Emocje pod kontrolą
Bielski Aluprof jest silny, zdecydowanie za silny dla połowy PlusLigi Kobiet, w tym białostockiego Pronaru Zeto Astwa AZS. Podopieczne Igora Prielożnego, choć po walce, to pewnie wygrały na parkiecie akademiczek 3:0 (25:22, 25:20, 25:20). MVP spotkania została Katarzyna Skorupa.
Gospodynie spisały się nieźle, a to jednak dużo za mało na takiego przeciwnika, mimo że Aluprof wcale nie sięgnął wyżyn swoich możliwości.
- Najwyższa forma przyjdzie na fazę play off – mówiła libero drużyny z Bielsko-Białej Agata Sawicka. – Ale muszę przyznać, że dziś musiałyśmy się postarać. Białystok, mówię to bez kurtuazji, to naprawdę dobry zespół i uważam, że stać go na awans nawet do pierwszej czwórki. Życzę im tego, bo gra tu moja przyjaciółka Iza Żebrowska.
Agata i Iza jeszcze w poprzednim sezonie razem reprezentowały barwy Winiar Kalisz. W piątek obie znakomicie wywiązały się ze swoich zadań. Sawicka dobrze odbierała zagrywkę gospodyń, popisała się też kilkoma instynktownymi, efektownymi obronami. Żebrowska była najlepszą zawodniczką Pronaru Zeto Astwa osiągając dużą skuteczność w ataku.
Królowym ligi trzeba oddać co królewskie. Białostoczanki starały się jak mogły, ale Aluprof nawet na moment nie stracił kontroli nad wydarzeniami na boisku. Już na pierwszą przerwę techniczną bielszczanki schodziły z prowadzeniem 8:3. Z głośników poleciał utwór Chrisa Rea „Road to hell” – bardzo znaczący, bo gospodynie, choć momentami „wychodziły ze skóry”, podążały prosto do piekła porażki 0:3. Po bloku Dominiki Koczorowskiej na Annie Barańskiej udało im się zmniejszyć przewagę do stanu 12:14. Po chwili kapitalna akcja Pronaru w obronie zmusiła faworytki do błędu i było nawet 13:14. Barańska szybko się poprawiła i po kontrach przywróciła swojej drużynie wyższe prowadzenie, które bielszczanki utrzymały do końca seta.
Moment największej radości i nadziei miejscowi kibice (trybuny były szczelnie wypełnione) przeżywali w początkowej części drugiej odsłony spotkania. Podopieczne Dariusza Luksa zaczęły aktywniej blokować, wreszcie udało im się też utrudnić poczynania rywalek serwisem. Zrobiło się 9:6 dla Pronaru i, jak się okazało, był to początek końca. Od tej chwili Aluprof zdobył 11 punktów z rzędu, w tym 10 w ustawieniu z MVP spotkania Katarzyną Skorupą na zagrywce. Jak się „sypnęło” to wszystko, przede wszystkim odbiór serwisu. Reszta seta to w praktyce czekanie na chwilę gdy trochę zbyt rozluźnione bielszczanki wreszcie zdobędą 25 punkt.
- Nie mamy szans na zwycięstwo z takim przeciwnikiem przy takiej liczbie własnych błędów. Wiadomo, zepsuliśmy trochę zagrywek, ale to było wkalkulowane w ryzyko jakie musieliśmy podjąć. Jednak po kilka piłek w każdym secie przegraliśmy po banalnych błędach. Możemy to nadrobić, ale nie z takim zespołem – mówił trener Pronaru Dariusz Luks.
- Momentami grałyśmy bardzo dobrze. Gdy nasza drużyna przycisnęła przeciwniczki też się gubiły – dodała kapitan białostockiej ekipy Joanna Szeszko.
Sęk w tym, że gospodyniom nie udawało się to na dłuższą metę. Również w trzeciej partii wyrównany był tylko początek. Dwa asy z rzędu Żebrowskiej dały prowadzenie 4:3, a po chwili było nawet 5:3. Podobnie jak w drugiej partii białostoczanki zatrzymały się na 9 punktach. Ze stanu 9:8 zrobiło się 9:13. Emocje prysły, bo takiej przewagi zespół Luksa nie potrafił odrobić. Liderki PlusLigi z uśmiechem na ustach doprowadziły seta do szczęśliwego dla siebie finału.
- To był dobry mecz, szczególnie w ataku. Jednak to my kontrolowaliśmy spotkanie i Białystok cały czas znajdował się pod presją. Musiał ryzykować i popełniał błędy, bo trudno jest cały czas grać na tak wysokim poziomie – mówił trener Aluprofu Igor Prielożny.
- Bardzo się cieszymy, że takie zwycięstwo – 3:0, nastąpiło po porażce 0:3 w meczu pucharowym z Urałoczką – powiedziała kapitan zespołu gości Natalia Bamber.
Aluprof wygrał po raz 12 z rzędu i w tym sezonie nadal nie znajduje pogromcy. Pronar Zeto Astwa kontynuuje kiepską passę u siebie, bo seria niepowodzeń w białostockiej hali wydłużyła się właśnie do czterech porażek.