AZS Białystok w dyngusa zacznie operację „Rumia”
Siatkarki białostockiego AZS-u w niezłych humorach spędzą święta, bo rywalizację o utrzymanie zaczęły od zwycięstwa. Wolne dostały na sobotę i niedzielę.
W świąteczny lany poniedziałek po południu akademiczki wracają do treningów. Trudno powiedzieć, czy z szatni ktoś tego dnia wyjdzie mokry, za to na pewno zespół chce uniknąć zimnego prysznica w następny piątek, gdy zagra mecz w Rumi. AZS, aby nie zaniedbać żadnego szczegółu, planuje wyjazd we wtorek rano na minizgrupowanie do Gdańska. Tam czeka zespół pięć treningów, a w piątek z Trójmiasta uda się do Rumi.
- To dla nas bardzo ważny mecz. Jeśli odnieślibyśmy zwycięstwo, moglibyśmy zakończyć rywalizację tydzień później w Białymstoku. Chcielibyśmy, by trwała jak najkrócej. Nie mamy 12 siatkarek, które się zmieniają, gramy głównie 7-8 zawodniczkami. Siły zespołu są nadwątlone, a trzeba jeszcze wygrać baraże z wicemistrzem I ligi – mówi trener AZS-u Wiesław Czaja.
Szkoleniowiec nastawia się na prawdopodobnie najtrudniejszy moment starcia z rumiankami. Niemniej, mimo zmiany trenera w drużynie z Wybrzeża, jest pełen optymizmu. Piotr Sobolewski zastąpił na tym stanowisku zawieszonego Jerzego Skrobeckiego.
- Nowy trener może poprawić atmosferę. Ale w tak krótkim czasie nie zmieni diametralnie gry drużyny. Oczywiście Rumia zagra we własnej hali, na pewno powalczy. Nic nie dostaniemy za darmo, dlatego musimy się skoncentrować i sami sobie na zapracować na zwycięstwo – mówi Czaja.
To nie dziwne, że AZS chce jak najszybciej skończyć sezon – oczywiście zachowując miejsce w PlusLidze Kobiet. Drużyna jest zdziesiątkowana kontuzjami. Do zdrowia dopiero wracają Małgorzata Cieśla (pojawiła się nawet w składzie na pierwszy mecz z Rumią) i Katarzyna Żylińska, które z racji zabiegów w ogóle nie przygotowywały się z zespołem do sezonu. Przed rozgrywkami z ekipy wypadła podstawowa środkowa Edyta Rzenno, a niedługo po starcie ligi przyjmująca Joanna Szeszko. Na listę pechowców niedawno dopisała się Małgorzata Właszczuk, która złamała kość strzałkową i ma nogę w gipsie. Pozostała część ekipy też chętnie by odpoczęła.
Aby akademiczki się utrzymały muszą jednak jeszcze trzykrotnie pokonać TPS Rumia, a potem tyle samo razy ograć wicemistrza I ligi. Prawdopodobnie zostanie nim KS Murowana Goślina, który w finale tych rozgrywek przegrywa 0:2 z PTPS-em Piła. Drugie spotkanie w Pile na żywo obserwowali Wiesław Czaja i drugi trener AZS-u Szymon Zejer.
- Murowana Goślina to zorganizowany, waleczny zespół. Jednak na pewno jesteśmy w stanie z nim wygrać, tak jak z Rumią. To drużyna o lepszych warunkach fizycznych niż ekipa z Wybrzeża, ale raczej nie prezentująca od niej wyższego poziomu – mówi Czaja.