Bartłomiej Dąbrowski: gdyby nie pomoc dziewczyn, to tego medalu by nie było
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Po ostatniej piłce meczu z Chemikiem w zespole wybuchła ogromna radość niczym ze złotego medalu. Choć to tylko brąz, to w tej całej sytuacji on ma chyba nieco smaku złota?
BARTŁOMIEJ DĄBROWSKI (trener Developresu SkyRes Rzeszów): Dla mnie jest złoty, choć na pewno apetyty były większe. Było jednak o co grać po tych przegranych półfinałach. Uważam, że ten zespół miał i ma ogromny potencjał. Jestem bardzo dumny z drużyny, bo to co nasze dziewczyny zrobiły w ostatnim czasie, to jest coś niesamowitego. Gdyby nie one, to moja praca nie miałaby totalnie znaczenia. Ja je poprosiłem o pomoc i one mi jej udzieliły.
- W tych ostatnich meczach z Chemikiem dwukrotnie zespół przegrywał 0-2 i w kolejnych setach stał nad przepaścią, a jednak zdołał się podnieść i wyszarpać brązowy medal.
- Wykonaliśmy kawał ciężkiej pracy. Chcieliśmy to nasze granie minimalnie zmienić. Nie totalnie przekształcić, dlatego, że praca z trenerem Micellim zaowocowała tym, że graliśmy w finale Pucharu Polski, byliśmy drugim zespołem po rundzie zasadniczej i to o czymś świadczy. Wszyscy wykonaliśmy naprawdę kawał ciężkiej pracy w tym roku, ale przede wszystkim dziewczyny.
- Po objęciu posady pierwszego szkoleniowca dużo pan pozmieniał z zespole?
- Nie. Chciałem, żebyśmy po prostu cieszyli się siatkówką w tych ostatnich dwóch tygodniach. Zależało mi na tym, żeby te ostatnie dni były najpiękniejszymi dniami w tym sezonie. Wynik wynikiem, jest piękny, bo mamy medale na szyjach, ale chciałem, żeby te dziewczyny były uśmiechnięte; to było dla mnie najistotniejsze. Gdybyśmy byli smutni, zapłakani, z bolącymi częściami ciała już po tym sezonie - myślę, że nie byłoby takiego wyniku. Dziewczyny stwierdziły jednak, że chcą grać dalej, walczyć, coś ugrać i to osiągnęły.
- Z tego sezonu co panu najbardziej zostanie w pamięci?
- Ten sezon to był dla mnie jeden wielki cholerny rollercoaster. Przez przypadek znalazłem się w Rzeszowie, bo już byłem w innym miejscu. Trener Micelli wyciągnął mnie z tego miejsca. Jestem mu bardzo wdzięczny za naszą 8,5 miesięczną współpracę. To był wspaniały nauczyciel i w ogóle Lorenzo jest wspaniałym człowiekiem. Zawdzięczam mu naprawdę bardzo dużo i dziękuję mu z tego miejsca za to co mi dał i że mogłem z nim pracować. Później przez tą sytuację, która się wydarzyła i wywołała bardzo dużo emocji – postarzałem się chyba o 20 lat. Włosy mi wypadają, a teraz jeszcze bardziej zaczynają mi wypadać. Cieszę się jednak, że skończyło się to tak jak się skończyło, czyli medalem.
- Co dalej z trenerem Bartłomiejem Dąbrowskim, brązowym medalistą LSK. Zostaje w Rzeszowie, czy może ma jakieś inne oferty?
- Ja mam bardzo duży dystans do tego. Jest euforia, ale mam też dużo pokory. Jestem młodym facetem i niczego jeszcze tak naprawdę nie osiągnąłem, więc muszę mierzyć siły na zamiary. Gdyby nie pomoc dziewczyn, to tego medalu by nie było. Nie mogę tego brać na siebie, to jest ich sukces i jestem im bardzo wdzięczny za to, że jak je zapytałem czy mi pomogą, to wszystkie powiedziały tak. Jestem z nich bardzo dumny i mocno im dziękuje.
- Czyli są z pana strony chęci pozostania w Rzeszowie?
- Oczywiście, Rzeszów bardzo mi się podoba. Mamy wspaniały klub na poziomie europejskim. Nie mamy problemów absolutnie z niczym. Klub nam zapewnia wszystko to co jest nam potrzebne do pracy. Myślę, że chęci współpracy są z obu stron, więc ja nie chciałbym się stąd nigdzie wybierać.
Powrót do listy