Alena Hendzel: polskie obywatelstwo byłoby problemem
24-letnia Alena Hendzel wyrasta powoli na jedną z najlepszych środkowych PlusLigi Kobiet. Po początkowych perypetiach z transferem Białorusinka od kilku spotkań broni barw pilskiego Farmutilu. Trener tego zespołu Jerzy Matlak doskonale wiedział jakimi umiejętnościami dysponuje zawodniczka ze Wschodu i dlatego tak zaciekle o nią walczył.
Już w pierwszych meczach tego sezonu udowodniła, że będzie wiodącą postacią drużyny z grodu Staszica. Przypomnijmy, że przygoda Białorusinki z polską ligą rozpoczęła się przed sezonem 2007/2008. Wtedy to podpisała kontrakt z AZS-em Białystok. - W polskiej lidze znalazłam się dzięki mojemu trenerowi z Minczanki Mińsk. On znał się z trenerem Czesławem Tobolskim. Obaj panowie mieli między sobą dobre układy i dlatego trafiłam do Białegostoku - mówiła specjalnie dla PlusLigi Kobiet Alena Hendzel. W pierwszym sezonie Aleny w Polsce w składzie drużyny z Białegostoku znajdowały się aż cztery zawodniczki ze Wschodu. Miało to swoje dobre i złe strony. Pozytywnym aspektem było to, że nowe siatkarki miały nieco ułatwioną aklimatyzację w naszym kraju. Natomiast minusem to, że trenerzy akademiczek musieli uważać, żeby na parkiecie nie grały wszystkie razem. Na to nie zezwalały przepisy i zespół mógłby zostać ukarany nawet walkowerem. Jako pierwsza w naszym kraju zjawiła się Alena Hendzel, która do Polski przyjechała ze swoją klubową koleżanką Olgą Palczewską. - To, że miałam ze sobą koleżanki na pewno było dla mnie sporym ułatwieniem. Na początku byłyśmy w dwójkę z Olgą Palczewską. Później przyszła do nas kolejna dziewczyna z Białorusi Taciana Hardziejewa i Ukrainka Olga Leżenkina. Dzięki temu było mi się łatwiej zaaklimatyzować w Polsce. Największe problemy miałam na początku z językiem polskim. Bardzo trudno jest mówić w waszym języku - uważa zawodniczka. Środkowa Farmutilu bardzo sobie chwali pobyt w naszym kraju, lecz jak podkreśla, tęskni za rodziną. Przez to, że zdecydowała się zmienić klub, jej droga do ojczyzny bardzo się wydłużyła. Z Piły do Mińska jest prawie 900 kilometrów i dlatego Alena już nie jeździ tak często na rodzinną Białoruś jak w czasach gdy grała w Białymstoku. - Ogólnie bardzo dobrze czuję się w Polsce, chociaż tęsknię za domem. Jak grałam w Białymstoku, to miałam bliżej do rodziny. Autokarem do Mińska jechało się około pięciu godzin. Teraz bywam w domu rzadziej, ale już niedługo pojadę na święta - mówi Hendzel. Dla utalentowanej środkowej decyzja o wyjeździe z kraju była niezwykle trudna, postawiła jednak na siatkarski rozwój. W swoim kraju nie miała takich możliwości. - Było mi przykro, że opuszczam Białoruś, ale chciałam grać w dobrej lidze. Dobrze mi się tam żyło. Wiadomo, poziom życia jest troszeczkę niższy. Zarobki w moim kraju są mniejsze niż tutaj, a ceny wyższe, lecz tęsknię. Zostawiłam tam całą rodzinę, przyjaciół. Kilka miesięcy temu pojawiły się doniesienia o tym, że Alena stara się o polskie obywatelstwo. Spekulowano nawet, że siatkarka mogła dołączyć do kadry Marco Bonitty. - Jak byłam w Białymstoku, to faktycznie starałam się o polski paszport. To dlatego, że było dużo zawodniczek z zagranicy w składzie. Jednak jak odeszłam, to sprawa ucichła. Tak naprawdę to ja bym nie chciała polskiego obywatelstwa, bo miałabym problem. Zamierzam wrócić na Białoruś, a u nas nie można mieć podwójnego obywatelstwa. Jeśli wzięłabym polskie, to zabraliby mi białoruskie i musiałabym zawsze starać się o wizę, aby jeździć do rodziny. - mówi Białorusinka. Wygląda na to, że przeprowadzka z Mińska do Białegostoku była dla Aleny strzałem w dziesiątkę. Już po pierwszym roku gry w naszej lidze została okrzyknięta jedną z najlepszych środkowych. Mimo, że jej AZS grał poniżej swoich możliwości, to trener Dariusz Luks niemal zawsze mógł na tę siatkarkę liczyć. Dobra gra zaowocowała intratnymi propozycjami. - Po sezonie miałam kilka ofert z kraju i zagranicy. O tym, że wybrałam Piłę, zdecydował bardzo dobry trener - Jerzy Matlak. Zbudował mocny zespól i atmosfera też jest fajna. W zeszłym roku oglądałam prawie wszystkie mecze Piły i bardzo mi się podobała ich gra. Nowy zespół Białorusinki nie rozpoczął najlepiej zmagań o 73 mistrzostwo Polski. Pilanki z sześciu rozegranych spotkań przegrały cztery i tym samym zanotowały najgorszy start w lidze od lat. - Nie wyszedł nam początek sezonu, ale mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze. W ostatnim meczu grałyśmy bardzo nerwowo. Byłyśmy dobrze przygotowane fizycznie, ale słabiej psychicznie. W tabeli zajmowałyśmy ósme miejsce. Nie wiem, co się stało na początku sezonu. Same się nad tym zastanawiamy. W ostatnim spotkaniu rozegranym w Żukowie Farmutil pokonał Gedanię 3:2. Alena Hendzel została uznana MVP spotkania. Powrót do listy