Brakowało konsekwencji w końcówkach setów
- Brak konsekwencji z naszej strony, szczególnie w końcówkach setów - tak tłumaczy porażkę we Wrocławiu Marta Kuehn-Jarek. Jej zespół Pałac Bydgoszcz przegrał 2:3 z Impelem.
- Przywiozłyście z Wrocławia jeden punkt. Patrząc z perspektywy dwóch dni - jesteście zadowolone z tej zdobyczy?
- Teraz już można powiedzieć, że jesteśmy zadowolone. Ale w pierwszym momencie, bezpośrednio po pojedynku, było rozczarowanie, bo każdy chce wygrać.
- Co zadecydowało o waszej porażce?
- Brak konsekwencji z naszej strony, szczególnie w końcówkach setów.
- Pierwszy set zagrałyście bardzo dobrze i wygrałyście 25:19. Potem wyszłyście tą samą szóstką, Impel także, a sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Czy mogło to być wynikiem dekoncentracji, zbytniej pewności siebie?
- Myślę, że Impel zdecydowanie lepiej zaczął drugiego seta. Pogonił nas zagrywką, do tego doszło kilka nieudanych akcji. To nie jest zespół do bicia, to jest zespół bardzo dobry personalnie. Dziewczyny z Wrocławia po pierwszym secie, który przegrały, zaczęły grać lepszą siatkówkę, a u nas poziom ewidentnie spadł. Cieszy to, że potrafiłyśmy dogonić w czwartym secie i wyrównać stan na 2:2.
- Jak ocenisz grę Impelu pod kątem zmiany rozgrywającej? Rozegrania Mai Ognjenovic sprawiły wam więcej trudności niż w meczu w Bydgoszczy, kiedy grę Wrocławia prowadziła Kim Stealens?
- Każdy, kto oglądał ten mecz lub widział raport pomeczowy, nie będzie miał problemu z oceną tej sytuacji. To, co grały ich środkowe, które dostały pewnie taką sama ilość piłek jak skrzydłowe, mówi samo za siebie. Bez względu na to, czy przyjęcie miały lepsze czy gorsze, z piłek sytuacyjnych ich środek był uruchamiany non stop.
- Macie za sobą dwa pięciosetowe spotkania. Czy może to wpłynąć na waszą dyspozycję fizyczną w sobotnim starciu z Piłą?
- Nie. Dzisiaj miałyśmy jeden trening, później mamy spotkanie wigilijne. Jest taki czas, że nie mamy treningów dwa razy dziennie, tylko regenerujemy się do meczu sobotniego. Po spotkaniu we Wrocławiu odpoczynek był i to się liczy. Bardziej mentalnie trzeba się przygotować na walkę.
- W takim razie na co was stać w sobotę?
- Oczywiście wychodzimy z nastawieniem, żeby wygrać. W takiej sytuacji, jaka jest w tym roku w lidze, jeden punkt będzie mógł decydować o tym, kto będzie na miejscu dziesiątym, a kto na piątym. Chcemy grać dobrą siatkówkę, zdobywać punkty i wygrywać.
- Całkiem nieźle zaczęłyście rundę rewanżową. Z mojego punktu widzenia zespół gra lepiej m.in. w obronie. Wynika to z tego, że większy nacisk kładziecie na ten element na treningach?
- Nic takiego w treningach się nie zmieniło, co miałoby spowodować, że gramy lepiej w obronie. Myślę, że dużo zależy od tego, jaki jest przeciwnik, jakie lubi kierunki, jaką ma taktykę i od tego, jak my zagramy w formacji blok-obrona. Obrona nie bierze się z niczego, jeżeli nie ma bloku, nie ma obrony. Jeżeli blok nam się poprawił, obrona też wygląda inaczej. A z tego co pamiętam, w początkowej fazie rozgrywek zdarzało nam się na przykład mieć mniej niż pięć bloków w meczu. Teraz jest zupełnie inna sytuacja, ponieważ jesteśmy w bloku lepsze lub równorzędne z przeciwnikiem i to przekłada się na obronę.
- Każdy rywal podkreśla, że jesteście trudnym, niewygodnym przeciwnikiem. Pewnie również dlatego, że nie do końca wiadomo, jakiej gry można się spodziewać po młodych zawodniczkach. Jak długo młodzieńcza fantazja i nieprzewidywalność będą waszymi atutami?
- Póki nie zagramy gorszego meczu. Jak na razie dużo rzeczy nam wychodzi, oczywiście dużo jest do poprawienia. Gramy bardzo zespołowo, myślę, że w tym jest klucz do sukcesu. Jeżeli zaczną nam wypadać pojedyncze ogniwa, już to nie będzie wyglądać tak, jak do tej pory.
- Jak takie urazy, jak Rity Liliom czy Eweliny Krzywickiej, wpływają na zespół pod względem psychicznym?
- To jest przykre dla każdego zawodnika, ale niestety sport jest brutalny. Jest tyle dziewczyn na każdą pozycję, że mamy zmianę i bez problemu kolejna osoba się dopasowuje, bo każdy chce grać. Myślę, że Rita bardzo szybko wróci po zabiegu, Ewelina szybko doszła do siebie, i obie wrócą do zespołu. I nie będzie to miało większego znaczenia, ponieważ jest nas dużo, każda ma ten sam cel i najważniejsze jest w tym momencie, żeby wygrywać i zdobywać punkty, a nie kto gra. Myślę, że każda z nas mając do wyboru granie lub zwolnienie swej pozycji koleżance po to, żeby wygrać, wybrałaby to drugie.
- Czego życzyć tobie i zespołowi na święta Bożego Narodzenia?
- Przede wszystkim punktów. A poza tym spokojnego odpoczynku w rodzinnym gronie i miłej, świątecznej atmosfery. To się przyda, bo rzadko jesteśmy w domu.
W takim razie tego wam życzę. Dziękuję za rozmowę.