Bielszczanki wyeliminowały słynną Urałoczkę!
W obliczu gładkiej porażki w Rosji wydawało się, że ekipie BKS-u Aluprof ciężko będzie o awans do fazy ćwierćfinałowej Pucharu CEV. Tymczasem bielszczanki dokonały niemożliwego triumfując 3:0 (27:25, 26:24, 25:17), a następnie 15:8 w „złotym secie”, gwarantując sobie miejsce w kolejnej rundzie rozgrywek.
Szkoleniowiec bielszczanek Mariusz Wiktorowicz zaskoczył desygnując od początku meczu Joannę Frąckowiak w miejsce Natalii Bamber-Laskowskiej. Manewr szybko okazał się trafiony, bo miejscowe zanotowały świetne otwarcie potyczki rewanżowej z Rosjankami. Po dobrym zbiciu wspomnianej atakującej przewaga BKS-u Aluprof sięgnęła pięciu punktów (10:5). Przyjezdne długo nie potrafiły znaleźć rytmu. Popełniały sporo błędów własnych, słabo przyjmowały również zagrywkę. Dopiero od stanu 23:20 dla gospodyń, po kolejnej reprymendzie trenera Nikołaja Karpola, ekipa Urałoczki zniwelowała straty. W zażartej końcówce bielszczanki ostatecznie wybroniły się, choć setową piłkę miały również Rosjanki.
Bliźniaczo wyglądała druga odsłona. To bielski zespół dyktował warunki konsekwentnymi poczynaniami, stąd kilka „oczek” różnicy na wstępie seta (11:8). Finisz znów był jednak dramatyczny. Przyjezdne coraz częściej dowodziły siły swojego ataku, z kolei bielszczanki miały kłopoty z silną zagrywką rywalek. Losy partii ponownie rozstrzygnęły się w grze na przewagi, a wiodącą rolę w szeregach BKS-u Aluprof odgrywały Frąckowiak oraz Alexis Crimes.
Mimo gorszego startu w kolejnego seta, przy zagrywkach eks-bielszczanki Luby Jagodiny, to gospodynie wykazywały się większą pewnością siebie. Już podczas premierowej przerwy technicznej BKS Aluprof dysponował skromną zaliczką, a gdy znakomity fragment gry miała Liesbet Vindevoghel i jej koleżanki, na tablicy wyników odnotowaliśmy komfortową przewagę (14:8). Trener Karpol denerwował się, strofował swoje podopieczne, ale miejscowe grały niczym w transie, niesione dodatkowo żywiołowym dopingiem fanów. Przykładem as serwisowy po wejściu Magdaleny Baneckiej czy znakomite zagrania na siatce Gabrieli Wojtowicz. Nieunikniony „złoty set” stał się faktem wobec okazałego triumfu BKS-u Aluprof 25:17.
W decydującej rozgrywce nie było już mowy o jakiejkolwiek taryfie ulgowej, bo awansować do kolejnej rundy chciały obie drużyny. Pewniej w seta wkroczyły gospodynie i przy ich prowadzeniu 6:3 trener Urałoczki poprosił o przerwę. Fenomenalnie dysponowana Frąckowiak zapewniła swojemu zespołowi kolejne, jakże cenne zdobycze, zwiększające dystans do pięciu punktów! A później było nerwowo jeszcze tylko na moment, gdy Rosjanki odrobiły część pokaźnych strat. Po kontrze zakończonej atakiem Wojtowicz siatkarki BKS-u Aluprof mogły świętować awans, co przed rywalizacją, a tym bardziej meczem rewanżowym, zdawało się nierealne.
– To bez wątpienia sukces dla nas. Tylko możemy się cieszyć. Zrealizowaliśmy założenia przedmeczowe, bo byliśmy lepiej przygotowani. Wiedzieliśmy, że stać nas na powalczenie z tak mocnym przeciwnikiem. Graliśmy całym zespołem, co świadczy o naszym wyrównanym składzie – stwierdził po spotkaniu szkoleniowiec bielszczanek Mariusz Wiktorowicz.
Radości nie było widać na twarzach Luby Jagodiny, kapitan rosyjskiej drużyny: – Przykro, że złoty set przegrałyśmy bez walki. Dwa sety grałyśmy w miarę nieźle z szansami na zwycięstwo. Młodym zawodniczkom chcieliśmy dać jednak szansę, by wiedzieć kto może pomóc w lidze rosyjskiej, bo to nasz priorytet – zauważyła na pomeczowej konferencji prasowej.