Do każdego meczu podchodzić z wielką ambicją i wolą walki
Dla Piotra Mateli, nowego szkoleniowca seniorskiego zespołu Atomu Trefla, najbliższy sezon będzie już czwartym z rzędu w sopockim klubie. Po zdobyciu z drużyną brązowego medalu ORLEN Ligi w sezonie 2013/2014, a w dwóch kolejnych młodzieżowego mistrzostwa Polski w Młodej Lidze Kobiet, 37-letni szkoleniowiec stanie przed kolejnym sporym wyzwaniem. - Mam nadzieję, że uda nam się zbudować zespół, który mimo młodego wieku będzie dla siebie wsparciem na boisku, ale też poza nim – mówi przed rozpoczęciem przygotowań do nowego sezonu trener Matela.
Nie żal zostawiać Młodej Ligi Kobiet na rzecz seniorskiego zespołu?
Piotr Matela: Zawsze jest szkoda zostawiać drużynę, z którą bardzo dobrze się pracowało i tworzyło fajną grupę. Tym bardziej po sukcesach, jakie odnieśliśmy. Jednak w życiu każdego trenera przychodzą chwile, kiedy następują zmiany. Mogę się tylko cieszyć, że przez te dwa lata współpracowałem z takimi osobami i że z częścią z tych dziewczyn nadal będę pracował.
Na koniec sezonu dziewczyny z MLK mówiły, że trener był dla nich przyjacielem, nauczycielem, jak trzeba to i ojcem. Wskoczyłyby za trenerem w ogień. Jak udało się wypracować takie zaufanie, skoro - jak było widać – młode siatkarki nigdy nie były głaskane po głowach?
PIOTR MATELA: Z jednej strony sam się temu dziwiłem, bo nie spodziewałem się takiej pozytywnej reakcji ze strony dziewczyn, za co im bardzo dziękuję. To prawda, że nie głaskałem ich po głowach i od samego początku stawiałem sprawy bardzo jasno, zarówno w pierwszym, jak i w drugim roku naszej pracy, ale też starałem się wszystkie traktować jednakowo – niezależnie czy któraś z nich już coś osiągnęła, czy dopiero stawiała pierwsze kroki w rozgrywkach młodzieżowych. Z drugiej jednak strony to, że traktowałem je surowo, nie zmieniało faktu, że miałem do nich ogromny szacunek za zaangażowanie i serce, jakie wkładały w to, co robią. Poza tym jak najbardziej chciałem przybliżyć im jakość pracy, jaką wykonuje się w zespołach z najwyższych klas rozgrywkowych. Często była to praca żmudna, ale z czasem same dziewczyny dostrzegły, że przynosi ona satysfakcjonujące efekty.
W wieku 37 lat obejmuje trener zespół seniorek, który od sześciu sezonów nieprzerwanie meldował się na ligowym podium. Choć sport bywa przewrotny, Atom Trefl ma nieco inne cele na ten zbliżający się sezon niż ligowe podium. W jakiej sytuacji stawia to trenera? Jaki jest zamysł na ten sezon?
PIOTR MATELA: Jest to dla mnie ogromny zaszczyt, że powierzono mi rolę pierwszego trenera zespołu ORELN Ligi w takim klubie. Jednak nie chciałbym porównywać tego, co będzie, do tego, co było. Jest to całkowicie odmienna sytuacja dla całej drużyny w porównaniu do poprzednich lat. To jednak nie zmienia faktu, że chcemy stworzyć drużynę, która do każdego meczu będzie podchodziła z wielką ambicją i wolą walki – bez względu na to, kto będzie stał po drugiej stronie siatki.
Podczas Pucharu Polski w Kaliszu można było zobaczyć trenera za linią boczną razem z innymi członkami seniorskiego sztabu. Podpatrywał trener jakieś szczegóły pracy Lorenzo Micellego?
PIOTR MATELA: Po zakończeniu sezonu MLK dołączyłem do sztabu seniorskiej drużyny, aby pomagać w treningach, ale przede wszystkim uczyć się i zdobywać nowe doświadczenie. Już wcześniej, gdy tylko mogłem, przesiadywałem na treningach drużyny i podglądałem pracę całego sztabu, dopytując się o najdrobniejsze szczegóły. Zresztą
od początku rozmawiałem z Lorenzo i mieliśmy umowę, że jak tylko czas mi pozwoli lub po skończeniu sezonu, mogę przychodzić i pomagać w treningach.
Wcześniej był już trener przy drużynie seniorek - przed MLK nawet w Atomie Treflu Sopot, którym dowodził wtedy Teun Buijs. Po tym sezonie objął trener zespół MLK i wielu postrzegało to jako krok do tyłu - tym bardziej, że chyba nie można było się spodziewać takiego sukcesu na koniec pierwszego sezonu?
PIOTR MATELA: Według mnie, jeżeli ktoś uważa, że po doświadczeniach w ORLEN Lidze objęcie zespołu Młodej Ligi Kobiet jest krokiem w tył, to jest w dużym błędzie. Ja podchodzę do tego zupełnie inaczej. Potraktowałem to zarówno jako ogromne doświadczenie i wyzwanie. Osiągnięcie sukcesu nie było kwestią przypadku. Znałem wartość tego zespołu, jednak zdawałem sobie sprawę, że w konfrontacji z drużynami wzmocnionymi zawodniczkami z ekstraklasy możemy mieć problem. Dodatkowo zespół składał się z zawodniczek grających do tej pory przeciwko sobie. Dlatego bardzo istotną rzeczą było skonsolidowanie tych dziewczyn tak, aby stworzyły zespół, który pod każdym względem będzie funkcjonował jednakowo.
Objęcie zespołu MLK nie było zatem tym krokiem w tył, ale pomogło się rozwinąć i dostrzec kilka perspektyw, które dotąd nie były dostrzegane?
PIOTR MATELA: Tak. Uważam, że to był nawet duży krok do przodu. Wcześniej pracowałem w sztabach szkoleniowych różnych zespołów, ale nie pełniłem tak odpowiedzialnej roli. Teraz to ja musiałem wszystko planować, zmieniać i ustalać tak, aby odbywało się to z korzyścią indywidualną dla zawodniczek, a co za tym idzie przekładało na korzyść zespołu. To na mnie spoczywała odpowiedzialność za formę, rozwój i zdrowie całej drużyny. Te dwa lata bardzo pomogły mi w rozwoju i uważam, że były to dwa bardzo dobre sezony.