Dwa mecze w jednym
Gra się do końca. Siatkarki z Żukowa pokazały wielki hart ducha i w stolicy Podlasia pokonały Pronar Zeto Astwa AZS 3:2 (19:25, 21:25, 25:21, 25:19, 15:10). MVP spotkania została Maja Tokarska. Jeśli gdzieś Gedania miała szukać bezcennych dla niej punktów, to właśnie w Białymstoku. Podopieczne Grzegorza Wróbla wkładały w grę wiele serca, ale długo górę brała siła zespołu Dariusza Luksa. "Długo" jednak tym razem nie wystarczyło.
Gedanistki od początku poczynały sobie odważnie. Gospodynie, w pierwszej partii, nie mogły odskoczyć na większą liczbę punktów. Co prawda, na przerwy techniczne drużyny "sprowadzała" atakami Agata Karczmarzewska-Pura, ale przy wynikach niemal remisowych: 8:7 i 16:15. Luks krzyknął do podopiecznych: "one nic za darmo nie dadzą. Współpraca: blok-obrona, jedziemy!" Wtedy dwie świetne akcje, które zaczęła Marlena Mieszała, sprawiły, że akademiczki uciekły na trzy "oczka". Najpierw obroniła trudną piłkę, a kontrę wykorzystała Izabela Żebrowska. Po chwili Mieszała zagrała trudny serwis i przechodzącą piłkę skończyła Dominika Koczorowska.
Gospodynie za szybko się jednak rozluźniły. W aut uderzyły Żebrowska oraz Karczmarzewska. Zrobiło się 19:19. Luks poprosił o przerwę. Moment oddechu podziałał mobilizująco - Pronar już nie przegrał w tym secie akcji, a zespół gości kompletnie się pogubił. Efektowny atak Żebrowskiej sprawił, że tablica wyświetliła rezultat 25:19.
Passa gospodyń przeniosła się na pierwszą fazę drugiej partii. Serwisy Mieszały, a przede wszystkim stuprocentowa skuteczność Karczmarzewskiej w ataku wystrzeliły je na prowadzenie 7:1. Gedanistki pokazały charakter i zabrały się do odrabiania strat. Prawie się udało, ale "prawie" robi wielką różnicę. Nadzieja odżyła na krótko po serwisie MVP spotkania Mai Tokarskiej, gdy zrobiło się 13:10. Przygasła po asie Karczmarzewskiej, bo było znów 17:11. Żukowianki do końca walczyły. Przy stanie 24:18 zdobyły trzy punkty, ostatni znów po zagrywce Tokarskiej. Białystok ma jednak Karczmarzewską, a ta z lewego skrzydła w formie zaatakuje nawet przez sen. 25:21 i trzy punkty na wyciągnięcie ręki...
W tej chwili należałoby stwierdzić, że jeden mecz się skończył, a zaczął drugi. Żukowianki ani myślały bowiem rezygnować, mobilizacja natomiast zupełnie opuściła dziewczyny z Białegostoku.
- Włożyłyśmy w mecz dużo sił, na początku popełniałyśmy sporo błędów, ale ryzykowałyśmy bo Białystok to dobry zespół. Dwa sety nam nie wyszły jak powinny, jednak później zaczęłyśmy grać tak jak sobie byśmy życzyły. To być może są najważniejsze dwa punkty ze wszystkich zdobytych w tym sezonie - mówiła kapitan Gedanii Elżbieta Skowrońska.
Trzecią partię jej drużyna zaczęła do prowadzenia 4:0. Dariusz Luks spokojnie czekał na rozwój wypadków. Wydawało się, że zupełnie słusznie. Blok, obrona i kontry gospodyń dały remis 6:6. Myślami jednak były chyba wciąż w szatni, gdzie już cieszyły się ze zwycięstwa. Bujanie w obłokach nie jest najlepszym pomysłem na wygranie meczu z szalenie waleczną Gedanią. Nawet uśmiech fortuny nie pomógł Pronarowi. Piłka po serwisie Katarzyny Walawender przetoczyła się po siatce. Było 18:19, ale za chwilę... 18:21. Gedania po prostu grała lepiej, a kropkę nad "i" postawiła Katarzyna Wellna.
Po zmianie stron, wszyscy kibice w hali czekali na powrót do "normy" i… nic się zmieniło. Gedania nadawała ton wydarzeniom na boisku prowadząc od początku do końca czwartego seta. Dziewczyny z Żukowa niesamowicie się "nakręciły", nawet siatkarskie "gwoździe" Karczmarzewskiej i Żebrowskiej przestały robić na nich wrażenie. Z drugiej strony białostoczanki coraz bardziej zdenerwowane znacznie osłabiły zagrywkę, a w przyjęciu momentami zachowywały się jak juniorki. Została ambicja. Dzięki niej ze stanu 14:24 wyciągnęły wynik na 19:24 i poległy dopiero przy szóstym setbolu.
- To było porywające widowisko. Od trzeciego seta zaczęliśmy wreszcie ustawiać blok. W Żukowie, po porażce 2:3 z Pronarem, powiedziałem dziewczynom: "przykro mi, będziemy teraz musieli wygrać w Białymstoku". To się sprawdziło - kipiał radością trener Gedanii Grzegorz Wróbel.
Tie-break nazywany jest często loterią. Zwycięstwo Gedanii nie było jednak przypadkowe. Żukowianki lepiej zagrywały, były bardziej zdecydowane w ataku, a w obronie dokonywały cudów. Gospodynie jeszcze podniosły rękawicę przy stanie 5:7. Po długiej akcji, Katarina Truchanova minęła blok rywalek. W drodze wyjątku pomyliła się niezawodna w drugiej części meczu Skowrońska, a kilkadziesiąt sekund później atakiem popisała się Żebrowska. Zmiana stron nastąpiła więc przy stanie 8:7 dla Pronaru. Tylko że pięć kolejnych punktów padło łupem szalejących na boisku gedanistek. Spotkanie zakończyły przy pierwszym meczbolu skutecznym blokiem.
- Wiemy, że Gedania gra z meczu na mecz coraz lepiej. Z drugiej strony ja patrzę na mój zespół i taka ilość błędów oraz nie kończonych ataków jest żenująca. Istnieje wiele innych zawodów na świecie: malarz, murarz, tokarz i może tym się powinny dziewczyny zająć. Pozostaje nam dopisać jeden punkt w tabeli, ale nie tego się spodziewałem - mówił trener Pronaru Dariusz Luks.
- Dziewczyny z Żukowa uśpiły nas w dwóch setach. Potem ostro "pojechały" i zasłużenie wygrały - przyznała kapitan białostoczanek Joanna Szeszko.