Czarne chmury nad Mielcem
Siatkarki Stali Mielec po raz ostatni wygrały 22 grudnia z Calisią 3:2. Od tamtej pory podopieczne trenera Wiesława Popika rozegrały cztery mecz z których każdy kończył się ich porażką 0:3. Nic więc dziwnego, że zespół spadł na przedostatnie miejsce w tabeli i coraz bardziej mieleckiej ekipie zagląda w oczy widmo baraży.
- Trudno powiedzieć co się dzieje z zespołem - zastanawia się przyjmująca Stali, Iwona Niedźwiecka. - Na treningach bardzo ciężko pracujemy. Nie oszczędzamy się. Nie wiedzieć czemu nie potrafimy przenieść tego, co wychodzi nam super na treningach, na mecz ligowy. Jednego jestem pewna, żadna z nas nie odpuszcza. Każda w meczu chce dać z siebie wszystko i robi wszystko, by wypaść jak najlepiej. Chyba po prostu brak nam szczęścia - twierdzi siatkarka mieleckiej ekipy, która mimo złej passy i spadku na przedostatnie miejsce w tabeli nie traci wiary. - Wierzę, że uda nam się utrzymać w lidze. Gdyby tak nie było przestałabym chodzić na treningi. Spakowałabym rzeczy i wróciła do domu, do Bielska-Białej. Jeszcze nie wszystko stracone. Grać trzeba do końca i będziemy tak robić - dodaje zawodniczka.
W swój zespół nie wątpi również szkoleniowiec Wiesław Popik. - Trzeba wierzyć w to, że będzie lepiej. Na treningach nam wychodzi, przyjdzie mecz i nie potrafimy grać - mówi trener Stali, który od pewnego czasu stawia na pozycji libero na Agatę Wilk. - Nie wiem czy Magda Banecka zagrałaby lepiej. Gdyby ona coś wnosiła na treningach, mógłbym na nią stawiać. Ona unika gry, chyba szybciej dogadam się z Agatą. To nie jest decyzja podjęta na podstawie jednego meczu, a pięciu czy sześciu. Jeśli Magda Banecka chce pracować, to może wkrótce wróci na pozycję libero - informuje Popik. Nowa libero mieleckiego zespołu nie ukrywa, że czuje się nieco inaczej w nowej roli. - Spoczywa na mnie większa odpowiedzialność - mówi Agata Wilk, która uważa, że największy problem zespołu tkwi w psychice. - Jednak akcja potrafi nas zdołować. Gramy w miarę wyrównany mecz i nagle przychodzi jedna akcji, która nam podcina nam skrzydła i w seri tracimy punkty - dodaje.
Do końca sezonu przed zespołem Stali zostało cztery mecze. Trzy rozegra na własnym boisku: z Gwardią Wrocław, Muszynianką i Farmutilem Piła oraz jeden wyjazdowy z AZS-em Białystok. W mieleckim obozie nie tracą wiary na uniknięcie baraży. - Nie wyszedł nam kolejny mecz. Nie będziemy spuszczać głów, są mecze, które jeszcze możemy wygrać. Będziemy walczyć - mówi kapitan Stali, Karolina Olczyk. Kluczowym wydaje się być najbliższy pojedynek z wrocławską Gwardią, którą w stolicy Dolnego Śląska Stal pokonała po dramatycznym meczu 3:2. - Nie jest dobrze i o tym wszyscy wiedzą. Gramy, jak gramy i gorzej chyba być nie może - mówi prezes Stali,Marian Grzanka. - Było spotkanie z trenerem, było z zawodniczkami i pewnie będzie musiało być kolejne. Dopiero po nim może będą jakieś ruchy. Nie mam jednak złotego środka, bo gdybym go miał, to dawno byśmy go zastosowali. Mam nadzieję, że z kolejnymi meczami zespół będzie grał coraz lepiej. Jeśli z Gwardią nie zdobędziemy trzech punktów, to trzeba się będzie szykować do baraży. Nie ukrywam, że już teraz o nich też myślimy - twierdzi prezes klubu z Mielca
Zanim jednak siatkarki Stali zagrają z Gwardią, czeka je we wtorek pierwszy pojedynek w ćwierćfinale Pucharu Polski z Farmutilem Piła, prowadzonym przez nowego trenera kobiecej reprezentacji Polski, Jerzego Matlaka. Szanse na zwycięstwo mielczanek są tylko iluzoryczne.
Powrót do listy