Bajka o Zaroślińskiej
Centymetrów, czołowych klubów w życiorysie i wczesnego debiutu w kadrze - tego brakuje Katarzynie Zaroślińskiej żeby dorównać najlepszym polskim zawodniczkom jak Małgorzata Glinka. Ale charakterem i ambicją nie ustępuje największym mistrzyniom.
Sama właśnie się nią stała. Zdobyła jedno z najważniejszych trofeów w Polsce. Pierwszy w krótkiej historii jej klubu. - Ogromna radość! Ogromna ogromna ogromna radość! - niczym stara zacięta płyta powtarzała 23-letnia atakująca Organiki Katarzyna Zaroślińska, MVP spotkania finałowego. - Siatkówka jest taką dyscypliną w której wszystko się może zdarzyć. Wierzyłam, że wygramy i tak się stało. Też jesteśmy dobrym zespołem. Rywalki miały w swoich szeregach brązowe medalistki mistrzostw Europy, ale nam też nie brakuje dobrych zawodniczek. I młodych. Byłyśmy bardzo zmobilizowane. Bardzo chciałyśmy wygrać. Zagrałyśmy na dobrym poziomie.
Jednak zagrać tak dobrze dzień po dniu jest ciężko. I ciężko wymagać takiej sztuki od potencjalnie najsłabszego uczestnika turnieju. Jednak pokonanie obrończyń trofeum - BKS-u Aluprofu Bielsko-Biała zamiast pochłonąć wszystkie siły tylko dodało skrzydeł. - Położyłam się wcześnie spać, zażyłam witaminki, magnez. Sił było dwa razy więcej niż pierwszego dnia – mówiła Zaroślińska.
Pewności siebie też nie brakowało. Oto krótka retrospekcja: set drugi. 25:20. Goliat chwieje się na nogach. Łodzianki obejmują prowadzenie. Jak zwykle po wygranym punkcie schodzą się do kółka na środku boiska. Kapitan zespołu Małgorzata Niemczyk mocno obejmuje koleżanki w uścisku. Przytrzymała je chwilę dłużej niż zwykle. - Powtarzała, że jesteśmy lepsze i wygramy - wspomina Zaroślińska (w miarę możliwości - emocje i adrenalina zrobiły swoje). - Gosia to nasza podpora. Kiedy wchodzi na boisko od razu jesteśmy pewniejsze. To jest nasz dobry duszek - dodała atakująca Organiki. - Poza boiskiem jest wspaniałą osobą i na nim również. Uwielbiam Gosię! Myślę, że cały zespół również.
Poza Niemczyk - łodzianką Zaroślińska uwielbia też całą Łódź. Tam się odnalazła. Gra świetnie, święci sukcesy, razem z koleżankami, które bardzo polubiła. - W Łodzi bardzo mi się podoba. Atmosfera, klub, koleżanki. Samo miasto jest bardzo fajne. Jest tu dużo ludzi, którzy chcą rozwijać siatkówkę. Fajny klimat poza boiskiem i na nim. Nie myślę o tym, gdzie zagram w przyszłym sezonie, ale najbardziej prawdopodobne jest to, że zostanę w Łodzi. Tu jest po prostu fajnie! - szczęśliwej zawodniczce brakowało słów.
To może być dopiero początek bajki. - Kasia na pewno dostanie powołanie - stwierdził w czasie turnieju w Poznaniu drugi trener reprezentacji Piotr Makowski. Nie będzie to pierwsze powołanie w karierze Zaroślińskiej, ale być wreszcie prawdziwa przepustka do „wąskiej” kadry. - Na pozycji prawoskrzydłowej jest bardzo duża konkurencja, ale nikt nie jest skreślony z szóstki tylko dlatego, że się inaczej nazywa. Każdy kto dostanie powołanie ma szansę zaistnieć w reprezentacji.
Każdy też o tym marzy, a już na pewno pełna energii Zaroślińska. - Jasne, że dojrzałam do grania w kadrze. Pytanie tylko, czy mam takie umiejętności, które wystarcza na reprezentację - powiedziała. - Kasia miała nierówny turniej, ale pokazała swoje ogromne możliwości - odpowiedział pomocnik Jerzego Matlaka.
Małgorzata Glinka miała 24 lata kiedy sięgnęła po pierwsze złoto mistrzostw Europy i tytuł MVP turnieju. Zaroślińska nie ma jednak tak imponujących warunków ani doświadczenia w szeregach najsilniejszych drużyn. Z poprzednim klubem - Stalą Mielec biła się o utrzymanie. Wcześniej grała w Skra Bełchatów, która walczyła o pierwsze miejsce, ale na zapleczu ekstraklasy. Ale charakter ma do Glinki trochę podobny. Bezpośrednia, otwarta, uśmiechnięta. W uszach błyszczy minimum sześć kolczyków. Może i ona zabłyśnie, a jej kariera wybuchnie jak dynamit. Jak talent Joanny Kaczor, która po kilku latach w Stanach Zjednoczonych i roku w PlusLidze Kobiet doprowadziła naszą kadrę na podium czempionatu Starego Kontynentu. Miała wtedy 23 lata. Tyle co Zaroślinka.
Wszystko zależy od postawy łódzkiej atakującej. I postawy reszty zawodniczek. Czy znowu nie odmówią kadrze? Nie dopadną ich kontuzje? Bo - mimo wszystko - wydaje się, że dopiero wtedy będzie miała szansę pokazać na co ją stać. I spełnić sportowe marzenie. Choć przed pójściem do Szkoły Mistrzostw Sportowego w Sosnowcu siatkówka była tylko jedną z dyscyplin jakie uprawiała. Trenowała głównie lekkoatletykę. Musiała wybierać. Przez dobre warunki fizyczne trenerzy nakierowali ją na siatkówkę. Na szczęście, bo w grupie czuje się naprawdę dobrze. - Nie trenowałam lekkoatletyki tak profesjonalnie żeby to dobrze porównać, ale rzeczywiście odnajduję się w sportach zespołowych. Kobiety mają różne charaktery. Czasami mamy lepszy dzień, czasami gorszy. Dlatego warto mieć koleżanki, które w odpowiednim momencie podadzą rękę i na które zawsze możesz liczyć - powiedziała.
Zaroślińska wybrała i... się „wkopała”. Bez siatkówki żyć nie umie. - Idąc do SMS-u wiedziałam że poświęcę się siatkówce. Trenowanie to moje całe życie. Jak na razie. Mam nadzieję, że ominą mnie kontuzję i będę mogła jak najdłużej się tym cieszyć. Granie, trenowanie i dodatkowo idące za tym sukcesy - więcej nie mogę sobie wymarzyć - dodaje.