Debby Stam-Pilon: nie możemy szukać powodów do narzekań
W rozmowie z przyjmującą Banku BPS Muszynianki Fakro Muszyna, Debby Stam-Pilon, pytamy o trudy wynikające z rozgrywania wielu meczów w krótkich odstępach czasu oraz o internetowy kontakt z fanami.
Justyna Niedbała: Jak twoje oko po kontuzji?
Debby Stam-Pilon: Z moim okiem już wszystko w porządku. Mogę trenować w pełni.
— To bardzo dobrze. Wygląda na to, że w ostatnich kilku meczach miałyście trochę problemów. Czy jest to spowodowane zmęczeniem i napiętym grafikiem?
— Sama nie wiem. To normalne podczas sezonu, że ma się dobre momenty, a czasami forma trochę spada. Staramy się ciężko pracować i jestem pewna, że wydostaniemy się z tego „dołka”. Jeśli będziemy dalej trenować, to wyjdziemy na dobrą drogę. Przeciwko Łodzi nie zagrałyśmy wszystkiego, na co nas stać, ale walczyłyśmy i ostatecznie wygrałyśmy.
— W jaki sposób staracie się podtrzymać dobrą formę w takich trudnych okresach sezonu?
— Sądzę, że kluczem do sukcesu są owocne treningi. Musimy pracować i z każdej zawodniczki wydobywać sto procent umiejętności i zaangażowania. To jedyne co można zrobić. Taki jest sport, nie da się utrzymać szczytowej formy w każdym meczu. Przy odpowiednim treningu wszystko będzie dobrze.
— We wtorek gracie kolejny mecz, tym razem w Lidze Mistrzyń z drużyną z Belgradu. Wygrałyście już z nimi raz, w dodatku w trzech setach.
— Zawsze trudno gra się z bardzo młodym i zmotywowanym zespołem. One nie wygrały jeszcze żadnego meczu w grupie, więc nie mają nic do stracenia i myślę, że po prostu dadzą z siebie sto procent. My musimy znaleźć swój własny „poziom”, by je pokonać. Ten pojedynek wbrew pozorom może być bardzo trudny właśnie ze względu na to.
— Wiele zawodniczek mówi o hali w Łodzi, że jest specyficzna i gra się na niej inaczej niż gdzie indziej. Czy podzielasz tę opinię? Myślisz, że hala Budowlanych różni się jakoś od hal w innych miastach?
— Na pewno ta hala jest starsza od większości obiektów, na których gramy. Różnica może na przykład polegać na tym, jak „odczuwamy” parkiet. W nowych halach nie „czuje się” tak bardzo kolan podczas gry czy chociażby przy lądowaniu. Ale to jest sport i trzeba się odnaleźć w każdych warunkach. Nie możemy szukać jakichkolwiek powodów do narzekań.
— Jestem pod wrażeniem tego, w jaki sposób nawiązujesz kontakt z fanami. Mam na myśli regularnie aktualizowaną przez ciebie stronę czy chociażby konto na Twitterze. Widać, że czerpiesz z tego przyjemność.
— Tak, oczywiście. To właśnie fani powodują, że możemy grać na takim wysokim poziomie, na jakim gramy. Przychodzą na mecze, dopingują, więc minimum tego, co możemy im dać w zamian jest jakaś odpowiedź na ten doping. Cieszę się, że kibicom podoba się to, co robię i sama też mam z tego dużą satysfakcję.
— Twoją stronę zrobiła agencja Millie Vanillie, której współwłaścicielem jest twój mąż. W dziale portfolio na stronie firmy zauważyłam, że pracują również nad stroną Mileny Radeckiej.
— Zgadza się. Agencja zrobiła stronę dla Mileny, a także innych znanych postaci siatkówki, jak [Manon] Flier czy Neslihan [Darnell]. Robią także strony dla wielu postaci świata sportu czy show biznesu.
— Przedstawiłaś ich Milenie czy to ona się zainteresowała ich usługami?
— Cóż, mój mąż czasem przyjeżdża do mnie w odwiedziny, więc oczywiście przedstawiłam ich sobie i tak wyszło (śmiech).
— Dziękuję za rozmowę i powodzenia.
— Dziękuję, wzajemnie.