Dorota Świeniewicz: trener Matlak odkrył mnie i wypromował
Półka jego trofeów – pełna. A co by było, gdyby dołożyć do tego medale tych, którzy to jemu, przynajmniej w dużym stopniu, zawdzięczają sportową karierę? Jak Dorota Świeniewicz. Była reprezentantka Polski w rozmowie z PlusLigą Kobiet nie szczędzi nowemu selekcjonerowi komplementów. Jednocześnie siatkarka ostrzega: marchewki nie będzie. - Trener Matlak to tylko kij – stwierdza Dorota.
PlusLiga Kobiet: Obecnie Polska reprezentacja kobiet jest mocno rozbita. Można jeszcze obudować drużynę?
Dorota Świeniewicz: Na pewno! Potrzeba tylko czasu. Z dnia na dzień zawodniczki się nie rodzą. W Polsce mamy wiele utalentowanych dziewczyn, ale na to, żeby się ograły na arenach międzynarodowych, trzeba czasu.
- Jednym z takich młodych talentów okrzyknięto Agnieszkę Bednarek. Nominowano ją nawet do Siatkarskiego Plusa.
- Agnieszka to nieoszlifowany diament. Ale jej także potrzeba czasu. Ma szczęście, bo od paru lat trenuje pod okiem najlepszego trenera w Polsce – Jerzego Matlaka. On wie, jak w dobry sposób przekazać swoją wiedzę.
- Zatem jest pani zadowolona z wyboru.
- Owszem. Właśnie trener Jerzy Matlak odkrył mnie i wypromował. Miałam 14 lat kiedy zabrał mnie z juniorek młodszych do zespołu seniorskiego. Tam zaczęły się moje pierwsze kroki w świecie poważnej siatkówki.
- A jakie będą jego pierwsze kroki na tej funkcji? Będzie ciężko?
- To będzie trudny, krótki sezon. Liga kończy się na początku maja. We wrześniu już mamy ME w Polsce. Po drodze są eliminacje do MŚ, jest Grand Prix. Będzie miał niewiele czasu. Ale mam nadzieję, że dziewczyny, które powoła będą na tyle inteligentne, że w lot załapią i wykorzystają wiedzę, którą będzie chciał im przekazać.
- No właśnie – powołania. Wiele zawodniczek ze starego składu może ich nie przyjąć lub w ogóle nie otrzymać. Na pewno nie będzie w kadrze Małgorzaty Glinki. Która zawodniczka mogłaby ją zastąpić?
- Ciężar gry powinna przejąć Ania Podolec. Ale na dzień dzisiejszy ma ona problemy zdrowotne. Może nagle trener Matlak wyciągnie jakiegoś asa z rękawa i zaskoczy nas jakąś młodą zawodniczą, na którą nikt wcześniej nie zwracał uwagi. W krótkim okresie czasu ją oszlifuje i ona zabłyśnie tu – u nas, w Polsce w czasie ME.
- Co takiego czyni trenera Matlaka prawdziwym profesjonalistą?
- Jest to raptus, duży nerwus. Kiedy dziewczyny grają nie zastanawia się nad doborem słów. Ale w czasie zwykłych treningów, na co dzień, nie interesuje się tylko życiem profesjonalnym, grą zawodniczek. Dla niego ważne jest, żeby siatkarka dobrze się czuła. Żeby wzięła swoje stypendium, miała co włożyć do garnka. Wiadomo, że jeśli będziemy się dobrze czuć pod każdym względem, to przychodząc na trening damy z siebie 100 procent i przyniesie to dobre efekty.
- Umiałaby pani porównać go do poprzednika na tej funkcji – trenera Andrzeja Niemczyka?
- To dwie różne osobowości. Trener Niemczyk wyciągał marchewkę i kija. Trener Matlak to tylko kij.
- Będzie pani tęsknić za reprezentacją?
- Po 20 latach godnego reprezentowania naszego kraju chciałaby jeszcze zagrać w kadrze. Parę dni temu trener Matlak powiedział, że widziałby mnie jako zawodniczkę. Ale podjęłam już pewne decyzje w moim życiu. Zawiesiłam karierę. Teraz będę cieszyła się synem i mężem.
- A z czego będzie się cieszyć żeńska reprezentacja? Na co stać tę drużynę?
- Jest to wielka niewiadoma. Nie wiemy kogo nowy szkoleniowiec powoła, kto powołanie przyjmie, kto odmówi. Ja mam nadzieję, że tak jak w 2003, 2005 nasza reprezentacja dostąpi zaszczytu stanąć na podium ME. Największymi rywalkami będą Rosjanki i Włoszki.
- A nie myślała pani o karierze trenerskiej?
- Zbyt wcześnie o tym mówić. Jeszcze niedawno byłam zawodniczką – biegałam i skakałam po boiskach. Chcę pozostać w środowisku siatkarskim. Ale jeśli chodzi o przyszłość trenerską, to pierwsze kroki chciałabym stawiać przy najlepszych.
- Krzysztof Stelmach nie czekał długo po zakończeniu kariery i jak na razie odnosi masę sukcesów – ZAKSA jest czarnym koniem tegorocznych rozgrywek!
- Nie pozostaje nic innego jak pogratulować Krzyśkowi. Ale on ma bardzo duże doświadczenie, grał piętnaście lat we Włoszech. Pracował z najlepszymi trenerami. W ostatnich dwóch sezonach nie był już zawodnikiem wiodącym, prowadzącym. Nie rozmawiałam z nim na ten temat, ale wydaje mi się, że te dwa lata poświęcił na to, żeby szkolić się i uczyć od najlepszych. Teraz to wykorzystuje.