Czesko-słowacka para Pronaru
Lucie i Kati, albo jak ktoś woli "Lucyna" i "Kasia". Dwie sympatyczne siatkarki zza południowej granicy, które bardzo udanie zadebiutowały w PlusLidze Kobiet w barwach Pronaru-Zeto Astwa AZS Białystok.
- Trema była, musi być. Ale w czasie meczu czułam się już wspaniale. Nie spodziewałyśmy się chyba same, że tak dobrze nam pójdzie. Na turnieju w Mielcu była katastrofa. Powiedziałyśmy sobie, że nie możemy tak źle grać. To zwycięstwo doda nam teraz pewności siebie - mówi słowacka przyjmująca, Katarina Truchanova. Razem z czeską rozgrywającą, Lucie Muhlsteinovą, przyszły z Doprastavu Bratysława. Aklimatyzacja w Białymstoku przebiega szybko. W sklepie już nie ma problemów z zamówieniem towaru, na boisku język także przestał być barierą. Katarina używa coraz więcej polskich słów, posiłkując się mową ojczystą. Przeszła już prawdziwą próbę ogniową. Uczestniczyła w audycji w białostockiej rozgłośni Polskiego Radia. Na pytanie słuchacza, czy nie przeszkadzałoby jej, gdyby spotykała się chłopakiem niższym od siebie, odparła: "no. takiego malutkiego, to jeszcze nie miałam.". Oficjalnie Truchanova mierzy 181 centymetrów. W lidze słowackiej przypisywano jej wzrost 178. Chyba ta druga wersja jest bliższa prawdy. Przed spotkaniem z Farmutilem Piła przy postawie obu zawodniczek stały spore znaki zapytania. Podczas sparingów spisywały się nieźle, ale widać było, że potrafią więcej. Polska ekstraklasa jest bez wątpienia dużo silniejsza niż słowacka. Ligowy bój wyzwolił w nich jednak wielkie pokłady mobilizacji. Lucie umiejętnie poprowadziła grę drużyny i zdobyła kilka punktów serwisem. Katarina, w porównaniu do meczów towarzyskich, zaskoczyła wszystkich groźną zagrywką. Nie myliła się też w pozostałych elementach, kończąc sporo trudnych ataków. Pomyłki nie popełnili trenerzy: Dariusz Luks, który sprowadził obie zawodniczki oraz ich poprzedni szkoleniowiec Marek Rojko. Słowak tuż po transferach charakteryzował Lucie, jako mocną psychicznie, pracowitą dziewczynę. Katarina miała być silna fizycznie, szybka i dynamiczna. Te walory reprezentantki Czech i Słowacji potwierdziły w sobotę dorzucając niezłą technikę. Przy okazji, Rojko to brat urodziwej brunetki Danieli Rojkovej, którą kibice pamiętają z występów w Gwardii Wrocław. Truchanova, przed sezonem miała też propozycję z ligi francuskiej. Obie dziewczyny mogły zostać w klubie i wystąpić w europejskich pucharach. Zdecydowały się udać na północ. Nie żałują, bo rozgrywki zaczęły się wspaniale - miały wielki udział w pokonaniu wicemistrzyń Polski. To może być sezon Białegostoku, ale jak mówi z uśmiechem w naszym ojczystym języku Katarina: "Po-ma-lut-ku".
Powrót do listy