Anna Osińska: Siatkówka jest tym, co kocham
Przygodę ze sportem zaczęła od pływania, w którym przez pięć lat zdobyła mnóstwo złotych medali. Potem przyszedł czas na siatkówkę. Obecnie gra na przyjęciu, a koleżanki z drużyny mówią na nią Osa. Poniżej rozmowa z Anną Osińską.
Jak zaczęła się Twoja przygoda z siatkówką?
Anna Osińska: Córka znajomego moich rodziców grała w siatkówkę. Zaproponowali mi, bym spróbowała swoich sił w tej dyscyplinie, ponieważ jestem dość wysoka. Poszłam na pierwszy trening. Bardzo się mi spodobało i tak już zostałam.
Czy wcześniej interesowałaś się siatkówką?
Nie, nie interesowałam się tą dyscypliną. Wcześniej, przez pięć lat trenowałam pływanie. Byłam przekonana, że w przyszłości zajmować się będę pływaniem zawodowo. Ciężko było to pogodzić ze szkołą. Musiałam codziennie wstawać o piątej rano na treningi.
Przez pięć lat pływałaś. Pojawiły się jakieś sukcesy?
Trenowałam w szkole. Przez ten czas zdobyłam dość dużo medali. Bardzo dobrze mi szło. Byłam najlepsza w szkole.
Gratuluję Aniu, a teraz pochwal się swoimi sukcesami.
W większości są to złote medale. Za każdym razem je zdobywałam, czy to złote, srebrne, czy brązowe za pływanie delfinem.
Nie tęsknisz za pływaniem?
Na początku było ciężko. Bardzo tęskniłam. Z czasem przyzwyczaiłam się do tego, co robię teraz. Siatkówka jest tym, co kocham.
Jak trafiłaś do Budowlanych?
Wszystko dzięki trenerowi Jaszczukowi. Trenowałam w Abisie. Często podglądał naszą grę trener Bartłomiej Dąbrowski. Jak również pomagał nam w treningach. Zobaczył mnie, Wiktorie oraz Laurę i zaprosił do swojej drużyny.
Obecnie grasz na przyjęciu. Czy zawsze występowałaś na tej pozycji?
Ogólnie to zawsze grałam na przyjęciu. Na TNO trener wziął mnie na rozegranie, ponieważ uważał, że jestem za niska. Miałam trzymiesięczny epizod na tej pozycji. Później trener zauważył, że nie mamy dobrych przyjmujących i wróciłam na przyjęcie.
Podobało się Tobie na rozegraniu?
No nie za bardzo. Uważam, że przyjęcie jest zdecydowanie moim miejscem.
Co jest najtrudniejszego w byciu przyjmującą?
Przyjęcie. Jestem odpowiedzialna za początek akcji, który jest bardzo istotny. Do tego dochodzi gra w obronie. Tak samo atak, on też zależy od odbioru. Jeśli przyjęcie nie jest dokładne lub złe, odpada wiele wariantów rozegrania.
Ostatni mecz rozegrałyście w Bydgoszczy. Zakończył się niestety przegraną w tie – breaku. Do zwycięstwa zabrakło niewiele. Czego zabrało w tym spotkaniu?
Byłyśmy bardzo blisko wygranej. Moim zdaniem zabrakło tego charakteru. Dziewczyny były przekonane, że już zwyciężyłyśmy, a tu jednak niestety nasze rywalki wierzyły do końca w wygraną, zagrały lepiej i nas pokonały.
W sobotę czeka was pojedynek z Atomem. Myślicie już o tym spotkaniu?
Na razie nie. Teraz skupiamy się na treningach, aby poprawić naszą grę. Liczymy na wygraną. Dużo rozmawiamy z dziewczynami w szatni o meczach, jednak na co dzień staramy się o tym nie myśleć.
Jak układa się Wam współpraca z trenerami?
