Jacek Grabowski: chcemy, aby finał został rozegrany we Wrocławiu
Już w piątek Impel Wrocław i PGE Atom Trefl Sopot stoczą decydujący bój o finał ORLEN Ligi. – Kto lepiej zniesie wojnę nerwów ten wygra – przyznał przed meczem Jacek Grabowski, trener drużyny z Wrocławia.
ORLENLIGA.PL: W drugim meczu półfinału ORLEN Ligi pokonaliście 3:2 PGE Atom Trefl Sopot. Trzeba przyznać, że w poniedziałek zafundowaliście kibicom prawdziwy horror, który, co ważne, okazał się dla was z happy endem?
JACEK GRABOWSKI: To prawda. Myślę, że w tym starciu było wszystko i na pewno był to mecz godny półfinału tegorocznej edycji ORLEN Ligi. Przede wszystkim byliśmy ogromnie zmotywowani, a do tego dobrze przygotowani psychicznie, fizycznie i taktycznie. Była ogromna siła w zespole, a to było kluczowe w tej konfrontacji. Trzeba pamiętać, że jeszcze w tym sezonie nie wygraliśmy z PGE Atomem Treflem Sopot. Od początku tego meczu wierzyliśmy jednak, że taki wynik jest możliwy. Każda z zawodniczek dała w poniedziałek z siebie wszystko co mogła, całe swoje serce, całe zaangażowanie i umiejętności. Graliśmy od początku do końca mimo słabszych momentów. W tym meczu oba zespoły miały jednak swoje lepsze i gorsze momenty. Jak grają dwa dobre zespoły, ciężko jest uniknąć takich sytuacji. Taka jest siatkówka i sport. Przewagi wypracowane przez jeden czy drugi zespół, szybko były niwelowane przez rywala. Kwintesencją tego o czym mówię był piąty set. Na początku prowadziliśmy, żeby później zrobił się remis 10:10, później z kolei prowadziliśmy 14:11 i znowu zrobił się remis 14:14. Tie break to był taki poniedziałkowy mecz w pigułce. Mecz stał na bardzo wysokim poziomie. Z obu stron siatki można było obserwować wspaniałe obrony, kapitalne ataki. Powtórzę: w tym meczu było wszystko.
W piątek zagracie o finał ORLEN Ligi. Trudno mówić o jakiś szczególnych przygotowaniach w tak krótkim czasie, ale pewne kwestie mogą okazać się kluczowe. Co pana zdaniem może być decydujące, aby odnieść zwycięstwo w Sopocie?
JACEK GRABOWSKI: Oczywiście myślę, że tutaj najważniejsza będzie motywacja i jeszcze raz motywacja. Kluczowe może okazać się, kto ten mecz wygra w głowie. Kto lepiej się do tego meczu przygotuje i kto lepiej wytrzyma presje. W takich spotkaniach sfera mentalna, psychiczna okazuje się ogromnie istotna. Oba zespoły są na podobnym poziomie, znają się dobrze, obserwują siebie od samego początku sezonu. Wiemy o sobie naprawdę dużo, bowiem już od dłuższego czasu mogliśmy analizować naszą grę. Mamy rozpisane mecze rywalek, poszczególne zawodniczki, ale teraz kluczowe staje się to, jak poradzimy sobie w sferze mentalnej. Kto lepiej zniesie wojnę nerwów, ten wygra. Jestem przekonany, że w rozegra się to w naszych głowach.
Skoro rozmawiamy o kwestiach motywacji i sferze mentalnej to odnoszę wrażenie, że tutaj doświadczenie może minimalnie przemawiać na korzyść wrocławianek. W końcu Katarzyna Skowrońska-Dolata, Karolina Costagrande, Milena Radecka czy Kristin Hildebrand grały w swojej karierze już nie jeden tak ważny mecz.
JACEK GRABOWSKI: Z drugiej strony w drużynie z Sopotu też nie brakuje zawodniczek, które wiedzą jak smakuje sukces. Niektóre z nich miały okazje walczyć już o najwyższe cele, nawet z tym zespołem z Sopotu. Przecież ten klub walczył w finałach mistrzostw Polski czy Pucharu Polski. Wystarczy chociażby wspomnieć Zaroślińską, Kaczorowską, Efimienko czy Tokarską, które już grając w Sopocie miały okazje toczyć boje na wysokim poziomie. Są też Brittnee Cooper czy Anna Miros, które też miały okazję grać w ważnych meczach. Trzeba wskazać, że ten zespół nie przechodził diametralnych zmian w ostatnich latach, a do tego doszły bardzo silne zawodniczki. Maret Balkestein-Grothues czy Danica Radenković to są zawodniczki z górnej półki. Oba zespoły mają doświadczone siatkarki. Jedyna rzecz, która moim zdaniem przemawia na naszą korzyść w tym zakresie to mniejsza presja z uwagi na grę na wyjeździe. My tą presję mieliśmy w poniedziałek. To był mecz ostatniej szansy, były wysokie oczekiwania. Granie tego typu spotkań w domu jest zawsze dodatkowym utrudnieniem, bo ze wszystkich stron czuje się presję i ma się gdzieś z tyłu głowy, aby nie zawieść kibiców.
MVP poniedziałkowego spotkania wybrana została Katarzyna Skowrońska-Dolata. Nie ma co ukrywać, że w ostatniej półfinałowej konfrontacji taktyka rywali będzie opierać się właśnie na tym, aby wyeliminować wspomnianą zawodniczkę, która jest waszą największą siłą w ataku.
JACEK GRABOWSKI: Oba zespoły mają atakujące, które zdobywają sporo punktów i często to ich postawa może decydować o losach meczu. Zawsze tak jest, że w układanej taktyce stara się wyeliminować najsilniejsze ogniwo i najczęściej chodzi tutaj o atakujące drużyny przeciwnej. Nie ukrywam, że my również mieliśmy taką taktykę. Zatrzymanie, czy raczej zneutralizowanie Katarzyny Zaroślińskiej powoduje, że gra się o wiele łatwiej. Wyłączenie takiej zawodniczki wcale nie jest jednak takie łatwe. Zaroślińska i Skowrońska-Dolata przez cały czas grają na wysokiej skuteczności pomimo, że wszyscy wiedzą, że to one będą dostawały ważne, kluczowe piłki. Piłki trafiają do nich w najważniejszych sytuacjach, a one i tak je kończą co świadczy o ich sile. Mimo, że jest podwójny blok, obrona jest ustawiona tak jak należy, to klasa tych zawodniczek powoduje, że one i tak wtedy potrafią zdobyć punkty. Kasia w poniedziałek zdobyła 27 punktów, co stanowi bardzo dobry wynik, ale sporo punktów zdobyły również Costagrande i Hildebrand – odpowiednio 17 i 14. Trzeba powiedzieć, że te punkty mimo wszystko mocno się rozłożyły i nie było tak, że to tylko Kasia zdobywała punkty.
Chemik Police czeka na rywala, z którym zagra o mistrzostwo Polski. Kibice z Wrocławia czekają na powtórkę z sezonu 2013/2014. Czy może pan obiecać fanom, że zrobicie wszystko co w waszej mocy, aby Impel Wrocław wrócił z Sopotu z tarczą?
JACEK GRABOWSKI: Obiecuję, że zostawimy całe serce na boisku, tak jak było w ostatnim meczu. Zrobimy wszystko, aby być górą w Sopocie. Chcemy, aby finał został rozegrany we Wrocławiu i mamy nadzieję, że uda nam się sprawić, aby Chemik Police przyjechał jeszcze w tym roku do stolicy Dolnego Śląska.