Agnieszka Rabka: płacimy frycowe
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Beniaminek wciąż płaci frycowe. W starciu z Developresem zbyt wiele do powiedzenia nie miałyście, poza fragmentami w I secie.
AGNIESZKA RABKA (trenera WISŁY Warszawa): My grając z czubem tabeli, czyli z Developresem, Chemikiem czy Budowlanymi, traktujemy to jako naukę, żeby wyciągnąć z tych meczów dla siebie jak najwięcej. Szkoda na pewno dla nas jest spotkań, które przegraliśmy z Bydgoszczą czy Wrocławiem. W takich meczach jak ten w Rzeszowie staramy się szlifować swoje rzeczy i urwać choćby seta czy punkt faworytowi.
- Chyba potrzebujecie jeszcze trochę czasu, żeby ten zespół zaczął funkcjonować. Dla was był to dopiero czwarty mecz…
- Zgadza się. Dla części dziewczyn, to jest dopiero pierwszy sezon w LSK. One są młode, niedoświadczone. Te końcówki, które przegrywałyśmy do tej pory, niestety wynikają z tego, że musimy zapłacić swoje, tzw. frycowe. Mam nadzieję, że im dalej będziemy grać, zbierać doświadczenia w starciu z takimi zespołami jak Developres, to później będzie nam troszkę lepiej.
- W czym upatruje pani światełka w tunelu po tych dotychczasowych, choć przegranych meczach?
- Dużo rzeczy jest pozytywnych, nawet z meczu z Developresem. Zdajemy sobie sprawę, że musimy nad sobą pracować.
- Jak pani się czuje w nowej roli – trenera; chyba bardziej jest pani spokojna?
- Może to tak wygląda, że jestem spokojna, ale wewnątrz mocno się gotuję. Troszeczkę jest to inna sytuacja. Grając na boisku jednak dużo ode mnie zależało i mogłam naprawić pewne błędy jeżeli ja je popełniłam. Natomiast stojąc z boku jedynie mogę pomóc radą, ale nic innego nie jestem w stanie zrobić.
- Wisła wciąż jest w okrojonym składzie i nie może liczyć na wsparcie zawodniczek zagranicznych. Kiedy to może się zmienić?
- Na razie jest taka sytuacja, że dziewczyny z zagranicy nie są w pełni zawodniczkami Wisły. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie to się zmieni i będę mogła już korzystać z całej dwunastki zawodniczek.
Powrót do listy