Agata Durajczyk: wstyd nam za czwartego seta
Zespół Chemika Police pokonał Atom Trefl Sopot 3:1 i tym samym przybliżył się o jeden krok do obrony mistrzowskiego tytułu. Samo spotkanie miało nierówny przebieg, ale bardziej konsekwentne w swoich poczynianiach były gospodynie i to one w środę będą miały szansę wypracować sporą zaliczkę, zanim rywalizacja przeniesie się do Trójmiasta. Sopocianki zapewniają jednak, że nie powiedziały ostatniego słowa.
Podopieczne trenera Micellego w trzeciej partii mimo niekorzystnego rezultatu 21:24 i piłki meczowej dla rywalek potrafiły przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Okazało się to jednak chwilowym zrywem, bowiem w czwartym secie dominacja gospodyń nie podlegała dyskusji. – Wygrałyśmy faktycznie trzecią partię, ale potem otwarcie czwartej partii i rezultat 0:7 w kolejnej odsłonie naprawdę nie jest powodem do chluby. Zespół Chemika Police jest tej klasy rywalem, że jeśli wypracuje sobie dużą przewagę punktową, to bardzo trudno doprowadzić do korzystnego rezultatu. Rywalki okazały się bardzo skuteczne w polu zagrywki i tutaj upatruję przede wszystkim klucza do ich zwycięstwa. Nasza postawa w tym czwartym secie zasługuje tylko na jedno miano: wstyd – przyznała po spotkaniu libero sopockiego zespołu Agata Durajczyk.
Policzanki swoją dominację potwierdziły nie tylko w polu zagrywki, ale pierwsze skrzypce grały atakująca Madelaynne Montaño oraz Helena Havelkova, których siła w ataku demolowała defensywę sopocianek. Zawodniczka wskazała ponadto na jeszcze inną przyczynę porażki. – Rywalki miały więcej siły w ataku, ale miały również sporo więcej czasu na odpoczynek i fizyczną regenerację. Za nami są bardzo trudne pojedynki półfinałowe z Impelem Wrocław, które kosztowały nas bardzo dużo sił. Muszę uczciwie przyznać, że niewiele czasu pozostało, aby po tych spotkaniach zarówno odpocząć, jak i przygotować się na rywalizację finałową. Dziwię się, że ta rywalizacja została przeniesiona na wtorek i środę. Gdyby terminarz zakładał rywalizację w weekend, jestem przekonana, że byłoby w nas więcej świeżosci i siły do podjęcia walki. Tymczasem widziałam po sobie i moich koleżankach, jak powoli tracimy siły. Byłam zaskoczona, kiedy w jednej z partii Maret Balkestein zabrakło „czucia” w nogach. Inne koleżanki również słaniały się na parkiecie ze zmęczenia. Każdy dzień i dodatkowy czas gra na naszą korzyść. Mam nadzieję, że w kolejnym dniu będziemy gotowe do walki i świadome błędów popełnionych dzień wcześniej – analizowała Agata Durajczyk.
Pierwsze spotkanie finałowe miało bardzo nierówny przebieg, chociaż partie przegrane do 9 oraz do 13 na tym poziomie wydawały się rezultatem zaskakującym. Sopocianki potrafiły nawiązać walkę jedynie fragmentami, a w pozostałych ustawieniach traciły punkty seriami. Kluczem do skuteczniejszej rywalizacji w kolejnym spotkaniu może okazać się również dyspozycja mentalna i koncentracja w meczach o stawkę. Zdaniem libero sopockiej drużyny stan rywalizacji nie jest jeszcze rozstrzygnięty i w finale może wydarzyć się wszystko. –W kolejnym spotkaniu mamy niewiele do stracenia. Oczywiście porażka w czwartym secie nie jest powodem do dumy, ale wiem, że trener i my będziemy pracowały nad tym, aby przygotować się mentalnie na kolejne spotkanie. Z drugiej strony mamy przecież jeszcze drugi mecz oraz nasze spotkanie przed własną publicznością. Szanse na odwrócenie losów tej rywalizacji jeszcze są i wszystko jest otwarte – zakończyła Agata Durajczyk.