Bez niespodzianki w Bielsku-Białej
Choć siatkarki AZS-u Białystok walczyły o punkty w konfrontacji z BKS Aluprof, to poległy w jednostronnej potyczce 3:0 (25:18, 25:20, 25:16). MVP meczu została Koleta Łyszkiewicz.
Do spotkania 3. kolejki ORLEN Ligi BKS Aluprof przystąpił w roli zdecydowanego faworyta. Początek pokazał jednak, że bielszczanki wcale łatwej przeprawy mieć nie będą. Grające bez respektu siatkarki AZS-u Białystok uzyskały nawet nieznaczną przewagę, w czym spora zasługa świetnie spisującej się w ataku, leworęcznej Esdelle Krystle. Gdy jednak na zagrywce pojawiła się Milada Bergrova, to gospodynie przejęły inicjatywę (12:8). Wobec kilku "oczek" zaliczki trener Wiesław Popik mógł pozwolić sobie na podwójną zmianę. Dobrze w tym secie prezentowała się Ewelina Sieczka, której as serwisowy przyniósł BKS Aluprof prowadzenie 22:16, pewnie dowiezione do ostatniej piłki - efektownego bloku Moniki Czypiruk-Solarewicz na Channon Thompson.
Kolejną partię przyjezdne też zaczęły nieźle, ale jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną straciły koncentrację, dając bielszczankom odskoczyć na dwa punkty po skutecznych zbiciach Elisy Celli. Po następnych dobrych akcjach gospodyń, przy stanie 12:8 dla BKS Aluprof, o czas prosić musiał trener Czesław Tobolski. Krótki zryw umożliwił białostoczankom nawiązanie kontaktu, ale po reprymendzie udzielonej przez bielskiego szkoleniowca wszystko wróciło do przewidywanego scenariusza. Przyznać trzeba jednak, że miejscowe popełniały niewymuszone błędy, a kłopoty sprawiała im atakująca AZS-u. Ostateczny wynik seta to 25:20 na korzyść faworyta.
W trzeciej odsłonie ekipa ze stolicy Podlasia zdołała wypracować dwa punkty przewagi (7:5), ale przy zagrywce Kolety Łyszkiewicz gospodynie odrobiły dystans z nawiązką (9:7). Po "czapiach" Joanny Wołosz i Elisy Celli mieliśmy już 12:8 dla niepokonanej w tym sezonie drużyny. Wobec utrzymującej się różnicy trener Tobolski poprosił o przerwę przy wyniku 15:19 z punktu widzenia swojego zespołu, ale na zmianę obrazu wydarzeń na parkiecie było już zdecydowanie zbyt późno. Rozpędzone gospodynie zwyciężyły 25:16, a w całym spotkaniu pewnie za trzy punkty.
- Dla nas to kolejny mecz z mocnym przeciwnikiem. I cóż, dajemy sobie czas, bo te spotkania, w których wygrywać powinniśmy i musimy są dopiero przed nami. Dziś naszych założeń taktycznych nie realizowałyśmy odpowiednio, zwłaszcza w zagrywce - powiedziała po spotkaniu Ewa Cabajewska, kapitan AZS-u Białystok.
- Bardzo ważne jest to, że wygrywamy na początku sezonu w tych meczach, które powinniśmy rozstrzygać na swoją korzyść. Kluczem w dzisiejszym meczu była zagrywka - zauważyła kapitan BKS Aluprof Milada Bergrova.
Z kolei trener gości Czesław Tobolski nadmienił, że jego zespół w trzecim kolejnym spotkaniu bez zwycięstwa w tym sezonie zaprezentował się w niedzielne popołudnie najsłabiej. - BKS wypunktował nas, grał konsekwentnie i nie pozwolił nam pograć. Może stąd właśnie taka, a nie inna postawa z naszej strony - skomentował opiekun białostoczanek.
- Cieszą trzy punkty, bo mamy jeszcze sporo do poprawienia. Na pochwały zasługuje zagrywka i gra blokiem. Byliśmy faworytem, a rywalki nie miały nic do stracenia. Dlatego też nie był to tak łatwy mecz - podsumował trzysetową potyczkę szkoleniowiec zwyciężczyń Wiesław Popik.
Przed jego zespołem już w środę pucharowy mecz w Brnie.