Uważam, że wykonują swoją pracę w stu procentach. Zawsze są dobrze przygotowani. Trener Bartek zawsze dokładnie rozpisuje nam treningi, które zresztą są różnorodne. Jednego dnia skupiamy się na atakach, innego na obronie i tak dalej. To jest bardzo dobre. Treningi są fajne.
Jaka atmosfera panuje w Waszej drużynie?
Dogadujemy się dobrze. Czasami się kłócimy, ale tylko na boisku. Atmosfera jest super, tak samo jak dziewczyny. Tworzymy fajną grupę. Oczywiście większość czasu spędzam z dziewczynami z mojego rocznika. Chodzę z nimi do klasy. Zdarza się, że wychodzimy gdzieś razem, ale bardzo rzadko. Często w weekendy są mecze.
Szkoła, treningi, mecze… Ciężko to wszystko pogodzić?
Bardzo ciężko. Pomiędzy treningami czasami mamy czas. Wykorzystujemy go na naukę. Zdarza się, że jedziemy daleko na mecz, można skorzystać z okazji i w autokarze coś poczytać.
Jak spędzasz wolny czas?
Kiedy spotykam się z dziewczynami, wychodzimy na ulicę Piotrkowską oraz na zakupy. W domu lubię posłuchać muzyki albo oglądami filmy. Najczęściej są to horrory oraz komedie, także romantyczne.
Dziewczyny mówią na Ciebie Osa. Skąd takie przezwisko? Od nazwiska, czy jesteś taką osą?
Myślę, że od nazwiska. Kiedyś mój tata trenował piłkę nożną i na niego też mówili Osa. Tak zostało aż do dziś. Przezwisko zostało w rodzinie. Wszyscy do mnie tak mówią, przyzwyczaiłam się do tego. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś zwracał się do mnie po imieniu.
Kto jest Twoim siatkarskim wzorem?
Moim wzorem jest Michał Kubiak. Ma charakter i to widać. Tego mi trochę brakuje. Gra na tej samej pozycji, co ja. Jestem zachwycona jego postawą. Chciałabym prezentować swoje możliwości na boisku tak, jak on. Wiem, że bardzo dużo mi brakuje. Z siatkarek to na pewno Anna Werblińska. Od zawsze byłam jej fanką. Uwielbiałam ją i jej sposób grania. Jest niesamowita. Patrząc na jej grę, mogę się wiele nauczyć.
Śledzisz ORLEN Ligę?
Tak. Jak są mecze na Atlas Arenie zawsze przychodzę i kibicuję naszym starszym koleżankom.
Myślałaś już o przyszłości, gdzie chciałabyś występować?
Nie do końca. Chciałabym zostać w Polsce. Tutaj mam rodzinę. W przyszłości chciałabym grać zawodowo. Marzeniem jest robić to, co kocham.
Co robisz przed mecze? Potrzebujesz wyciszenia, czy wręcz przeciwnie nakręcasz się?
Oczywiście przed meczem słuchamy muzyki. Zawsze mamy głośnik. Tańczymy i śpiewamy w szatni. To nas relaksuje i zarazem nakręca. Głównie jest to ostra muzyka, która nas pobudza przed meczem.
Jak radzisz sobie z porażkami? Rozmawiasz o tym czy sama to analizujesz?
Zawsze po przegranym meczu, przychodzę do domu i siadam sama w pokoju. Myślę, co zrobiłam źle i nad czym powinnam popracować. Bardzo pomaga mi tata. Mówi, bym poszła do siebie i wszystko przeanalizowała w ciszy.
Możesz liczyć na wsparcie rodziców.
Mama też, ale w większości to tata mnie pilnuje. Dba o wszystko, żebym wcześniej chodziła spać i dobrze się odżywiała. Czasami to mnie denerwuje. Jednak wiem, że ma rację. Sam trenował i wie co jest najlepsze. Jestem bardzo wdzięczna moim rodzicom za pomoc i wsparcie.
Powrót do listy