Ewelina Tobiasz: Marzeniem byłoby złoto
W meczu piątej kolejki ORLEN Ligi, Budowlani Łódź pokonali 3:2 BKS Profi Credit Bielsko-Biała, a już w sobotę czeka nasze zawodniczki kolejne spotkanie. Tym razem zagrają na wyjeździe w Toruniu. Przed meczem z Giacomini Budowlani Toruń porozmawialiśmy z rozgrywającą, Eweliną Tobiasz.
Ostatnie spotkanie z BKS Profi Credit Bielsko-Biała wygrałyście, ale straciłyście punkt. Czy czujecie niedosyt po tym meczu?
Ewelina Tobiasz: Oczywiście, że tak. Wygrywałyśmy 2:0. Wszystko szło po naszej myśli. Wydawać się mogło, że trzeci set to będzie czysta formalność. Niestety u nas nie funkcjonowało wszystko, tak jak w pierwszych dwóch partiach. Koleżanki z przeciwnej drużyny postawiły nam poprzeczkę nieco wyżej. Nie udało się dowieźć trzech punktów do końca. Trzeba się cieszyć z wygranego meczu. Wyszłyśmy z dużego dołka. Udało się odbudować koncentrację i wygrać tie-breaka. Dla nas to ogromny plus. To dobrze rokuje na przyszłość naszych występów w Orlen Lidze.
Po pierwszych dwóch setach, które wygrałyście była 10-minutowa przerwa. Myślisz, że ten czas może negatywnie wpływać na drużynę, zmieniać przebieg meczu?
- Tak. Przerwa jest tragiczna. Schodzisz z boiska, jesteś nakręcona tym, co się działo i nagle masz 10 minut, nie robisz nic. Oczywiście chwilę się rozgrzewamy, rozmawiamy o poprzednich setach i myślimy o kolejnych. Przerwa źle wpływa na zespół prowadzący. Może ona zdekoncentrować. Tutaj pokazał to nie tylko nasz mecz. W Plus Lidze także zdarzają się takie niespodzianki. Osobiście wolałam przerwy techniczne w trakcie setów.
To był pierwszy mecz, kiedy wyszłaś w szóstce rozpoczynającej spotkanie. Spodziewałaś się takiej decyzji sztabu szkoleniowego?
- Mogłam się domyślać po tym, w jakich ustawieniach trenowałyśmy i jaka była przewidywana pierwsza szóstka. Z tego oczywiście bardzo się cieszyłam.
Jak czułaś się na parkiecie w roli pierwszej rozgrywającej?
- Na początku był ogromny stres. Na takim poziomie dawno już nie grałam. W wakacje też nie występowałam, leczyłam kontuzję. Mam nadzieję, że stres zadziałał w pozytywną stronę. Motywacja i dodatkowa siła pozwoliła zagrać dwa pierwsze sety tak fajnie.
W wygranych partiach nawet zdarzały się pewne niedociągnięcia w przyjęciu. Można powiedzieć, że koleżanki z drużyny nie ułatwiły Ci zadania.
- No tak, ale dla mnie to nie jest większy problem. Rzeczywiście łatwiej się gra, jak ma się wyższy procent przyjęcia perfekcyjnego. To jest kolejne wyzwanie. Trzeba rozwiązywać każdy problem. Jeżeli dziewczyny są w stanie kończyć wystawione przeze mnie wyższe piłki, a nie szybkie dla mnie to żaden problem. Mogę pobiegać po boisku. Byle miało to pozytywny skutek w ataku i w punktach.
Jak grało się z atakującymi?
- Nie było problemów z dostosowaniem się. Na treningach mamy tak dużo powtórzeń, że ciężko jest się nie zgrać. Trzeba by było być wybitnym żeby ciągle się mijać. W tym elemencie nie miałyśmy kłopotów.
To był pierwszy pięciosetowy mecz w tym sezonie. Dało się to odczuć kondycyjnie?
- Nie grałam przez całe spotkanie. W połowie zostałam zmieniona przez Pavlę. Po tych dwóch setach, nie wiem czy to emocje, czy stres, jak opadły nerwy czuć było zmęczenie. Pięć setów to jest dużo dla każdego organizmu. Nie ważne jak się przygotowujemy, zawsze da się to odczuć w nogach.
Minęło już trochę czasu od meczu. Miałyście analizę, co było złe i nad czym trzeba popracować?
- Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Dzisiaj obejrzymy video. Na pewno padnie kilka słów, co trzeba poprawić, a co dobrze zafunkcjonowało.
Piąty mecz, piąte zwycięstwo. Lidera nie udało się utrzymać, ale macie tyle samo punktów, co pierwszy w tabeli Chemik Police. W tym sezonie macie zawieszoną wyżej poprzeczkę.
- W porównaniu z poprzednim to na pewno. Kilka osób już mówiło, że celujemy w strefę medalową. Marzeniem byłoby złoto. Takie jest moje marzenie i cel na ten sezon. Zrobię wszystko, by tak się stało. Nie mamy lidera, ale jesteśmy dopiero po piątej kolejce. Jeszcze wiele meczów przed nami i do końca sezonu może się bardzo dużo wydarzyć. Wpadki mogą się zdarzyć każdemu zespołowi. Nie ważne jak się zaczyna, ważne jak kończy. Mamy drugie miejsce, więc super. Jest się z czego cieszyć.
