Japoński desant i porażka na inaugurację
Siatkarki KPSK Stal Mielec w meczu inaugurującym rozgrywki PlusLigi odniosły cenne zwycięstwo, pokonując na wyjeździe Calisię Kalisz 3:0 (25:18, 25:18, 25:17). Podopieczne trenera Romana Murdzy górowały nad gospodyniami w każdym elemencie.
Zanim rozpoczęło się spotkanie w hali Winiary Arena, kaliscy kibice gorąco przywitali nową siatkarkę, która już niebawem będzie występować w zespole Calisii. Masami Tanaka to pierwsza Japonka, jaka zagra w polskiej lidze. Do Kalisza przyjechała w nocy z piątku na sobotę, ale pomimo długiej i męczącej podróży wzięła udział w porannym treningu, a także przedmeczowej rozgrzewce. Spotkanie z mielecką Stalą obserwowała już z trybun i nie miała wesołej miny, patrząc na poczynania swych koleżanek.
Od początku silnymi zagrywkami popisywały się zawodniczki Stali, znacznie gorzej serwowały kaliszanki, posyłając piłki w auty lub w siatkę. Po pierwszej przerwie technicznej podopieczne trenera Romana Murdzy skuteczniej zaczęły grać także blokiem. Gdy przy stanie 10:14 o czas poprosił Mariusz Pieczonka, widać było, że mielczanki już czują się pewne na trudnym kaliskim terenie. Roman Murdza ze spokojem obserwował dalszy przebieg wydarzeń. Było 10:16, a po ataku Sylwii Wojcieskiej 11:16. Wtedy zastąpiła ją na parkiecie Magdalena Wawrzyniak. Zmiana ta wywołała zdziwienie części publiczności, ale młoda siatkarka Calisii popisała się dwoma udanymi zagrywkami i tym razem o przerwę poprosił szkoleniowiec Stali. Dwukrotnie gospodynie bliskie były wyrównania, ale problemy z zakończeniem ataków i oddawane na drugą stronę siatki piłki w dużej mierze przesądziły o ich porażce. Setbola wywalczyła trudnym serwisem Małgorzata Skorupa, a partię zakończyło autowe zbicie Dominik Sieradzan.
Na początku drugiego seta na trybunach kaliskiej hali zapanowała grobowa cisza. Zespół Stali szybko objął prowadzenie 4:0 i 7:1. "Dziewczyny, uwierzcie w siebie!" - krzyczeli jeszcze kaliscy kibice, próbując poderwać swój zespół do walki. Tymczasem siatkarki z Mielca zdobywały punkty seriami i zanosiło się na druzgocącą porażkę gospodyń, bowiem w końcówce przegrywały one już 9:22. Wtedy rozpoczął się okres lepszej gry w wykonaniu ubiegłorocznych brązowych medalistek mistrzostw Polski, jednak było już za późno, aby marzyć o odrobieniu strat punktowych. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie kaliszanki zdobyły 18 punktów.
Obraz gry nie zmienił się w trzeciej i ostatniej partii. Gospodynie prowadziły 4:3, gdy na zagrywkę weszła Ewelina Dązbłaż i trzykrotnie udanie serwowała, dzięki czemu jej zespół objął prowadzenie. Było jeszcze 11:11, ale po ataku Doroty Ściurki mielczanki nie oddały prowadzenia już do końca. Skutecznie atakowały także w całym spotkaniu Iwona Niedźwiecka i Marta Łukaszewska, a najlepszą zawodniczką meczu wybrana została Karolina Olczyk.
- Nie spodziewałem się tak łatwego zwycięstwa - powiedział Roman Murdza. - Szukaliśmy różnych rozwiązań i udało nam się znaleźć właściwe, aby w Kaliszu odnieść sukces. Baliśmy się szczególnie Anny Woźniakowskiej, ale w tym meczu nie sprawiła nam większych problemów. To bardzo cenne trzy punkty, które zdobyliśmy na inaugurację rozgrywek.
- Był to najsłabszy mecz, jaki rozegraliśmy w tym składzie, a mamy ich już za sobą kilkanaście - stwierdził Mariusz Pieczonka. - Siatkarki Calisii nie poradziły sobie z presją i pokazały może 10 procent swoich umiejętności. We wszystkich elementach zagrały poniżej poziomu.
- Jestem rozgoryczona tym, co się stało - ubolewała podczas pomeczowej konferencji prasowej Anna Woźniakowska, kapitan zespołu Calisii. - Takiej tragedii się nie spodziewałam. Nie dawałyśmy sobie rady z przyjęciem, nie mogłyśmy rozgrywać piłki, a nasze poczynania na parkiecie były zbyt czytelne. Pozostaje mi tylko przeprosić za to, co się dzisiaj wydarzyło.
Powrót do listy