Anna Werblińska: Dziękujemy! Dziękujemy!
- Nigdy nie było tak, że nie chciałam grać w reprezentacji. Tylko zdrowie nie pozwalało zawsze być gotową na intensywny sezon reprezentacyjny - powiedziała Anna Werblińska po zakończeniu Enea Cup 2014 Finał Pucharu Polski w piłce siatkowej kobiet w Ostrowcu Świętokrzyskim. Została ona wybrana MVP turnieju.
- Czy opadły już emocje po tym fantastycznym sukcesie, którego jeszcze raz, za pani pośrednictwem, gratulujemy całej drużynie?
- Dziękuję za gratulacje. Odbieramy ich naprawdę wiele, od różnych osób, instytucji. Proszę mi uwierzyć, że jest dla nas wielka satysfakcja, że sprawiłyśmy tym sukcesem frajdę i radość nie tylko sobie, ale także kibicom naszej drużyny i chyba w ogóle wszystkim sympatykom siatkówki. Jestem naprawdę dumna z dziewczyn, z tego, że jestem w tym zespole, że pokazałyśmy bardzo dobrą siatkówkę na turnieju finałowym i że zdobyłyśmy Puchar Polski. To my, na boisku, w bezpośredniej walce wygrywałyśmy półfinał i finał tych rozgrywek, na nas spada splendor i uznanie, to my odbierałyśmy puchar i nagrody, do nas przede wszystkim kierowane są słowa uznania i gratulacje. My, sportowcy, zawsze jednak podkreślamy, że na zaszczyty w postaci zdobytych pucharów, medali, tytułów pracuje wiele osób. W naszym przypadku to cały sztab szkoleniowy, medyczny, pracownicy i współpracownicy klubu. Jednak najważniejszą i podstawową rolę spełnia w tym wszystkim Grupa Azoty Zakłady Chemiczne Police S.A., za sprawą której w ogóle to wszystko się dzieje, mają miejsce takie wspaniałe wydarzenia. Wszystkim, których znam z tej firmy, a nie jestem w stanie wymienić ich teraz z imienia i nazwiska oraz tym bezimiennym ludziom, którzy mają swój udział w tym sukcesie krzyczymy głośno jak kibice, cała drużyna razem: Dziękujemy! Dziękujemy! Proszę mi uwierzyć, emocje ciągle są, jak chyba widać (śmiech), na wysokim pułapie, trudno w niektórych sytuacjach nad nimi zapanować i wrócić do rzeczywistości.
- Ale w końcu trzeba zejść na ziemię, bo przed drużyną decydująca batalia o kolejny, ważny cel sportowy w tym sezonie.
- Zgadza się. W najbliższą sobotę i niedzielę zaczynamy play-offy i walkę o Ligę Mistrzów. Taki cel do osiągnięcia stawia przed nami klub i sponsor. Grupa Azoty skompletowała w Policach taki mistrzowski skład, taką drużynę po to, aby osiągać sukcesy także na europejskich parkietach. Mamy tego świadomość, musimy więc ciężko pracować, aby spełnić te oczekiwania. Ale każda z nas, jak każdy sportowiec, także sobie stawia określone zadania, wyznacza kolejne sportowe poziomy do osiągnięcia, coraz to bardziej znaczące tytuły do zdobycia. Zatem zapowiada się, że będzie ciekawie, że będzie się działo w Policach...
… że ten wywalczony Puchar Polski to dopiero początek sukcesów Chemika Police pod szyldem Grupy Azoty?
- Mam taką nadzieję.
x x x
pzps.pl: Puchar Polski to pierwsze trofeum, ale nie ukrywajmy – władze klubu oczekują występu w ścisłym finale mistrzostw Polski.
Anna Werblińska: Nie tylko gry w ścisłym finale, ale przede wszystkim chcemy mistrzostwa kraju. Nie jesteśmy skończenie doskonałe. Zdarzają się nam jeszcze słabsze momenty, ale to normalne. Wiem jednak, że jesteśmy dobrze rozumiejącą się grupą i to powinno zaprocentować w najważniejszej części sezonu.
- W pierwszym meczu turnieju finałowego ENEA Cup z BKS-em Aluprofem Bielsko-Biała zarówno Pani, jak i koleżanki z zespołu miałyście kłopoty z ustabilizowaniem gry. W niedzielnym finale z Polskim Cukrem Fakro Muszynianką Muszyna nie było wątpliwości, kto dyktuje warunki w potyczce o Puchar Polski.
- To nie wszystko na co nie stać. Przed turniejem w Ostrowcu Świętokrzyskim miałam kłopoty zdrowotne, nie trenowałam dwa dni, więc trudno mi było wejść na najwyższe obroty. Nie jesteśmy robotami. Muszą się przydarzyć przestoje. Jednak świadomość stawki i determinacja całej drużyny sprawiły, że przełamałyśmy się i pokazałyśmy w finale, że potrafimy odbudować się w najwłaściwszym momencie. Może nie jestem z siebie do końca zadowolona, ale też nie mam powodu do smutku. Jestem bowiem zadowolona a nawet dumna ze swoich dziewczyn.
- Chemik Police to klub budowany by sięgać po najwyższe laury. Wydaje się, że to założenie jest konsekwentnie realizowane. W tym sezonie poniosłyście tylko dwie porażki.
- Naprawdę nie jesteśmy maszynami. Klub z Piły pokazał, że można z nami grać, można nas pokonać. Wiadomo, jesteśmy kobietami i zdarzają się nam słabsze chwile. Nie mamy monopolu na wygrywanie. Jednak doświadczenie poszczególnych zawodniczek sprawia, że mamy potencjał by odnosić sukcesy. Oczekuje się od nas, że musimy wygrywać. My jednak chcemy wygrywać.
- Reprezentacja Polski nie awansowała do mistrzostw świata, ale zawodniczka tej klasy, na tak kluczowej pozycji jak przyjęcie wydaje się być kadrze narodowej niezbędna.
- Nigdy nie było tak, że nie chciałam grać w reprezentacji. Tylko zdrowie nie pozwalało zawsze być gotową na intensywny sezon reprezentacyjny. Naprawdę w kadrze jest sporo grania i trzeba być w dobrej dyspozycji by takiemu wyzwaniu podołać. Cały czas mam kłopoty z kolanem. Nawet tu w Ostrowcu Świętokrzyskim nie było z nim do końca ok. Po sezonie czekają mnie gruntowne badania. Jeśli wypadną pozytywnie, to pomogę kadrze. Jeśli okaże się, że nie, to nie ma innego wyjścia… wyląduję na stole… operacyjnym.