Błażej Krzyształowicz: każdy z naszych sukcesów jest tak samo ważny
LSK: Macie Superpuchar i Puchar Polski na koncie, do tego doszedł jeszcze brązowy medal - chyba trudno się nie cieszyć z tak udanego sezonu?
BŁAŻEJ KRZYSZTAŁOWICZ (trener Grot Budowlanych Łódź): Dla nas to był ciężki sezon. Mieliśmy wzloty i upadki jeśli chodzi o formę i personalne kontuzje, choć każdy zespół w większym czy mniejszym stopniu to miał, ale nas dosyć ostro męczyły i to w ważnych momentach. Na pewno był niedosyt po przegranym trzecim meczu półfinałowym z Chemikiem. Była taka sportowa złość. Nie że oczekiwaliśmy tego, że wejdziemy do finału i lekko „pykniemy” Chemik. Nie udało się nam w bardzo ważnym momencie ograć Chemika. Reasumując jednak po tym ostatnim meczu w Rzeszowie jesteśmy bardzo zadowoleni z tego jak zakończył się ten sezon.
Z tych trzech sukcesów w tym sezonie - który pana najbardziej cieszy?
BŁAŻEJ KRZYSZTAŁOWICZ: Każdy z nich miał w sobie coś niepowtarzalnego, ważnego i wyjątkowego. Co by nie mówić - wygraliśmy Puchar Polski z naszym rywalem zza miedzy, ŁKS-em i to bardzo fajnie smakowało. W tej rywalizacji o brąz z Rzeszowem też pokazaliśmy bardzo dobre granie i trzeba powiedzieć, że poziom tych meczów był fajny, z horrorem w końcówce. Pojawiły się u nas duże problemy z kontuzjami. W połowie III seta Gabi Polańska doznaje kontuzji kolana i gra na środkach przeciwbólowych z problemami, więc bardzo smakuje to zwycięstwo. Tak samo jak Superpuchar Polski, gdzie w końcu wygraliśmy ważny mecz z Chemikiem. Udawało się nam wygrywać mecze z nimi, ale jakby to nie prowadziło do żadnego sukcesu.
Z tego sezonu co najbardziej pan zapamięta?
BŁAŻEJ KRZYSZTAŁOWICZ: Na pewno naszą falująca grę. Potrafiliśmy rozgrywać naprawdę bardzo dobre spotkania z mocnymi rywalami, ale jednocześnie oddawaliśmy punkty z zespołami, które ligowe zmagania zakończyły w dolnych rejonach tabeli. Tym sobie też trochę zablokowaliśmy drogę do finału, bo Chemik to pokazał, że był najlepszą drużyną na przestrzeni całego sezonu i wygrał po raz kolejny tytuł. My natomiast zmierzyliśmy się z Policami już w półfinale właśnie poprzez te przegrane ww. mecze. Takie falowanie w naszych poczynaniach było bardzo widoczne.
W tym ostatnim meczu w Rzeszowie też było trochę tego falowania i nerwów. Prowadziliście 2-0, była piłka meczowa na zakończenie meczu w trzech setach, ale dopiero tie-break wyłonił brązowego medalistę.
BŁAŻEJ KRZYSZTAŁOWICZ: W tym meczu graliśmy bardzo dużo naszymi środkowymi i dlatego w pierwszych dwóch setach był taki, a nie inny wynik. Była bardzo dużo skuteczność i regularnie punktowaliśmy. Później trochę Rzeszów „zasadził” się na nasze środkowe i już zdecydowanie ciężej nam się grało. Doprowadziliśmy do końcówki na styku, ale nie wykorzystaliśmy piłki meczowej, a IV set był już pokłosiem tego co się stało wcześniej. Zespół miał ciśnienie i ciężko było dziewczynom patrzeć sobie w oczy i twardo grać. Dobrze, że wróciliśmy na tie-breaka z lepszą postawą i większym animuszem, bo w takich momentach to trzeba już włączyć bardzo mocno serducho, żeby móc myśleć o pozostaniu w grze.
Gdy Developres zaczął odrabiać straty i doprowadził do tie-breaka, gdzieś przez głowę nie przechodziły czarne myśli, że ten brąz gdzieś się oddala? Nie tak dawno w hali na Podpromiu działy się cuda i w podobny sposób odrodził się ŁKS…
BŁAŻEJ KRZYSZTAŁOWICZ: Cuda dzieją się wszędzie. My przecież w drugim meczu z Developresem przegrywaliśmy w III secie 9:15 i odwróciliśmy wynik. Zresztą w tym jak i poprzednim sezonie wychodziliśmy z różnych opresji wydawać by się mogło niemożliwych do odwrócenia. Gdybym jak tak zaczął myśleć, to bym stracił kontrolę nad zespołem, więc staram się takie coś szybko wyrzucić z głowy.
Po tak udanym sezonie w kolejnym apetyt nie może być chyba mniejszy na następne sukcesy?
BŁAŻEJ KRZYSZTAŁOWICZ: To wszystko jest uzależnione od budżetu i jak się będzie w stanie zbudować zespół. Bo wiadomo, że apetyty zawsze są wysokie, ale trzeba też przed sezonem spojrzeć na to czym się dysponuje - jakim budżetem zawodniczkami i nie rzucać słów na wiatr, że w tym sezonie gramy o medale.
Jak zatem może wyglądać pana zespół w przyszłym sezonie. Szykują się duże zmiany? Pan zostaje na stanowisku?
BŁAŻEJ KRZYSZTAŁOWICZ: Mam nadzieję, że nie zostanę zwolniony, bo kończy mi się kontrakt. My jesteśmy takim zespołem, który robi dosyć mało ruchów przed zakończeniem sezonu. Wiadomo, że rozmawiamy z zawodniczkami, przede wszystkim tymi naszymi, ale nie chcemy im też mącić głowy przed tymi najważniejszymi meczami. Te wszystkie transferowe „szachy” u nas nabiorą teraz rozpędu, a co do budżetu, to niestety nie wiem jakim będziemy dysponować i o to trzeba pytać prezesa.
Powrót do listy