Huśtawka nastrojów na inaugurację
Do Bielska-Białej na inaugurację sezonu PlusLigi Kobiet zawitały siatkarki mieleckiej Stali. W każdym z setów przyjezdne uzyskiwały kilkupunktową przewagę, ale ostatecznie... przegrały. BKS Aluprof triumfował 3:1 (25:18, 25:27, 28:26, 25:21), a MVP spotkania została doskonale zagrywająca Joanna Frąckowiak.
O pomeczowych nastrojach mielczanek, które miały szansę, by ze stolicy Podbeskidzia wywieźć nawet zwycięstwo, najlepiej świadczą wypowiedzi na konferencji prasowej. – Ten mecz miałyśmy tak naprawdę wygrany. W każdym secie prowadziłyśmy wyraźnie, a rywalki nas doganiały i tym sposobem zwyciężyły – podsumowała Magdalena Sadowska, kapitan Stali. Wtórował jej szkoleniowiec Adam Grabowski. – Komentarza mogę udzielić tylko jednego – frajersko przegraliśmy to spotkanie. Nie przewidzieliśmy, że Asia Frąckowiak tak rozgromi nas zagrywką. To po jej zagrywkach BKS łapał oddech – zaznaczył.
Początek spotkania należał nieoczekiwanie do przyjezdnych, które przede wszystkim w pierwszej akcji wykazywały nadzwyczajną skuteczność. W połączeniu z dobrą zagrywką dało to mielczankom prowadzenie 9:5 i w tym momencie o przerwę poprosił szkoleniowiec miejscowej ekipy Mariusz Wiktorowicz. Dzięki zagrywce Gabrieli Wojtowicz straty szybko zostały odrobione, a po ataku z prawego skrzydła Joanny Frąckowiak to BKS Aluprof dysponował minimalną zaliczką (12:11). Gdy dwa błędy – w przyjęciu i ataku z obejścia – przytrafiły się Stali, bielszczanki odskoczyły na trzy punkty – 18:15. Krótki czas nie wybił z rytmu zagrywającej Frąckowiak, która wykonała dwa kolejne asy serwisowe, pieczętujące premierowego seta na korzyść gospodyń.
Kto myślał, że bielszczankom pójdzie już tylko „z górki” przecierał oczy ze zdumienia w secie drugim. Przy zagrywce Marty Szymańskiej mielczanki zdobyły osiem „oczek” w serii i na przerwę techniczną schodziły prowadząc w rzadko spotykanych rozmiarach... 8:0. Tak udana passa Stali musiała się skończyć i gdy tylko zafunkcjonował blok siatkarek z Bielska-Białej, znacząca różnica została zniwelowana do jednego punktu (14:13 dla Stali). Pościg miejscowych był zwiastunem zaciętej końcówki. Takiej w istocie kibice w hali przy ulicy Rychlińskiego byli świadkami. Stal prowadziła 23:20, ale przewagi tej – wskutek świetnych „czap” Alexis Crimes – nie potrafiła utrzymać. Dopiero błędy po stronie bielszczanek umożliwiły zakończenie odsłony ze szczęśliwym finałem dla mieleckich zawodniczek.
Skuteczna zagrywka Stali stanowiła z kolei kluczowy element na wstępie trzeciej odsłony, w której ekipa gości wyszła na prowadzenie 7:3. Odrabianie dystansu tym razem nie przychodziło miejscowym z taką łatwością, co gorsza coraz częściej ataki bielszczanek nie trafiały w parkiet. Przy bardzo niekorzystnym wyniku (15:7 dla Stali), trener Wiktorowicz poprosił o czas na żądanie. Sygnał do walki dała gospodyniom ponownie świetnie serwująca Frąckowiak. Kilka trudnych zagrywek umożliwiło nadgonienie rezultatu i w okamgnieniu z prowadzenia 18:9 mielczanek zrobiło się 18:16. I ta partia rozstrzygnięta została w grze „na przewagi”, lecz z happy-endem dla BKS-u Aluprof. Dwa ostatnie punkty to efekt prostych pomyłek przyjezdnych, które wypuściły z rąk olbrzymią szansę.
Niezrażone przegraną podopieczne trenera Adama Grabowskiego z animuszem, i co najistotniejsze, także efektem punktowym, zainicjowały następną odsłonę przy zagrywce skutecznej tego dnia Agaty Babicz (5:2). Trudna sytuacja dla bielszczanek nastąpiła, gdy Stal dystans zwiększyła do siedmiu „oczek” (10:3). I tym razem rozpoczął się imponujący pościg gospodyń (znakomite zagrywki Sylwii Pelc i... Frąckowiak). Po zbiciu Karoliny Ciaszkiewicz BKS Aluprof wyszedł na prowadzenie 22:21 i nie dał sobie wydrzeć końcowego triumfu.
– Cieszymy się, bo przystępowaliśmy do meczu po przegranych trzech potyczkach w Szamotułach. Mamy nowy zespół, ale jak można było zobaczyć dziś bardzo waleczny, grający z charakterem – zauważył trener Wiktorowicz.