobserwować w pierwszym półfinale z ŁKS-em Commercecon Łódź.
- To cieszy, bo jak zdarzało nam się czasem przegrać mecz na Podpromiu, to właśnie wtedy, kiedy po naszej stronie było za dużo nerwów, błędów i niepewności w grze. Teraz jednak byłyśmy mądre, skupione, cierpliwe i na koniec zwycięskie, co jest bardzo pozytywne.
Powrót do listy