Izabela Bełcik: jestem dobrej myśli
Już jutro o 16:00 czasu polskiego PGE Atom Trefl Sopot zmierzy się w pierwszym meczu ćwierćfinału Pucharu CEV ze Stiintą Bacau. Polscy kibice będą mogli zobaczyć to spotkanie na antenie Polsatu Sport Extra. Atomówki dotarły do Bacau wczoraj wczesnym wieczorem, a o ocenę najbliższych rywalek pokusiła się kapitan, Izabela Bełcik.
Po bardzo dobrej rundzie zasadniczej Atomówki miały tylko kilka godzin na odpoczynek. W niedzielny poranek udały się bowiem do Rumunii, by zmierzyć się w ramach Pucharu CEV z mistrzyniami tego kraju. Trzeba przyznać, że sopocianki po raz pierwszy odkąd mierzą się w europejskich pucharach w tej dalekiej fazie rozgrywek trafiły na bardzo wygodnego rywala.
- Wiadomo, że czujemy się na siłach, aby wygrać w tym spotkaniu. Mam nadzieję, że po przyjeździe do Rumunii wszystkie będziemy się czuły dobrze. W tej chwili zdrowie nam dopisuje poza jakimiś małymi bolączkami, które nie są niczym nadzwyczajnym u sportowców - mówiła po sobotnim meczu Bełcik.
Co ciekawe, podczas przygotowywania hali do sobotniego meczu około godziny 12:30 część Atomówek weszła na boisko, aby... odbyć tam trening. Lorenzo Micelli zapranował specjalną sesję treningową dla tych, które odpoczywały w pojedynku z pilankami. Na treningu zameldowały się więc wspomniana Bełcik, ale także Klaudia Kaczorowska, Katarzyna Zaroślińska, Brittnee Cooper oraz Charlotte Leys.
- Faktycznie przeprowadziliśmy trening, na dodatek dość intensywny. Praca w takim okrojonym składzie oznacza, że nawet takie 1,5 godziny ćwiczeń dziewczyny odczuwają podwójnie. Dlatego to wystarczyło. Ten trening był konieczny, ponieważ inaczej wszystkie "rezerwowe" miałyby łącznie dwa dni przerwy w treningach, a to za dużo czasu dla ich organizmu. W ten sposób daliśmy temu radę - wyjaśnia szkoleniowiec.
Odpoczynek jednych był szansą do gry dla drugich. Wszyscy więc są z tego powodu bardzo zadowoleni.
- Cieszę się z tego, że dziewczyny mogły sobie w tym meczu pograć, bo poczuły się pewniejsze swojej siły i tego, że mogą grać dobrze nie tylko na treningach, ale też na boisku. Sądzę, że połączenie tej naszej „szóstki”, która grała do tej pory najczęściej z tą, którą widzieliśmy w spotkaniu z pilankami i która zagrała tak fajnie przełoży się na to, że będziemy w stanie pokonać Stiintę w Pucharze CEV. Dopóki piłka w grze, wszystko się może zdarzyć. Niemniej jestem dobrej myśli - kończy kapitan sopocianek.