Holenderki wracają do gry
W 2007 wygrały World Grand Prix by potem niemal zniknąć z siatkarskiej areny. Rodzina, dzieci, praca - dla nich spora część zawodniczek odeszła z reprezentacji Holandii. Jednak odmłodzona kadra nie jest wcale taka niegroźna. Czwarta ekipa turnieju w Montreux choć jest tworem nowym to jednak walecznym i ambitnym.
Udowodniły to, gdy w Szwajcarii pokonały m.in. Kubanki i stoczyły zacięty pięciosetowy bój z Włoszkami. Holenderski liczą też na dobry występ w Kielcach. - Naprawdę wierzę, że stać nas na finał Grand Prix. W Polsce zagramy z gospodyniami, Tajwanem i Japonią, które też mają niedoświadczoną ekipę. Z resztą z Japonkami w tym roku grałyśmy już w Montreux i zwyciężyłyśmy - mówi kapitan zespołu Manon Flier.W pierwszym meczu Holandia pokonała Japonię 3:0. - Myślę, że pokazałyśmy solidną siatkówkę, bez wahań poziomu. Teraz wszystko w drużynie działa lepiej niż na początku lata - wtedy gra się jeszcze nie kleiła, ale udało się to połączyć. Zdołaliśmy stworzyć coś na nowo, scalić te drużynę. Mam nadzieję, że pokażemy w tym turnieju to, co udawało nam się w czasie przygotowań - powiedziała.
Może uda się nawet powtórzyć sukces sprzed dwóch lat. W 2007 w Chinach Holenderki zwyciężyły w imprezie odnosząc swój największy międzynarodowy sukces. MVP imprezy wybrano właśnie Flier. - To było niesamowite! To mój ulubiony moment w karierze. Nie czułam się najlepsza, bo było tam wiele silnych zawodniczek. Ale w tym Grand Prix niesamowita moc biła z całej naszej ekipy. Byłyśmy silne jako grupa. Nagrody przypadły dziewczynom, które zdobyły na danej pozycji najwięcej punktów, ale my w drużynie zawsze się dzielimy. Kiedy wyciągnęli z koperty kartkę z moim nazwiskiem byłam niesamowicie zaskoczona i dumna. Ale pamiętałam, że zrobiłam to dzięki reszcie - wspomina kapitan.
Ale tej reszty w dużej mierze już w kadrze nie ma. Wybrały - jedne rodzinę, drugie - macierzyństwo, trzecie - pracę. To stało się gdzieś w maju 2008 roku. Wtedy sięgnęliśmy po juniorki. Teraz mamy mieszankę - trochę dziewczyn, które wygrywały World Grand Prix w 2007 i trochę nowych. Sądzę, że to dobrze zrobi drużynie - nowe twarze, nowa dawka sportowej agresji - one naprawdę bardzo chcą trenować i pokazać się z jak najlepszej strony. Ale wciąż jesteśmy jednak niedoświadczoną drużyną. Niektóre zawodniczki wiedzą jak grać w długich turniejach. Ale dla innych to pierwszy taki wyjazd - cztery tygodnie poza domem - opisuje najlepsza holenderska zawodniczka.
I choć w małym kraju jak Holandia nie ma wielkiego napływu siatkarskich talentów i wybór jest ograniczony, nikt o odejście z drużyny nie ma pretensji. - Skoro zdecydowały, że nie chcą dalej grać dla reprezentacji, nie ma z nich ducha walki i nie chcą dać z siebie wszystkiego, lepiej niech odejdą. Znajdą się inne dziewczyny, które będą trenować na 200 procent, są zmotywowane – wyjaśnia, dodajmy - niepretensjonalnie - kapitan. - Młode zawodniczki nie szczędzą energii, z poświęceniem biegną za każdą piłką. To stwarza świetną atmosferę do pracy. Wiele trenowałyśmy od kiedy nie zakwalifikowałyśmy się do Pekinu, starałyśmy się wyciągnąć wnioski i usprawnić nasza grę.
Brak kwalifikacji do igrzysk był dla kadry sporym rozczarowaniem. Żeby dobrze przygotować się do eliminacji Flier specjalnie wróciła do Holandii. Wróciła, bo rok wcześniej - mając zaledwie 20 lat - wyjechała posmakować ligi włoskiej. - 5 lat temu poszłam do Asystelu Novara. Przez pierwszy rok głównie zbierała doświadczenia. Wtedy na mojej pozycji grała starsza i bardziej ograna zawodniczka i to ona występowała w pierwszej szóstce. Głównie więc obserwowałam grę z boku - wspomina Flier.
Przygotowania do walki o Pekin przebiegały pod okiem trenera kadry - Avitala Selingera. Holender na co dzień trenuje także zespół tamtejszej A klasy - DELA Martinus Amstelveen. - To dobra drużyna, gdzie szeroki sztab pracuje na to, żeby przygotować dziewczyny do występów w reprezentacji. Dopiero gra w takim zespole dobrze przygotowuje do wyjazdu za granicę. Nasza liga nie jest za mocna. Choć z każdym rokiem jest coraz lepiej. Startowaliśmy tylko z jedną klasą rozgrywek. Teraz są już dwie - A i B - tłumaczy Holenderka.
Po okresie gry w rodzimej lidze, zakończonej nieudanymi kwalifikacjami, Flier wróciła do Włoch. W ostatnim sezonie występowała w klubie Vini Monteschiavo Jesi. Jednak na celowniku ma ponownie Asystel Novara. - Ale teraz w innej roli. Wcześniej siedziałam na ławce i tylko ciężko trenowałam. Tym razem będę zdobywać punkty - zapowiada Manon Flier. Powrót do listy