W siatkówce kobiet wszystko może się zdarzyć. Kolejny mecz zagracie w Toruniu. Beniaminek Orlen Ligi sprawił już niespodziankę pokonując ŁKS Łódź czy BKS Bielsko-Biała.
- Przygotowujemy się do tego spotkania. Jak tylko zaczynamy tydzień treningowy przed meczem, przygotowujemy się stricte pod przeciwnika. Są drobne zmiany w ustawieniu, taktyce. Myślimy tylko o tym rywalu. Nie będzie to łatwy mecz. Dziewczyny pokazały, że potrafią grać w siatkówkę. Fakt, wygrałyśmy z nimi w sparingach. Mecze ligowe rządzą się innymi prawami.
Twoim zdaniem na które zawodniczki i jakie elementy gry trzeba będzie szczególnie uważać?
- Na skrzydłowe i przyjmujące. Mogą nam trochę krwi napsuć. Udawało się je skutecznie powstrzymywać, więc mam nadzieję, że i tym razem tak będzie.
Czy wymęczone zwycięstwo z BKS-em wpłynęło na atmosferę w zespole?
- Było zaskoczenie, że grałyśmy tie-breaka, ale nie uważam, żeby to była porażka. Gdybyśmy przegrali ten mecz, nie chce myśleć, co mogło się stać. Chyba wszyscy by już nas skreślili. Wywalczona wygrana cieszy. Po pierwszych dwóch setach to my zawaliłyśmy sprawę, nie czarujmy się. Atmosfera nie ucierpiała. Pogadałyśmy sobie po meczu. Mecz był w poniedziałek. Dzisiaj piątek. Już o tym nie pamiętamy.
Trzeba iść dalej. Jutro kolejny mecz.
- Dokładnie. Każda wyciągnęła wnioski. We wtorek zaczął się nowy dzień, nowy mecz, nowy przeciwnik. Nie możemy rozpamiętywać przeszłości, bo utkwimy w błędach, które popełniałyśmy. To co się wydarzyło, nie da się tego odwrócić.
Bielsko – Biała to trudny przeciwnik. Mecze w poprzednim sezonie pokazały, że gra się z nim ciężko. W zespole teraz gra m.in. Ewelina Brzezińska, co także mogło pomóc.
- Patrząc na poprzedni sezon, śmieję się, że zespoły miały swój najlepszy mecz z Budowlanymi Łódź. Nie wiem dlaczego, ale zawsze przeciwko nam, wszyscy grają super. Może rzeczywiście boją się trochę sali. Atlas Arena jest naszym atutem i prawdopodobnie też dlatego tak się nakręcają. Cieszy nas, że inne zespoły czują respekt. Chcą z nami walczyć i nie traktują nas, jak dziewczynki do bicia. W takich meczach poziom jest wysoki i można się rozwijać.
Jak Tobie się gra na Atlas Arenie?
- Bardzo lubię grać na Atlas Arenie. Rzeczywiście jest duża, ale można się przyzwyczaić. Kiedy musimy trenować na innych salach, to tęskni się za nią. Mamy wyczucie sali, wiemy gdzie co jest, jak się ustawić. Można bronić więcej piłek, hala jest bardzo wysoka. Jest też dużo miejsca wokół boiska, można pobiegać w obronie.
Trenujecie także w Konstantynowie Łódzkim i w hali MOSiR przy ul. Skorupki.
- Tak. Nie przepadamy za halą na Skorupki. Ma twarde podłoże i jest ciemno. Nie zbyt przyjemnie tam się trenuje. W Konstantynowie też czasami ćwiczymy, ale to już nie jest to. Z wielką radością wracamy na Atlas Arenę.
Jak współpracuje się z trenerami?
- Bardzo dobrze oceniam ich pracę. Z trenerem Tadeuszem znam się już od bardzo dawna. Jeszcze w szkole mieliśmy przyjemność współpracować. Z nim znam się dłużej niż z trenerem Błażejem. Z pierwszym trenerem też dobrze się dogadujemy. Jest bardzo rzeczowy i konkretny. Bywa upierdliwy, ale to jest bardzo duży plus, zwłaszcza dla mnie, bo mi trzeba stać nad głową i rzeczywiście tłuc, zrób to, to i to. Zwraca uwagę na element, póki się go nie poprawi. Czasami może to człowieka wkurzyć, ale właśnie za to jestem jemu wdzięczna. Dobrze, że ma taką cierpliwość do nas. Wszystko wytłumaczy, powie. Używa konkretnych argumentów. Jego wskazówki są bardzo pomocne i są tego efekty.
Widać duże zaangażowanie podczas treningów i meczów. Trener daje Wam konkretne wskazówki, tak jak mówisz. To ułatwia Wam grę i motywuje do pracy?
- Oczywiście, że tak. Mamy dużo młodych zawodniczek. Błędów typowo technicznych popełniamy mnóstwo. Trzeba jeszcze ułożyć nam rękę, nogę. Tutaj przekrzyw głowę, wciągnij brzuch. Śmieszne rzeczy, ale diabeł tkwi w szczegółach. W moim przypadku głupie niedostawienie lewej nogi powoduje, że piłka jest odciągnięta i niewygodna dla atakującej. Muszę nad tym pracować.
Z tego co mówisz i co widać, trener Błażej Krzyształowicz dąży zawsze do perfekcji.
- Oj tak. To perfekcjonista pod każdym względem. Piłuje nas na każdym kroku i bardzo dobrze. Trzeba nas pilnować.
Powrót do listy