Izabella Rapacz: kiedyś nienawidziłam siatkówki
TAURON LIGA: Choć urodziła się pani w Polsce to Developres jest dla pani czwartym klubem w naszym kraju, po grze w Poznaniu, Bydgoszczy i Wrocławiu…
IZABELLA RAPACZ (atakująca Developresu SkyRes Rzeszów): Mogę powiedzieć, że spędziłam całe życie w USA. Urodziłam się w Krakowie, ale wyjechałam do Stanów Zjednoczonych, mając 10 miesięcy i tam już zostałam. Pierwszy powrót do Polski był do Poznania, gdzie grałam w I-lidze.
- Ma pani za sobą dwa sezony w ekstraklasie, szczególnie ten ostatni był udany, bo we Wrocławiu należała pani do kluczowych postaci.
- Miałyśmy bardzo dobrą atmosferę w drużynie. Bardzo dobrze pracowałyśmy przez cały sezon. Myślę, że w końcówce, oprócz play-off, poprawiłyśmy grę i było fajnie.
- Oferta z zespołu wicemistrza Polski - Developresu była dla pani zaskoczeniem?
- Gdy dostaje się oferty, to zawsze się jest szczęśliwym. Dla mnie to jest ogromny zaszczyt. Zawsze moim marzeniem było grać w takim klubie i bardzo się cieszę, że dostałam ofertę i mogę w Developresie zagrać.
- Z Brazylijką, Bruno Honorią ciężko będzie chyba wygrać rywalizację o miejsce w szóstce?
- Jestem nastawiona bardzo motywacyjnie, To jest bardzo doświadczona zawodniczka, która ma za sobą wiele lat gry na wysokim poziomie. Jestem szczęśliwa, że mogę i mam się od kogo uczyć. Właśnie tego potrzebuję i myślę, że mogę to od niej dostać.
- Jaki podoba się pani Rzeszów?
- Dopiero miasto poznaję, bo nie tak dawno przyjechałam. Cztery, pięć dni zajęła mi klimatyzacja, żeby dojść do siebie. Miasto mi się podoba i cieszę się, że trafiłam do takiego świetnego klubu.
- W ub. sezonie grała pani już na Podpromiu w barwach ekipy z Wrocławia i wówczas mocno dałyście się we znaki Developresovi…
- To był pierwszy mecz nasz wyjazdowy, wygrany pierwszy set, byli kibice. Fajnie było. Choć przegrałyśmy 1-3 to miłe mam wspomnienia. Walczyłyśmy mocno, ale Developres to wyżej notowany zespół i w kluczowych momentach nas wypunktował.
- W ub. sezonie praktycznie grałyście przy pustych trybunach. Teraz jest duża szansa, że kibice wrócą do hal.
- Mam nadzieję, że to się zmieni i znów będą mogli dopingować. Kibice są bardzo ważni i wiem, że w Rzeszowie są bardzo lojalni. Mocno kibicują i czuć ich wsparcie. Zresztą sporo pojawiło się ich na pierwszym treningu, co jest bardzo miłe i zaskakujące.
- Jakie są pani pozasportowe zainteresowania?
- Bardzo lubię podróżować. Mam taką swoją listę na telefonie, dużo miast i krajów, które bym chciała zwiedzić. Myślę, że to jest to, co próbuje robić w wolnym czasie, w lecie, podczas przerwy od treningów i grania.
- Była okazja podczas wakacji coś nowego zobaczyć, czy sytuacja Covidowa na to nie pozwoliła?
- Akurat w tych miejscach, gdzie byłam w Stanach, teraz nie było aż tak dużych obostrzeń. Dostałyśmy bardzo dobry plan treningowy od pana Artura Płonki, skupiłam się bardzo na nim codziennie i przyjechałam do Polski przygotowana do treningów.
- Kończyła pani szkołę średnią i studia w USA, więc pewnie koszykówka nie jest pani obca?
- Grałam w koszykówkę sześć lat, zanim przyszła pora na siatkówkę. W nią zaczęłam grać, jak miałam szesnaście lat, bo moje koleżanki w nią grały. Wcześniej nienawidziłam siatkówki. Nie lubiłam tego sportu (śmiech). Nie umiałam odbijać, uderzać itd. Komplet nic. Byłam jednak bardzo wysoka i trenerka bardzo mnie chciała do zespołu. Z czasem zaczęło mi jakoś iść w siatkówce. Byłam też środkową, ale sporo atakowałam i jestem atakującą.
- To, co zaważyło, że jednak postawiła pani na siatkówkę?
- Chciałam grać w WNBA (odpowiedni męskiej NBA – przyp. red), ale musiałam wybrać. Był jeden rok, że grałam w koszykówkę i siatkówkę i było naprawdę mega ciężko. Musiałam się zdecydować, który sport i postawiłam po namowach koleżanek na voleyball. Nadal jednak interesuję się koszykówką. Jak grałam i oglądałam to bardzo popularny był Derrick Rose – MVP rozgrywek NBA. Od czasu jak przyjechałam do Polski, to jest trochę to ograniczone ze względu na różnice czasu itd. Nie oglądam aż tak bardzo NBA, ale się orientuję, co się dzieje, i wiem, że mistrzem zostali Milwaukee Bucks. Bardziej śledzę co się dzieje w play-off gdy rozgrywki wchodzą w decydującą fazę niż w sezonie zasadniczym, choćby też z tego powodu, że wówczas trwa sezon siatkarski i nie mam na to zbyt wiele czasu, bo mecze treningi itd.
Powrót do listy