Jelena Blagojević: czujemy duży żal bo stać nas było na wygraną
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Po meczu rewanżowym z Volero Zurych możecie żałować szansy na lepszy wynik, zwłaszcza, że w trzecim secie prowadziłyście już 16:6, a mimo to przegrałyście…
JELENA BLAGOJEVIĆ (kapitan Developresu SkyRes Rzeszów): Najgorsze jest to, że w końcówce tej trzeciej partii straciłyśmy gdzieś waleczność i przestałyśmy grać swoją siatkówkę. Prowadzenie 10 punktami, to naprawdę duży i bardzo korzystny wynik, ale nie dociągnęłyśmy tego do końca i zabrakło nam instynktu „killera”. Miałyśmy na pewno dużą szansę, ale jej nie wykorzystałyśmy. W konsekwencji tego przegranego seta później przegrałyśmy całe spotkanie 1:3. Powtarzam jednak, że gra w Lidze Mistrzyń, to dla nas ogromna szkoła. To jest inny poziom siatkówki niż w LSK i powinnyśmy wyciągnąć z tej lekcji jak najwięcej wniosków. Mecz z Volero powinien nam pomóc w lepszym przygotowaniu się do spotkań ligowych. Teraz przed nam starcie z Ostrowcem, a już w najbliższą środę niezwykle ważny ćwierćfinał Pucharu Polski z ŁKS Commercecon Łódź. Dla naszej drużyny priorytetem jest walka o mistrzostwo Polski i Puchar Polski. Ligę Mistrzyń traktujemy jako duże wyzwanie i szkołę siatkówki, ale nie ukrywam, że czujemy duży żal po porażce z Volero. Myślę, że stać nas było na zwycięstwo w tym spotkaniu. Zagrałyśmy lepiej niż w Szwajcarii i do pewnego momentu w trzeciej partii wszystko wyglądało dobrze. Cóż, zabrakło nam więcej walki w końcówce. Nie możemy się jednak załamywać, bo mamy swoje cele do zrealizowania na ten sezon. Teraz trzeba się skupić na tym, żeby rozegrać z Ostrowcem znacznie lepszy mecz niż w pierwszej rundzie. Nie możemy sobie pozwolić na stratę punktów. Jesteśmy w czołówce tabeli, a różnice pomiędzy zespołami z pierwszej trójki są minimalne, więc każdy punkt jest bardzo ważny. Jest mi przykro, że nie zrewanżowałyśmy się Volero, ale taka jest siatkówka. Nam gdzieś uciekła koncentracja i waleczność, a one pokazały, że gra się do samego końca.
Jak oceni pani swoją aktualną dyspozycję, bo widać, że ma pani jakąś zadyszkę i duże problemy z kończeniem akcji, a w spotkaniu z Volero otrzymała pani w ataku ponad 40 piłek. Wychodzi gdzieś to zmęczenie po ciężkim sezonie reprezentacyjnym?
JELENA BLAGOJEVIĆ: Nie będę narzekać, bo lubię grać w siatkówkę, ale faktycznie 40 piłek w ataku do mnie, to chyba jednak trochę za dużo. Zdaję sobie sprawę, że popełniałam błędy. Rzeczywiście, odczuwam zmęczenie. Ten sezon i obciążenia z nim związane, biorąc pod uwagę też grę w reprezentacji, to jakieś szaleństwo i przesada. Osoby odpowiedzialne za ułożenie kalendarza siatkarskiego nie biorą w ogóle pod uwagę zdrowia siatkarek. Szkoda, że wymyślono aż tyle różnych rozgrywek i wymaga się od nas aż tak częstej gry. Teraz przeżywamy istne szaleństwo z kalendarzem ligowym. Gramy praktycznie co trzy dni, a do tego dochodzą podróże. Istnieje duże ryzyko, że będziemy grały na takich obrotach aż do kwietnia, ponieważ kalendarz LSK ma zostać przyspieszony, a dla nas oznacza to ciągłą grę. Jest naprawdę ciężko, żeby wytrzymać te wszystkie obciążenia. Cały czas albo gramy albo trenujemy i właściwie nie ma czasu na odpoczynek. Nie będę jednak narzekała na ilość otrzymywanych piłek w ataku. To nie znaczenia. Wszystkie musimy jeszcze bardziej naciskać na rywalki, żeby grać skuteczniej i zdobywać punkty.
Biorąc pod uwagę pani doświadczenie można jednak zakładać, że po lekkim kryzysie już wkrótce wróci pani do wyższej dyspozycji i będzie grała skuteczniej…
JELENA BLAGOJEVIĆ: Myślę, że tak. Jeśli chodzi o moją grę z Volero, to proszę pamiętać, że w Lidze Mistrzyń jest jednak wyższy poziom i trzeba tam grać jeszcze lepiej niż w LSK. Kilka dni temu grałyśmy spotkanie ligowe w Bielsku i zaprezentowałyśmy się tam z dobrej strony, ale to jest jednak inny poziom niż LM. W spotkaniach ligowych dużo łatwiej jest nam zareagować na grę rywalek i zmienić coś w swojej taktyce gry. W Lidze Mistrzyń jeśli przegapi się swój moment i nie wykorzysta szansy na zwycięstwo, to jest to bardzo kosztowne. Szkoda straconej szansy, ale musimy skupić się na tym co dla nas najważniejsze i cieszyć się siatkówką, ponieważ mamy naprawdę bardzo fajny zespół, świetnego trenera i jesteśmy w stanie osiągnąć sukces. Potrzeba nam jednak ciągłej pracy, bo to jest jedyna recepta na sukces. Wiem coś o tym, bo podobnie podchodziliśmy do sprawy w reprezentacji Serbii. W trakcie sezonu letniego nie brakowało nam trudnych momentów, ale cały czas ciężko i konsekwentnie pracowałyśmy, a na sam koniec zostałyśmy wynagrodzone mistrzostwem Europy, więc warto było włożyć ten wysiłek. Musimy cały czas walczyć i dążyć do celu. Inna sprawa, że kalendarz spotkań jest dla nas bardzo wymagający i szkoda, że nikt nie myśli o naszym zdrowiu. Jeśli praktycznie w każdym zespole LSK są po 2-3 kontuzje, to chyba jednak o czymś świadczy. To nie jest normalne. Ktoś mógłby w końcu pomyśleć o siatkarkach i siatkarzach, bo wymaga się od nas zbyt częstej gry na każdym froncie.
Powrót do listy