Debby Stam-Pilon: ostatnie dni były bardzo intensywne
Debby Stam-Pilon to niewątpliwie jedna z największych gwiazd Plusligi Kobiet. W meczu z Atomem Trefl Sopot jednakże, Holenderka miała wiele problemów w przyjęciu i w ataku przez co nie mogła zaliczyć tego występu do najbardziej udanych.
PlusLiga Kobiet: Przegrałyście swój pierwszy mecz w sezonie. Co było tego główną przyczyną?
Debby Stam-Pilon: Cóż, próbowałyśmy walczyć. Wiedziałyśmy co mamy robić na boisku, ale nie udało nam się grać skutecznie. Ostatnie dni były faktycznie dla nas ciężkie, jako że grałyśmy wiele trudnych spotkań, musiałyśmy odbywać długie i wyczerpujące podróże, więc dziś zmęczenie, nie tylko te fizyczne wzięło górę. Ale po prostu Sopot był w dzisiejszym spotkaniu zdecydowanie lepszą drużyną.
- Dużo mówi się o waszym zmęczeniu – to był główny czynnik, który zadecydował o porażce?
- Trudno powiedzieć, choć na pewno miało ono wpływ. Ostatnie dni były dla nas bardzo intensywne, nasza podróż z Moskwy i teraz tutaj nad morze były długie i męczące. Lepiej byłoby wygrywać wszystkie mecze, które gramy w ciągu tygodnia, ale jeśli naprzeciw siatki stoi wymagający zespół nie jest to łatwe zadanie. Wierzę natomiast, że kolejny mecz w naszym wykonaniu będzie już bardziej udany.
- Twój dzisiejszy występ nie należał do najbardziej udanych – czy to wynik lekkiej kontuzji? Wszystko w porządku z twoim ramieniem?
- Cóż. Po prostu robię się już coraz starsza (śmiech). Ale tak poza tym, to wszystko w porządku. Normalny pomeczowy ból i drobna nazwijmy to „rehabilitacja”.
- Zaraz zaczynacie walkę w play-offach Ligi Mistrzyń. Jak oceniłabyś szansę Muszyny w starciu z włoskim klubem – Villa Cortese?
- Cóż, to na pewno nie będzie łatwy dwumecz. Liga włoska to bardzo mocne rozgrywki, gdzie każdy może wygrać z każdym. One są na drugim miejscu w tabeli, tak więc widać, że są w dobrej dyspozycji. Ja jednak wierzę, że jesteśmy w stanie grać na naszym najwyższym poziomie, który na pewno jest zbliżony do tego, prezentowanego przez zespół włoski, tak więc będziemy walczyć i damy z siebie wszystko a być może uda się nam awansować.
- Dużo mówiło się o hitowym transferze, jaki dokonała Muszyna, podpisując kontrakt właśnie z tobą – nie chciałaś jednak zostać w Turcji?
- Nie, właściwie to jestem szczęśliwa, że mam okazję to być i nie żałuję tej decyzji. Bardzo podobna mi się w drużynie, atmosfera jest doskonała, dogaduję się doskonale z dziewczynami. Tworzymy bardzo fajny zespół. Muszyna to bardzo cicha, spokojna miejscowość, która bardzo mi się podoba. Dodatkowym plusem jest publiczność, taka jak dzisiaj, przed którą gra się wyśmienicie.
- No właśnie, Muszyna to dosyć małe miasteczko a ty powiedziałaś, że w Biełgorodzie nie było nic do zwiedzania, zobaczenia w czasie wolnym. Jak tutaj spędzasz wolny czas?
- Na szczęście, Muszyna jest zupełnie inna niż Biełgorod. Tutaj mam blisko Kraków, więc jak tylko mamy kilka dni wolnego, co teraz raczej należy do rzadkości, to z chęcią wybieram się właśnie tam. Ale jak już wspomniałam – teraz jesteśmy na tyle zabiegane, że nie mamy czasu nawet na żadne zakupy, zwiedzanie i zachowujemy siły tylko na mecze i treningi. Tak więc to dobrze, że miasto jest ciche i spokojne, mogę spokojnie odpocząć i nabrać sił.
- Masz doświadczenie z ligi tureckiej i rosyjskiej. Gdzie widzisz największe różnice pomiędzy nimi, biorąc pod uwagę także polską ligę?
- Powiem tak – najlepsze zespoły są na podobnym poziomie. Różnicą może być to, że w Rosji wszystkie zespoły są na bardzo wysokim poziomie, a w Turcji tych najlepszych zespołów jest może 3 bądź 4. I na tej samej zasadzie – najsłabsze zespoły ligi rosyjskiej są i tak lepsze niż kluby z dołu tabeli rozgrywek tureckich. Ale polska liga na pewno jest bliższa poziomem Superlidze.
- W 2008 roku zdecydowałaś się opuścić Holandię, w której grałaś przez wiele lat, zresztą jak większość twoich koleżanek z zespołu. Co tobą wtedy kierowało? Chęć większej rywalizacji?
- Na pewno tak. To było mi potrzebne. Dodatkowo podnoszę w ten sposób moje umiejętności, nabieram jeszcze większego doświadczenia, tak więc zmiana klimatu jest sprzyjająca. Zrobiło tak zresztą wiele zawodniczek, po wywalczeniu awansu na Igrzyska Olimpijskie, tak, by jeszcze bardziej okrzepnąć i zdobyć cenne umiejętności przed kolejnymi ważnymi turniejami dla naszej reprezentacji.