Giacomo - ucho Cuccariniego
- Robię postępy w nauce języka polskiego, mówi Giacomo Meschier, asystent trenera Chemika Police, który zgadza się z określeniem siebie jako "ucho Giuseppe Cuccariniego."
Można nazwać cię uchem Giuseppe Cuccariniego?
GIACOMO MESCHIERI: (śmiech) Tak, chyba musiałbym zgodzić się z takim określeniem.
W trakcie meczów pierwszy szkoleniowiec ma w uchu słuchawkę, a ty przekazujesz mu informacje. Jakie?
GIACOMO MESCHIERI: Moim zadaniem jest obserwowanie rozgrywającej naszych rywali. Muszę analizować sposób, w jaki rozdziela piłki, żeby pomóc trenerowi w ustalaniu taktyki na kolejne akcje.
Zajmujesz się wyłącznie grą rozgrywających drużyny przeciwnej?
GIACOMO MESCHIERI: Tak. Przygotowuje się do meczu, oglądam wideo z poprzednich spotkań. Wszystko po to, żeby wychwycić schematy gry, które pozwolą nam przewidzieć kolejny ruch. Oczywiście, nie da się przewidzieć wszystkiego, ale na pewno jesteśmy w stanie zawęzić liczbę możliwości. Ja zajmuję się tylko rozgrywającymi, statystycy analizują pozostałe zawodniczki oraz elementy gry i oni również przekazują informacje trenerowi.
Jak w przybliżeniu wyglądają twoje komunikaty, które Cuccarini słyszy w słuchawce?
GIACOMO MESCHIERI: To zależy od gry rozgrywających. Jeśli rozgrywają zgodnie z naszymi przewidywaniami, staramy się przewidzieć, co zrobią w kolejnych akcjach, wyłapać tendencje. Bywa również i tak, że rozgrywająca nas czymś zaskakuje, gra inaczej niż antycypowaliśmy. Wtedy również muszę dać znać szkoleniowcowi, że rywal gra inaczej i trzeba zmienić naszą taktykę.
Tak wyglądają twoje obowiązki w trakcie spotkania. A poza nim?
GIACOMO MESCHIERI: Pomagam przy organizacji treningów. Często również przygotowuję zajęcia wyłącznie poświęcone naszym rozgrywającym. Zajmuję się tym od kilku lat, już we Włoszech przydzielono mi pracę z rozgrywającymi. Mam doświadczenie w tej dziedzinie i dobrze się w niejczuję. Potrafię pomóc dziewczynom, szczególnie w sferze wyborów na boisku, czyli szeroko pojętej taktyki. Nauczyłem się tego w trakcie pracy z młodzieżą. Na początku kariery trenerskiej sporo czasu spędzałem z zespołami juniorskimi.
Codziennie rano można spotkać cię w siłowni, gdzie pomagasz Simone Menacaccinemu, trenerowi przygotowania fizycznego.
GIACOMO MESCHIERI: Tak. Simone uczy mnie, instruuje, jak powinno wyglądać poprawnie wykonane ćwiczenie, a ja w trakcie zajęć w siłowni mogę mu pomóc. Simone zazwyczaj skupia się na nowych ćwiczeniach, pokazuje siatkarkom, jak mają je wykonywać. Ja natomiast nadzoruję pracę pozostałych dziewczyn, które wykonują ćwiczenia wcześniej im znane.
Najczęściej to trener dobiera sobie sztab szkoleniowy. Pracowałeś kiedyś z Giuseppe Cuccarinim?
GIACOMO MESCHIERI: Tak, przez rok w Modenie. To był mu debiutancki sezon w roli drugiego trenera. Co ciekawe, po raz pierwszy spotkałem go w trakcie kursu trenerskiego. Beppe był moim egzaminatorem! Po kilku miesiącach egzaminator stał się pierwszym trenerem, od którego wiele mogę się nauczyć.
Zacząłeś naukę języka polskiego. Co jest najtrudniejsze?
GIACOMO MESCHIERI: Wymowa. W waszym alfabecie są takie literki, których nie ma w języku włoskim. Jest mi je bardzo trudno wymówić. Udaje mi się jednak robić postępy. Coraz więcej rozumiem, a liczę na to, że niebawem zacznę mówić.
A jak układa ci się życie w Polsce?
GIACOMO MESCHIERI: Bardzo dobrze! Szczególnie podoba mi się wasza mentalność. Nigdy nie poczułem, że jestem obcy, że pochodzę z Włoch, a wy z Polski. We Włoszech taka postawa cechuje mieszańców dużych miast. W tych mniejszych jest gorzej, nie wszyscy są tolerancyjni. Czasem traktują przyjezdnych jako obcych. Pierwszy rok w Polsce był trudny, ponieważ musiałem się przyzwyczaić do wielu zmian w swoim życiu. Teraz jest mi znacznie łatwiej i zaczynam czuć się tutaj jak w domu.