Gedania nadal bez wygranej
Przed meczem było "Wstań unieś głowę", w trakcie pojedynku grano "Ale w koło jest wesoło". Jednak nawet znane przeboje nie poprowadziły Gedanii do pierwszego zwycięstwa w PlusLidze Kobiet. W Żukowie mało było uśmiechów, bo gospodynie po raz trzeci w tym sezonie przegrały po tie-breaku. Tym razem uległy Farmutilowi Piła. Najlepszą siatkarką uznano Alenę Hendzel, środkową przyjezdnych.
Przez ponad dwie godziny komplet publiczności w hali oraz widzowie Polsatu Sport, gdyż pierwszy raz z Żukowa popłynął bezpośredni przekaz telewizyjny, nie mogli narzekać na brak emocji. Inna sprawa to poziom gry. Obie drużyny prezentowały chimeryczną formę. Zdobywały i traciły punkty seriami. Sporo z nich następowało po niewymuszonych błędach, były kłopoty z kończeniem ataków nawet na "czystej" siatce. Kapitalny mecz w miejscowych szeregach rozegrała Agata Durajczyk. W drugim secie liberio gospodyń popisała się nawet akcją, którą pamiętamy z finału mistrzostw Europy w wykonaniu Marioli Zenik. 19-latka tak ustawiła ręce w obronie, że nie tylko odbiła piłkę, ale przeszła ona na drugą stronę siatki i spadła w pole, w którym nie było rywalek!
Niewiele brakowało, aby gospodynie ten mecz rozstrzygnęły na swoją korzyść już po trzech setach. W pierwszej i trzeciej partii zagrały z niespotykaną wcześniej konsekwencją w pilnowaniu przewagi w końcówkach. Najpierw od 22:21 górę wziął spryt na siatce ukraińskiego duetu Jana Sawoczkina - Natalia Ziemcowa. atomowe zbicia tej ostatniej oraz udane akcje Katarzyny Wellny i Mai Tokarskiej pozwoliły zaś podwyższyć stan spotkania na 2:1.
Setem, który nie dał gospodyniom trzech punktów, była druga część gry. Charakteryzowała się ona kolosalną huśtawką nastrojów. Gedania przegrywała już 13:21. Trener Grzegorz Wróbel imał się różnych sposobów, aby pobudzić zespół do walki. W drugiej linii zostawiał nawet Ziemcową. To w naszej lidze rzadkość, aby środkowa bloku miała okazje wykazać się w przyjęciu i obronie! Natomiast Elżbieta Skowrońską biła z taką wściekłością i mocą, że po jednym z jej ataków piłka odbita przez rywalkę poszybowała pod sufit i została tam, wbijając się w stalową konstrukcję.
Ale poskutkowało. Przy pewnej zagrywce wprowadzonej z ławki Natalii Nuszel gedanistki wyrównały na 23:23! Cały wysiłek poszedł na marne, gdyż za bardzo chciała Skowrońska. Z niezwykle trudnej piłki kapitan Gedanii zamiast przebijać "za darmo" na drugą stronę, postanowiła jednak zaatakować, ale trafiła w siatkę. Przy piłce setowej to na nią zagrała Milena Sadurek. Nie było dobrego przyjęcia i partia padła łupem Farmutilu.
Wicemistrzynie Polski wygrały wreszcie po raz pierwszy w tym sezonie na wyjeździe, gdyż w decydujących o losach spotkania momentach zagrały z dużą większą konsekwencją. W czwartej partii prowadziły od początku do końca, pozwalając rywalkom tylko raz dogonić remis (na 6:6), a w tie-breaku miały problemy tylko do wyniku 1:3. Potem przyjęły inicjatywę. Gedania ostatni punkt zdobyła na 11:12. - To już nie ten Farmutil, który przegrywał na początku sezonu z Gwardią i Białymstokiem - chwalił rywalki trener Wróbel.
Powiedzieli na konferencji prasowej:
Grzegorz Wróbel (trener Gedanii): Szkoda, że w naszym przypadku nie potwierdziło się powiedzenie, że do trzech razy sztuka. Nikt nie zarzuci nam braku walki i zaangażowania. Mamy kłopoty, bo na zdrowie narzeka Natalia Nuszel. Bez niej cierpi nasze przyjęcie. Jednak mam nadzieje, że takie mecz jak dziś podbudowują zespół, a nie podłamują. Dla nas arcyważne spotkanie będzie za tydzień w Kaliszu. Na razie cieszmy się z tego punktu.
Elżbieta Skowrońska (kapitan Gedanii): Grałyśmy jak nigdy, a przegrałyśmy jak zawsze. Nie cieszą mnie pochwały, ani to, że nasza siatkówka jest fajna dla oka. Uciekają punkty, przegrywamy kolejny mecz.
Jerzy Matlak (trener Farmutilu): - Nie wiem, co mądrego mogę powiedzieć po takim meczu. W każdym z setów obie drużyny oddawały po 6-7 punktów po własnych błędach. My mieliśmy 70-procent skuteczności w przyjęciu, ale nie przekładało się to na atak. Trudno tak na gorąco ocenić, czy to nasz atak dziś była tak słaby, czy też gra rywalek w obronie tak dobra.
Agnieszka Kosmatka (kapitan Farmutilu): Przeciwniczki zasłużyły na pochwały za ambicje i ofiarność. Nie wiedziałyśmy, czego możemy spodziewać się po tym rywalu, gdyż nie grałyśmy z nim żadnego sparingu. Był to dla nas ciężki mecz.