Efimienko: nie ma pierwszej i drugiej "szóstki"
Dzięki zwycięstwu z BKS Aluprofem Bielsko-Biała, PGE Atom Trefl Sopot awansował na drugie miejsce w tabeli ORLEN Ligi. O piątkowej wygranej, wspaniałych kibicach i następnym meczu z Polskim Cukrem Muszynianką opowiedziała Zuzanna Efimienko.
Anna Gacioch: To chyba wasze najwyższe zwycięstwo, jeżeli chodzi o ten sezon ligowy...
Zuzanna Efimienko: Prawdopodobnie. Możliwe, że tak było. Ja, będąc w ferworze gry, czułam się jakby to były 10-minutowe fragmenty, które czasami gramy na treningach. Tak mi jakoś szybko zleciał ten mecz, że w ferworze walki nawet nie poczułam, że tak szybko się skończył. Dla mnie powinny być chyba jeszcze dwa sety (śmiech). Ale cieszymy się, że udało nam się to szybko zakończyć, bo nie zmarnowałyśmy sił i pokazałyśmy, że potrafimy utrzymać koncentrację. Tego brakowało na początku sezonu, ale teraz myślę, że opanowałyśmy to.
- W meczu trzeciej drużyny z piątą 41 punktów zdobytych przez przegrany zespół to jest chyba jednak wpadka?
My się cieszymy, że zagrałyśmy tak jak zagrałyśmy. Oglądając materiały wideo przed meczem byłam pełna obaw, bo jeżeli sobie przyjmą piłkę, to potrafią grać bardzo szybko. Obwiałam się, że będę stała pod siatką i nie będę wiedziała, co ze sobą zrobić. Ale fakt, że fajnie zagrałyśmy zagrywką, blokiem i to jest najważniejsze.
- Muszyna powinna się was bać?
- My absolutnie zapominamy teraz o tym meczu. Muszyna to jest zupełnie nowy rozdział i nowy mecz. Na pewno nie będziemy sobie wspominać, jak to fajnie się grało z Dąbrową i z Bielskiem. Z Muszyną ten mecz na pewno nie będzie tak wyglądał. Nastawiamy się, że będzie tam bardzo ciężko.
- Nie tylko z Dąbrową i Bielskiem, ale też z Włoszkami w Pucharze CEV wygrałyście.
- Wygrana z Conegliano na pewno dodała nam skrzydeł. To jest ważne, bo wtedy widać, że jest chemia w drużynie. Fajnie nam się gra, trenuje... Widać, że cieszy nas ta gra.
- Patrząc na was trudno powiedzieć, który to pierwszy zespół, a który to drugi...
- To już pokazał mecz z Conegliano, że u nas nie ma pierwszej i drugiej szóstki. Nie ma wyraźnej granicy, że gra tylko sześć zawodniczek, a kto wejdzie, ten osłabi zespół. Dobrze, że trener tak prowadzi tę drużynę. Każda z nas czuje się pewnie i czuje, że to jest jej dzień. To ważne, że takie zmiany są i trener w ten sposób nas prowadzi.
- Teraz przed wami podróż do Rumunii w Pucharze CEV. Jak oceniasz rywala, Stiintę Bacau?
- Grałyśmy z nimi w turnieju przedsezonowym w Belgii, więc wiemy mniej więcej, jaki styl siatkówki prezentują. To dosyć wysoki zespół, który jest bardzo mocny w ataku i w bloku. Ich słabszym elementem, według mnie, będzie przyjęcie. I tutaj znowu nasza zagrywka będzie bardzo ważna. Na pewno będzie to mecz walki. Musimy podejść do tego z koncentracją i to jest najważniejsze.
- Jak się grało przy niemal pustych trybunach? Nie lepiej byłoby zagrać np. w hali 100-lecia Sopotu?
- Nie, nie. Miałyśmy świadomość, ze część kibiców "zabiorą" nam chłopaki z reprezentacji Polski, bo grali w półfinale mistrzostw. To normalne. Mimo tego jednak, że nie było zbyt wielu kibiców, to my w tej hali czujemy się dobrze. Obiekt jest duży, kibiców niewielu, ale i tak czuje się ten doping. Nasz klub kibica przekrzyczy wszystkich, nawet na wyjeździe (śmiech). Czujemy się tutaj dobrze i to jest nasz atut, bo przeciwniczki też miewają problemy z przyjęciem w tak dużej hali. Jednak czucie piłki w takim obiekcie jest trochę inne.