AZS - Stal, czyli gra "pod wysokim napięciem"
Rozpędzona mielecka Stal w sobotę zagra, ze stojącym tak jak ona „pod ścianą”, białostockim AZS-em. Za akademiczkami przemawia własna hala i publiczność, za zespołem gości ostatnie wyniki.
W Białymstoku nikt nie ma złudzeń. Jeśli AZS nie wygrałby w sobotę, znalazłby się w poważnych tarapatach. Bezpośredni rywale w walce o miejsce w fazie play off, a więc Stal, Gwardia Wrocław i Budowlani Łódź, mają jeszcze przed sobą spotkania z TPS-em Rumia. Choć Podlasie będzie trzymało kciuki za rumianki, to najbardziej prawdopodobnymi wynikami w tych meczach są zwycięstwa trójki wymienionych wcześniej drużyn. W przypadku porażki AZS mógłby już teraz spaść nawet na 9. pozycję, obecnie najbardziej niepożądaną lokatę w PlusLidze.
- Nie jest przyjemnie przegrać tak, jak ostatnio nam się to zdarzyło we Wrocławiu. Ale ta gra nie była naszą grą. Wiemy na co nas stać, chcemy to teraz pokazać. Czeka nas niezmiernie ważny mecz i mamy nadzieję na zdobycie kompletu punktów – mówi przyjmująca AZS-u Aleksandra Kruk.
Rzecz jasna, jeśli wygrałby AZS, swoją sytuację automatycznie pogorszy Stal, mimo dość korzystnego terminarza (u siebie podejmie Gwardię i Rumię). Trener Adam Grabowski wierzy, że w sobotę jego drużyna opuści strefę barażową.
- Długo jesteśmy na 9. pozycji i chcemy się z niej wreszcie „wygramolić”. Nie będziemy oczywiście wskazywać palcem kogoś, kto miałby tam z kolei wylądować. Patrzymy na siebie. Dla mnie najważniejsze, byśmy zachowali to skupienie, konsekwencję i radość z gry, jakie mamy teraz. Gdybyśmy, mimo takiej postawy przegrali, oznaczać to będzie, że po prostu Białystok zagrał bardzo dobrze – mówi Grabowski.
„Stalówki” już zapomniały o kryzysie, jaki przechodziła drużyna. W pewnym momencie zagrożona była nawet posada Grabowskiego. Szkoleniowiec i jego ekipa przetrwali te nerwowe chwile, a wydaje się, że ta sytuacja wręcz zespół wzmocniła.
- Nie wiem, może takie zawirowania wpływają czasem na drużynę pozytywnie. Mnie samego to kosztuje masę zdrowia. Nie wiem dlaczego wcześniej przechodziliśmy kryzys, a potem wróciliśmy do formy. Gdyby ktoś umiał natychmiast zdiagnozować problemy, byłby mistrzem świata. Bo albo by takich chwil nie miał, albo trwałyby one bardzo krótko. Co bardzo ważne, teraz same dziewczyny dobrze czują się z tym jak grają, wcześniej było odwrotnie – mówi Adam Grabowski.
Trudno mówić o jakimkolwiek kryzysie w AZS-ie. Białostoczanki zagrały jednak słabiutki mecz we Wrocławiu i muszą zdecydowanie się poprawić. - Położyliśmy spory nacisk na psychikę, bo forma jest dobra. We Wrocławiu zagraliśmy słabo, ale nie ma co się dołować. Dałem odpocząć jeden dzień Ani Klimakowej, która ostatnio nie była w najlepszej dyspozycji. Na pewno może być nerwowo, bo to arcyważny mecz dla nas i dla przeciwnika. Nasza hala to jednak atut, który powinniśmy wykorzystać – mówi trener AZS-u Wiesław Czaja.
Jak stwierdziła Anita Kwiatkowska, po porażce w Mielcu 2:3" "Mamy z AZS-em rachunki do wyrównania”. Akademiczki mierzą z kolei w potrzebny im jak tlen komplet punktów i bardzo trudno wskazać faworyta tej konfrontacji.
Spotkanie rozpocznie się o godzinie 16. Wcześniejsza pora spowodowana jest rozgrywanym wieczorem meczem białostockiej Jagiellonii z Lechią Gdańsk w piłkarskiej ekstraklasie. Działacze chcą umożliwić kibicom obejrzenie obu sportowych widowisk.
Powrót do listy