Czego wstydzi się Lucie Muhlsteinova
Lucie Muhlsteinova gra pierwsze skrzypce w reprezentacji Czech, ale na razie rywalizuje o miejsce w wyjściowym składzie AZS-u Białystok z Ewą Cabajewską.
Mimo, że to młodsza Lucie miała być pierwszą wystawiającą ekipy z Podlasia, piątkowe spotkanie z Pałacem Bydgoszcz niemal na pewno rozpocznie w gronie rezerwowych.
Główny powód to brak treningów z drużyną, ze względu na kolejny wyjazd z reprezentacją. Tym razem na turniej prekwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich. - Bardzo nam jej brakowało podczas przerwy. Dopiero wróciła i chyba postawię na zgraną z zespołem Ewę. W ten sposób unikniemy ewentualnych nieporozumień na rozegraniu. Lucie może wejść na boisko, jeśli gra nie będzie nam się układała albo na podwójną zmianę – mówi trener AZS-u Wiesław Czaja.
W Azerbejdżanie drużyna Muhlsteinovej, po grupowych zwycięstwach nad Węgrami i Ukrainą po 3:0, w półfinale uległa gospodyniom 1:3 (16:25, 25:19, 16:25, 23:25). Oznacza to, że Czeszki definitywnie pożegnały się z udziałem w Igrzyskach Olimpijskich w Londynie.
Nie jesteś raczej zadowolona z tego turnieju… - pytamy Muhlsteinovą.
- No jasne, że nie. Trzeba jednak przyznać, że z Azerkami nie grałyśmy wcale źle. One lepiej spisywały się w końcówkach setów. Prawda jest też taka, że gospodyniom w ważnych momentach pomogli też sędziowie.
Czy teraz skończyły się Twoje wojaże z reprezentacją?
- Tak i bardzo tego żałuję, bo to fantastyczna przygoda.
Wreszcie będziesz mogła jednak skupić się na treningach z AZS-em.
- Oj, trudno mi na ten temat rozmawiać. To dla mnie trochę frustrująca sytuacja, bo ostatnio weszłam w meczu w Łodzi na kilka punktów…
Trener powtarza, że trochę brakuje Ci jeszcze zgrania z koleżankami. Stąd taka decyzja.
- Możliwe, że tak jest. Ja nie mogę sama siebie oceniać. Natomiast mam swoje ambicje i nie jestem przyzwyczajona do stania w kwadracie. Nie po to przychodziłam do Białegostoku. Dla mnie to po prostu wstyd.