Anna Werblińska: pokazałyśmy, że możemy wygraywać z najlepszymi
- Oczywiście żyjemy tym wydarzeniem, ale trzeba wracać do rzeczywistości - powiedziała Anna Werblińska po decyji Europejskiej Konfederacji Siatkówki (CEV) po przyznaniu Chemikowi Police roli gospodarze turnieju Final Four Ligi Mistrzyń.
- Proszę zdradzić, w jakich okolicznościach dowiedziała się Pani wraz z koleżankami z drużyny o tym, że Chemik Police będzie gospodarzem Final Four Ligi Mistrzyń?
- W samolocie, w drodze powrotnej z Baku. Wszystko trzymane było w największej tajemnicy. Prawie dwie godziny czekaliśmy na lotnisku w Baku na rejs czarterowego samolotu. Śledziłyśmy wyniki meczów w innych grupach Ligi Mistrzyń, zastanawiałyśmy się, z kim ewentualnie przyjdzie nam grać w pierwszej rundzie play-off. I kiedy już wsiedliśmy do samolotu, prezes Grupy Azoty, pan Krzysztof Jałosiński przez mikrofon pokładowy pogratulował nam jeszcze raz zwycięstwa w grupie i powiedział, że w czwartkowym losowaniu par play-off Chemik Police nie będzie brał udziału, bo Final Four odbędzie się w Azoty Arenie w Szczecinie. Informacja ta była jednak poufna do momentu oficjalnego ogłoszenia gospodarza Final Four przez władze CEV podczas losowania w Luksemburgu. Nie mogłyśmy więc podzielić się z nikim tą zaskakującą wiadomością.
- Jaka była reakcja drużyny?
- To był szok. My, gaduły, zaniemówiłyśmy na chwilę. Najzwyczajniej w świecie zatkało nas. Nikt się czegoś takiego nie spodziewał po wcześniejszych deklaracjach sponsora, klubu, opinii trenera. Ale zaraz było wielkie wow, brawa i euforia. Strzeliły korki od szampanów.
- Wygraną w Baku potwierdziłyście, że Chemik Police zasłużył na Final Four i nie dostał się tam kuchennymi drzwiami…
- Tak naprawdę w każdym meczu Ligi Mistrzyń pokazałyśmy, że potrafimy grać na wysokim poziomie i wygrywać z najsilniejszymi drużynami. W dwumeczu z Dinamem Kazań, zwycięzcą poprzedniej edycji tych rozgrywek zdobyłyśmy cztery punkty, choć było blisko, aby dwukrotnie pokonać takiego potentata. Trzecią drużynę Ligi Mistrzów z zeszłego roku, Rabitę Baku, ograłyśmy w Szczecinie i na wyjeździe, zdobywając w sumie 5 punktów. Mecze z Prostejovem także były trudne, a drużyna z Czech, awansując do play-off, udowodniła, że nie zalicza się do siatkarskich kopciuszków. Przecież nasz klub nie zabiegał o organizację Final Four, a został zaproszony właśnie ze względu na prezentowany poziom sportowy i organizacyjny. Mecze w Szczecinie, w Azoty Arenie, przy wspaniałej publiczności i oprawie zrobiły wrażenie na działaczach europejskiej federacji i dzięki temu mamy wielkie powody do radości. Kibice zobaczą siatkówkę na najwyższym poziomie, my zagramy w wielkim turnieju. To jest wspaniałe! O tym marzy wiele dziewczyn, a my tego doświadczymy, jak to się mówi, na własnej skórze.
- Czy Chemik Police ma szansę osiągnąć najlepszy w historii wynik polskiej drużyny żeńskiej w Champions League?
- Z tego co wiem dotychczas najlepszy wynik, czwarte miejsce, zanotowała Piła. Ale chyba za wcześnie na tego typu pytania. Zobaczymy, kto awansuje do Final Four. Do turnieju pozostały jeszcze dwa miesiące. Wiele przez ten czas może się wydarzyć. Nie warto dywagować na temat szans, ani składać jakichkolwiek deklaracji. Mogę jedynie zapewnić, że zrobimy wszystko, aby jak najlepiej przygotować się do Final Four, a w każdym meczu, jak zwykle, damy z siebie maksimum sił, walki, umiejętności. Zagramy na maksa, a kibice na pewno nam w tym pomogą.
- I mogą to być podwójnie radosne święta Wielkanocne?
- Trudno powiedzieć. Rzeczywiście Final Four odbędzie się w sobotę i niedzielę Wielkanocną. My, siatkarki, tak jak wszyscy sportowcy, jesteśmy do tego przyzwyczajone, że często spędzamy święta poza rodzinnym domem. Teraz jednak, z takiej okazji, na pewno całe rodziny przyjadą do nas, do Szczecina i tutaj spędzimy wspólnie część świąt. Sądzę, że podobnie wielu kibiców z Polski odwiedzi w święta swoje rodziny w Szczecinie, aby móc także zobaczyć Final Four.
- Odliczanie do tej wielkiej imprezy już się zaczęło, ale po drodze jest jeszcze sporo meczów na krajowym podwórku.
- Oczywiście żyjemy tym wydarzeniem, emocje są jeszcze w nas duże, ale jak najbardziej trzeba twardo stąpać po ziemi i wracać szybko do rzeczywistości. Już jutro mecz z trudnym i wymagającym przeciwnikiem - Budowlanymi Łódź, następnie wyjazd do Legionowa i pojedynek z tamtejszą, nieprzewidywalną drużyną. W perspektywie jest walka o obronę Pucharu Polski. Pracy czeka nas bardzo dużo w najbliższym czasie, ale nie raz pokazałyśmy, że potrafimy podołać trudnym wyzwaniom i osiągać założone cele.