Bohater olimpijskiego challenge'u
Krystian Pachliński, asystent Stefano Lavariniego, w drugim secie meczu z Włochami, niespodziewanie zażądał challenge'u. Jako jedyny zauważył bowiem, że rywalka dotknęła siatki, a Polska zdobyła 26. punkt i wyrównała wynik na 1:1. - Bohaterkami są zawodniczki, nie ja - podkreśla.
W drugiej partii Polska prowadziła 25:24 i po obronie miała piłkę po swojej stronie. Wtedy niespodziewanie zabrzmiał sygnał systemu challenge. Zaskoczone były siatkarki, a trener Lavarini sprawiał wrażenie, jakby chciał rzucić w swojego asystenta notatnikiem. - To prawda, też miałem takie odczucie - śmieje się Pachliński, który nacisnął przycisk na tablecie. Ryzykował dużo, bo w razie pomyłki nasza drużyna straciłaby punkt. Błędy rywalek nie sygnalizowały polskie zawodniczki. - W emocjach nie zauważyły, ale ja widziałem, jak włoska środkowa po wylądowaniu po skoku broni się przed wpadnięciem w siatkę. Nie wiem, dlaczego sędzia tego nie widziała - opowiada szkoleniowiec. Dodaje też, że jego decyzja była odruchem i dopiero w czasie sprawdzania zaczął się zastanawiać, czy miał rację.
Okazało się, że siatki dotknęła włoska środkowa i Polska zdobyła decydujący punkt. Pojawiły się głosy, że Pachliński był bohaterem meczu. - Nie, nie jestem bohaterem, bo trzeba było jeszcze wygrać trzeciego i czwartego seta - przypomina. Zwykle decyzje w sprawie sprawdzenia akcji konsultuje z Nikolą Vettorim, drugim trenerem reprezentacji.
Zwróciliśmy uwagę na niedoskonałości i wzięliśmy to na siebie. Kilka razy wyłapaliśmy przejście linii i inne błędy. Ale jak to w challenge'u: raz się wygrywa, a raz przegrywa. Teraz się udało, a to najważniejsze - mówi Pachliński.
Kim jest bohater ostatniej akcji w drugim secie? 35-letni Pachliński grał w siatkówkę, w pierwszoligowych drużynach, m.in. w Ślepsku Suwałki, AZS-ie Poznań, Morzu Bałtyku Szczecin, GTPS-ie Gorzów Wielkopolski i Wkręt-Mecie Domeksie Częstochowa. - W wieku 30 lat skończyłem studia i zacząłem pracę jako trener w Mielcu. Prowadziłem juniorów, a następnie zostałem asystentem Romana Murdzy w Stali - opowiada. W 2019 roku wyjechał na Węgry, gdzie asystował Jakubowi Głuszakowi w Vasasie Obuda Budapeszt i reprezentacji.
Gdy Głuszak w 2021 roku przeniósł się do Grot Budowlanych Łódź, Pachliński też trafił do łódzkiego klubu, w którym następnie pomagał Maciejowi Biernatowi, pomagając w zajęciu trzeciego miejsca w poprzednim sezonie. - Krystian Pachliński jest realistą-pesymistą, ja jestem realistą, a prezes Marcin Chudzik [prezes klubu] optymistą, który zawsze zakłamuje rzeczywistość. Jest to mieszanka ludzi, którzy wymyślają ciśnienie, ale to działa - tłumaczył Biernat, trener poprzedniego sezonu w TAURON Lidze.
- Czytałem to, ale nie do końca się zgadzam - śmieje się Pachliński. - Jestem realistą, chłodno wszystko oceniam - dodaje. Młodego trenera docenił selekcjoner reprezentacji Polski powołując go do sztabu. - Historia zatoczyła koło i wcisnąłem challenge - żartuje. To nie koniec, ponieważ Lavarini przenosi się do Fenerbahce Stambuł, zwycięzcy Ligi Mistrzów. Pomagać mu będzie Pachliński. - Dostałem propozycję od Stefano, zastanowiłem się i razem z rodziną podjęliśmy decyzję o wyjeździe do Turcji. Ważne, że będą w Stambule z moimi bliskimi, bo na Węgrzech dwa lata byłem sam - wspomina.
W Fenerbahce będzie pracować z Magdaleną Stysiak, która będzie atakującą mistrza Turcji. Liderka polskiej kadry będzie więc pracować z trenerami reprezentacji w sezonie przedolimpijskim. Czy po sukcesach w 2023 roku i dobrej postawie w ubiegłorocznych mistrzostwach świata Polska jest w stanie na stałe utrzymać się w światowej czołówki?
Powrót do listyNasza drużyna potrzebowała impulsu, żeby zacząć wygrać z mocnymi rywalami. Na tym poziomie raz się wygrywa, raz przegrywa, lecz dziewczyny uwierzyły, że mogą rywalizować jak równy z równym z najlepszymi w rankingu. Pokazały to w tym i poprzednim sezonie - kończy Pachliński.