Helene Rousseaux: początki są zawsze trudne
Jednym z celów na ten sezon Developresu SkyRes jest awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Żeby się tam znaleźć ekipa z Rzeszowa musi w III rundzie eliminacji uporać się z mistrzem Słowenii, zespołem Nova KBM Branik Maribor.
- Dopiero co rozegrałyśmy dwa spotkania z drużyną izraelską, więc na razie nie myślałyśmy jeszcze o rywalizacji z Mariborem – mówi Helene Rousseaux, belgijska przyjmująca Developresu SkyRes. - W ogóle nie oglądałyśmy jeszcze gry tego zespołu i nie wiemy czego się możemy spodziewać po Słowenkach. To dlatego, że wykonujemy swoją pracę krok po kroku skupiając się na każdym kolejnym meczu. Kiedy przyjdzie moment na rozegranie meczu ze Słowenkami, na pewno będziemy odpowiednio przygotowane i postaramy się wykorzystać ich słabe punkty. Na razie ciężko mi nawet cokolwiek powiedzieć o tym zespole i ocenić nasze szanse w pojedynku z nimi – stwierdza Belgijka, która chcąc odbudować formę fizyczną zrezygnowała z gry w reprezentacji i wolała się skupić na przygotowaniach w klubie. Wygląda na to, że ten plan udało się jej w pełni zrealizować, bo od początku sezonu stanowi silny punkt zespołu z Rzeszowa.
- Czuję się dobrze, chociaż już trochę odczuwam skutki naszej dalekiej podróży do Izraela – mówi Helene Rousseaux. - Muszę uważać na kolano, dlatego w rewanżu w Rzeszowie rozegrałam dwa sety, które wystarczały nam do awansu, a później trener dał mi odpocząć. Przez następne dni będziemy starali się doprowadzić moje kolano do lepszej kondycji. Poza tym czuję się bardzo dobrze i mam siłę. Widać, że wykonaliśmy z trenerami kawał ciężkiej pracy przed sezonem i dzięki temu mogę grać tak, jak gram – mówi przyjmująca Developresu SkyRes, który na inaugurację LSK miał bardzo ciężką przeprawę z Pałacem Bydgoszcz, a wynik 3-2 został odebrany jako niespodzianka.
- To był dopiero nasz pierwszy mecz o punkty, a początki są zawsze trudne, zwłaszcza, jak występuje się w roli faworyta i ma się na sobie tą dodatkową presję, że trzeba wygrać – mówi Belgijka. - To, że jest się postrzeganym jako lepsza drużyna wcale nie oznacza jeszcze zwycięstwa, po trzeba swoją wyższość pokazać na boisku. Dla mnie to jest normalne i na pewno będziemy miały jeszcze wiele takich momentów w sezonie, ale nasze przygotowanie będzie coraz lepsze. Na razie liczy się to, że wygrałyśmy i oby tak dalej – kończy Helene Rousseaux.