Helene Rousseaux: budować naszą pewność siebie
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Zwycięstwo nad Polskim Cukrem Muszynianką Muszyna (3-0) było waszym czwartym z rzędu w LSK, a piątym z kolei licząc także Ligę Mistrzyń. Jesteście wciąż na fali wznoszącej…
Helene Rousseaux (belgijska przyjmująca Developresu SkyRes Rzeszów): Jesteśmy w dobrych humorach, chociaż trzeba przyznać, że przerwa świąteczna trochę wybiła nas z rytmu meczowego. Do tej przerwy byłyśmy już przyzwyczajone do gry właściwie co trzy dni. Dlatego początek meczu z Muszynianką nie wyglądał dobrze, ale na szczęście po wygranej końcówce pierwszego seta poczułyśmy znowu swoją grę i czułyśmy się coraz pewniej na boisku.
W pierwszym secie przegrywałyście już nawet 10:19, ale potrafiłyście odwrócić losy tej partii, co jest dużym wyczynem nawet w żeńskiej siatkówce…
Helene Rousseaux: W odpowiednim momencie dużą rolę odegrała nasza zagrywka. Zaczęłyśmy lepiej serwować. Poprawiłyśmy też przyjęcie, a przede wszystkim obronę. Na początku meczu nasza gra w defensywie nie wyglądała najlepiej. Wpadło nam dużo takich głupich piłek po kiwkach czy skrótach rywalek. Kiedy poprawiłyśmy obronę od razu grało nam się dużo łatwiej. Cieszę się z tego, że byłyśmy w stanie odrobić taką stratę w pierwszym secie i rozstrzygnąć go na swoją korzyść, bo tam nam pozwoliło później grać z większą swobodą i pewnością siebie.
Do drużyny dołączyła doświadczona rozgrywająca – Agnieszka Rabka, która od razu zadebiutowała w podstawowej szóstce. Nie miałyście problemów z brakiem zgrania?
Helene Rousseaux: Myślę, że akurat ze mną żadnej rozgrywającej nie jest od razu łatwo się zgrać, bo jestem bardzo skoczną zawodniczką, która lubi otrzymywać trochę trudniejsze piłki. Na początku spotkania chyba było zresztą widać, że miałam problemy ze skończeniem ataków. Nie mamy jeszcze z Agnieszką takiego wyczucia, ale to na pewno przyjdzie z czasem. Musimy jeszcze trochę ze sobą potrenować i pograć, żeby wyczuwać te piłki. Teraz skupiamy się na tych najprostszych zagraniach, a po kilku tygodniach nasza współpraca i znajomość siebie powinna już wyglądać lepiej.
W czwartek wracacie do rozgrywek grupowych Ligi Mistrzyń i podejmujecie u siebie CSM Volei Alba Blaj. Rumunki w pierwszym spotkaniu pokonały u siebie Volero Zurich, będą więc na pewno groźnym rywalem…
Helene Rousseaux: To będzie bardzo ważne spotkanie, na którym już się skupiamy. Okazuje się, że rumuńska drużyna jest mocniejszym przeciwnikiem niż można było się tego spodziewać tuż po losowaniu. Mam jednak nadzieję, że będziemy w stanie wykorzystać atut własnej hali i wywalczyć zwycięstwo.
Jak wykorzystała pani przerwę świąteczną?
Helene Rousseaux: Było wspaniale. Miałam okazję pojechać do domu rodzinnego w Belgii i spędzić trochę czasu z moimi bliskimi. Niestety mieliśmy też przykre zdarzenie, ponieważ zmarł mój dziadek i wspólnie przeżywaliśmy jego pogrzeb. Poza tym miałam sześć dni przerwy żeby trochę zregenerować swoje kolano. Wykorzystałam więc tą przerwę na różnego rodzaju sprawy i spędziłam ją intensywnie.
Zdążyła już pani poczuć głód siatkówki?
Helene Rousseaux: Tak. Jestem gotowa do gry na sto procent i staram się prezentować jak najlepiej. Cieszy mnie to, że jako drużyna miałyśmy bardzo dobrą końcówkę poprzedniego roku. Teraz też zaczęłyśmy 2018 rok od pozytywnego zwycięstwa. Mam nadzieję, że cały czas będziemy budować naszą pewność siebie i wzajemnie wspierać się na boisku, a to pozwoli nam utrzymywać się na zwycięskiej drodze.