Chwilowa zadyszka czy...
Niespodziewanie łatwo siatkarki MKS Dąbrowa Górnicza rozprawiły się z wicemistrzyniami Polski z Piły, wygrywając z Famutilem 3:0 (25:22, 28:26, 25:19). MVP spotkania została Joanna Staniucha-Szczurek.
Z przedmeczowych zapowiedzi można było spodziewać się większych emocji. Siatkarki obu zespołów zapowiadały przecież zwycięstwo i walkę o każdy punkt. Słowa dotrzymały jedynie dąbrowianki. Zespół Farmutilu wypadł blado i z pewności stać go na znacznie więcej. Z taką grą trudno będzie pilankom zająć drugie miejsce w tabeli. - Nasza gra rzeczywiście nie była najlepsza, ale widać już zmęczenie - próbował tłumaczyć swoje zawodniczki trener Jerzy Matlak. - Gramy w europejskich pucharach, w Pucharze Polski, lidze i trudno jest utrzymać formę przez cały czas, zdarzają się słabsze chwile. Myślałem nawet aby poprosić o przełożenie tego meczu, aby moje zawodniczki trochę odpoczęły. Nie udało się. Mam nadzieję, że to tylko chwilowa zadyszka. - Przyznam szczerze, że spodziewałyśmy się większego oporu ze strony tego zespołu i, że mecz nie zakończy się po trzech setach - nie kryła radości Joanna Szczurek. Mecz był wyrównany, w pierwszym secie żadnej z drużyn nie udało się uzyskać przewagi większej niż dwa punkty. Dobrym posunięciem trenera MKS Waldemara Kawki było wprowadzenie na parkiet w połowie seta Marzeny Wilczyńskiej. Jej dobra zagrywka sprawiła sporo kłopotu siatkarkom z Piły. Trener Jerzy Matlak częściej sięgał po rezerwowe zawodniczki, jednak nie przyniosło to już takiego efektu. Drugi set wyglądał podobnie, choć w jego połowie lekką przewagę wypracowały sobie podopieczne trenera Matlaka. MKS przegrywał 15:18, ale wtedy w polu zagrywki pojawiła się Wilczyńska i zrobiło się 19:18 dla dąbrowianek. W nerwowej końcówce więcej zimnej krwi zachowały dąbrowianki, a ostatnie słowo należało oczywiście do Wilczyńskiej. Jej dokładna zagrywka okazała się za trudna dla libero Farmutilu Pauliny Maj. - Cieszę się, że tak zaskoczyłam tą zagrywką - skromnie przyznała po meczu atakująca MKS. - Chciałyśmy ten mecz bardzo wygrać, udowodnić tym samym, że potrafimy także zwyciężać z zespołami, które są wyżej od nas w tabeli. Niespodziewanie trzeci set rozpoczął się od prowadzenia MKS 4:0. Trener Matlak poprosił o czas, ale nie poprawiło to gry Farmutilu. Co prawda pilanki wróciły jeszcze na chwilę do gry, doprowadzając do remisu 10:10, nie zdołały jednak utrzymać tego tempa na dłużej i do głosu ponownie doszedł MKS. - Może tak działają na nas kamery telewizyjne - śmiała się Wilczyńska. - O ile dobrze pamiętam, to nie przegrałyśmy jeszcze meczu, który był transmitowany na żywo przez telewizję. Zmęczone pilanki nie były już w stanie podnieść się po ciosie zadanym przez MKS i od połowy seta praktycznie oddały pola rywalkom. - Naszym atutem była zagrywka, ale ważne jest to, że po raz kolejny dobry mecz zagrał cały zespół - podsumowała spotkanie kapitan MKS Magdalena Śliwa. Powrót do listy