Aleksandra Krzos: sytuacja jest stabilna
TAURON LIGA: W trzech setach rozprawiłyście się z zespołem z Radomia. Liczyłyście na taki scenariusz?
ALEKSANDRA KRZOS (libero Developresy SkyRes Rzeszów): Jak większość ludzi, nie spodziewałam się, że pójdzie nam tak dobrze. U nas zagrało wszystko: przyjęcie, atak itd. i nie ma na co narzekać. Jestem takim wynikiem zaskoczona, ale jeszcze bardziej szczęśliwa, że tak się ten mecz potoczył.
- Miałyście piorunujące otwarcie tego meczu prowadząc 7:0 czy 11:2, ale z czasem obraz gry uległ zmianie i rywalki odrobiły straty doprowadzając w końcówce do remisu. To wynik ich bardzo dobrej gry, czy może was uśpiło takie wysokie prowadzenie?
- Dziewczyny z Radomia zaczęły grać, bo ten początek do siódmego punktu niewiele się działo. My wtedy bardzo dobrze zagrywałyśmy, ale od pewnego momentu zaczęło się granie w tym secie. Na powpadały nam jakieś takie proste piłki i może to nas też trochę tak „zgrzało”.
- Podobny scenariusz był w II secie, gdzie cały czas utrzymywałyście bezpieczny dystans. W końcówce prowadzicie 23:19 i oddajecie inicjatywę rywalkom, które zdobywają pięć punktów z rzędu…
- Trzeba nad tym popracować, żeby w takiej sytuacji spokojnie dokończyć seta jak się ma go w garści. Myślę, że to kwestia koncentracji albo może to, że za szybko chciało się wygrać tego seta.
- Powiększacie dystans nad drugą w tabeli ekipą z Radomia do czterech punktów, mając zresztą o jeden mecz mniej rozegrany. Czyli sytuacja wraca do normy po tych ostatnich punktowych stratach…
- Sytuacja jest stabilna, bo jesteśmy na fotelu lidera. Należy być z tego zadowolonym. Najważniejsze jest to, że w większości jesteśmy zdrowe i należy się cieszyć, że prowadzimy w TAURON Lidze.
- Wspomniała pani o zdrowiu, a pani ręka jest mocno oklejona tejpami. Czy ma pani jakieś problemy?
- Nie, nic poważnego, takie delikatne. Nie ma o czym mówić w ogóle.
- Poznałyście waszą drogę w rozgrywkach o Puchar Polski. Los nie był zbyt łaskawy, bo o ile w 1/8 finału zmierzycie się z pierwszoligowym zespołem Astra Płomień Sosnowiec, to już w 1/4 rywalem pewnie będzie Grupa Azoty Chemik Police, który to zespół jest faworytem konfrontacji z Legionovią. Zapowiada się zatem w ćwierćfinale powtórka z ostatnich dwóch finałów…
- Prawda jest taka, że jak chce się zdobyć Puchar Polski czy mistrzostwo Polski, to trzeba z każdym wygrać. Myślę, że na spokojnie przeanalizujemy wszystko i będziemy walczyć. Nie możemy się bać nikogo, więc myślę, że to będzie bardzo dobry sprawdzian.
- Zanim jednak dojdzie do „przedwczesnego finału Pucharu Polski” zmierzycie się z pierwszoligowcem w Sosnowcu. Ten mecz będzie rozgrywany piłkami Molten, a nie Mikasa, którymi na co dzień gracie w TAURON Lidze. Czy faktycznie jest między nimi aż taka różnica?
- To są bardzo ciężkie mecze. Pamiętam ile już tam razy kiedy walczyłyśmy o wejście do Final Four Pucharu Polski, to trafiałyśmy na zespół z pierwszej ligi i właśnie rozgrywane były te spotkania innymi piłkami i jest naprawdę spora różnica. Do piłki Molteny trzeba inaczej technicznie podejść, jakby mniej mocy włożyć w tą piłkę. Tak więc to są takie aspekty, nad którymi myślę trzeba potrenować kilka dni wcześniej, poczuć tą piłkę, bo tak z miejsca na pewno nie da się tego zrobić.
- Wiele pierwszoligowych zespołów też nie gra na wykładzinie teraflex tylko na parkietach, ale to chyba nie jest aż tak odczuwalne jak zmiana piłek?
- Myślę, że nie. Jeśli jest dobrze wyznaczone boisko, bo różnie z tym bywa i wiadomo, że tych linii boisk do innych dyscyplin jest dużo namalowane. Nie powinno mieć to jednak żadnego wpływu, bardziej to jest temat zmiany piłki. Trzeba się z nią zapoznać nieco wcześniej.
Powrót do listy