Błażej Krzyształowicz: w niedzielę czeka nas trudny i wymagający mecz
W drugim meczu półfinałowym TAURON Pucharu Polski Kobiet na parkiecie Hali Nysa zmierzyły się drużyny Grota Budowlanych Łódź oraz E.LECLERC Moya Radomki Radom. Trzy sety wystarczyły siatkarkom z województwa łódzkiego, by rozstrzygnąć losy rywalizacji na swoją korzyść, a statuetką dla najlepszej zawodniczki uhonorowana została środkowa Małgorzata Lisiak.
Podobnie jak miało to miejsce w pierwszym meczu półfinałowym, końcowy wynik nie do końca odzwierciedla emocje, które panowały na boisku. Zwłaszcza w drugiej partii radomskie siatkarki miały sporą szansę na zwycięstwo, dzięki wypracowanej niemal od początku seta przewadze. Ostatecznie jednak łodzianki zmobilizowały się do walki i wyrwały rywalkom tę partię, zwyciężając na przewagi (27:25).
- Ogromnie się cieszę, że wygrałyśmy i awansowałyśmy do jutrzejszego finału. Grałyśmy bardzo cierpliwie i to w dużym stopniu nam pomogło. Wiadomo, że zdarzały nam się przestoje – to jest rzecz, nad którą na pewno będziemy musiały popracować, ale myślę, że każda z nas indywidualnie, w swojej głowie. W tym momencie najważniejsze jest dla nas to, że odniosłysmy zwycięstwo i naprawdę mamy się z czego cieszyć - powiedziała po spotkaniu rozgrywająca Grota Budowlanych Łódź, Julia Nowicka.
Młoda rozgrywająca powróciła do gry po krótkiej przerwie spowodowanej kontuzją i nie kryła, że była to dla niej ogromna radość.
– Po tej przymusowej przerwie od treningów przyznaję, że powrót do siatkówki był dla mnie czystą przyjemnością. Byłam bardzo spragniona grania i cieszę się, że głównie za sprawą świetnej roboty naszego fizjoterapeuty, mój powrót na parkiet odbył się w tak ekspresowym tempie - dodała.
O powrocie do regularnej gry swojej podopiecznej wspomniał także szkoleniowiec zwycięskiego zespołu, Błażej Krzyształowicz. – Nie jest to żadną tajemnicą, że przez większą część sezon graliśmy z Julką w podstawowym składzie i to ona jest naszą nominalną rozgrywającą. Dzisiejszy mecz pokazał, że końcu złapaliśmy swój rytm, którego w ostatnim czasie nam brakowało i myślę, że mniej więcej wróciliśmy do poziomu, który prezentowaliśmy przed jej kontuzją.
W niedzielnym finale o Puchar Polski łodzianki powalczą z Grupą Azoty Chemikiem Police, z którą dwukrotnie już w tym sezonie wygrały, nie oznacza to jednak, że drużyna ma już gotową i pewną receptę na sukces.
– Wszystkie względy emocjonalne będziemy starały się odłożyć na bok, żeby nie wywierać na sobie jeszcze dodatkowej presji. Nie miałyśmy jeszcze okazji zagrać z Chemikiem w ustawieniu z Olgą Strantzali, więc jestem przekonana, że ten punkt pojawi się na analizie wideo. Czy to będzie jeszcze dzisiaj wieczorem, czy już jutro rano – nie wiem, ale na pewno będziemy chciały wygrać, więc będziemy gotowe na odprawę o każdej porze (śmiech) - zapewniła Nowicka.
– Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że Police to dla nas wymarzony rywal, proszę mi uwierzyć, że fakt, że dwukrotnie w tym sezonie z nimi wygraliśmy, nic już w tym momencie nie znaczy. To jest topowy zespół, a dziewczyny mają na koncie wiele meczów o najwyższą stawkę. Te porażki mogą je jeszcze w pozytywny sposób bardziej nakręcić i zmobilizować, bo będą chciały się na nas odegrać. Na pewno czeka nas trudny i wymagający mecz, w którym nie będzie jednego klucza do zwycięstwa. Wszystko będzie musiało się idealnie zazębić, żebyśmy mogli rozstrzygnąć go na swoją korzyść - zakończył trener Krzyształowicz.