Adrian Chyliński: Jestem pełen optymizmu przed drugą rundą
DPD Legionovia Legionowo sprawiła wielką niespodziankę w tym sezonie. Zespół, który w ostatnich sezonach walczył o utrzymanie w Lidze Siatkówki Kobiet, dziś po pierwszej rundzie fazy zasadniczej zajmuje trzecie miejsce. - Wszyscy mówili, że DPD Legionovia ma fajne transfery, ale nikt na nas nie stawiał. A ten zespół świetnie funkcjonuje – mówi Adrian Chyliński, drugi trener drużyny z Legionowa.
Liga Siatkówki Kobiet: Pierwszą rundę fazy zasadniczej zespół z Legionowa kończy na trzecim miejscu. Spodziewał się pan takiego wyniku?
Adrian Chyliński: Na początku sezonu na pewno marzyliśmy o tym. Wiedzieliśmy, że stać nas na miejsce w czwórce po pierwszej rundzie. Troszeczkę żałujemy, bo liga tak się ułożyła, że mecze rewanżowe z Rzeszowem i Policami musieliśmy grać w bardzo krótkim czasie. Nasz zespół jest nowy, który jeszcze się zgrywa z każdym treningiem i meczem. Uważam, że gdybyśmy dwa mecze rewanżowe zagrali na początku stycznia, to bylibyśmy w stanie urwać jeszcze więcej. Jestem pełen optymizmu przed drugą rundą. Jeśli nie będziemy mieli żadnych problemów zdrowotnych i z każdym treningiem będzie rosła jakość zespołu to myślę, że w drugiej rundzie sprawimy jeszcze nie jedną niespodziankę.
- Patrząc na formę zawodniczek można żałować, że przed wami jest miesiąc przerwy.
- Z jednej strony szkoda, z drugiej będziemy mieli trochę czasu, aby niektóre dziewczyny odpoczęły zdrowotnie, a przede wszystkim psychicznie. Cieszymy się, bo nie mamy powołań do kadry. Wprawdzie Alicja Grabka jest w szerokiej kadrze, ale nie będzie uczestniczyć w zgrupowaniu. Z jednej strony to dobrze, że nikt nie zabiera nam dziewczyn, z drugiej - jako klub - zrobimy wszystko, aby Ala była w reprezentacji, bo to jest jej marzenie i jest gotowa, aby w niej grać. W przewie będziemy mieć cały skład, żeby spokojnie potrenować. Wstępnie dogadaliśmy się z kilkoma zespołami na gry kontrolne, aby na początku stycznia podtrzymać rytm meczowy. Ustaliliśmy już z Rzeszowem, że rozegramy z nimi dwa spotkania. Jeśli tylko wytrzymamy to zdrowotnie, to będzie super. Juliette Fidon-Lebleu i Olga Stranzali wróciły po całym sezonie reprezentacyjnym i choć tego nie widać na boisku, to cały czas pracowaliśmy, aby doprowadzić dziewczyny do „stanu używalności”. Teraz pojadą na święta, odpoczną psychicznie. Potem mamy trzy tygodnie, aby przygotować się do kolejnej rundy.
- Trzecie miejsce po rundzie zasadniczej daje wam prawo do gry w Pucharze Polski.
- Super, bo będziemy rozstawieni w Pucharze Polski. Nigdy nie byliśmy w Final Four, a teraz mamy szansę. Szykujemy się na spotkanie w ćwierćfinale. Losowanie jest pod koniec grudnia, zobaczymy na kogo trafimy. Fajnie by było, gdyby naszym rywalem był Nowy Dwór Mazowiecki. Nasi kibice na pewno by licznie pojechali na mecz i byłoby to wielkie święto na Mazowszu. Na pewno będziemy walczyć z każdym, bo granie w turnieju finałowym to nasze marzenie. Jak się tam znajdziemy, to z naszą ułańską fantazją jesteśmy w stanie nawet wygrać ten Puchar. Czemu nie?
- Do tej pory klub stawiał na młode zawodniczki. W tym sezonie zakontraktował doświadczone siatkarki z zagranicy, które stanowią o sile zespołu.
- Ściągnęliśmy zawodniczki z określoną jakością. Jeśli ktoś jest reprezentantem kraju, to trzeba się tej jakości spodziewać. To nie jest kwestia tylko umiejętności na boisku, ale również sposób, w jaki sposób wpływają na inne zawodniczki, jak je wspierają, pokazują technikę. Trafiliśmy na super dziewczyny, jeśli chodzi o charakter, którym zależy na rozwoju pozostałych zawodniczek. Trener również wprowadził fajną atmosferę. Dużo pracujemy, a przy tym mamy kapitalną atmosferę. Zagraniczny duch w zespole robi swoje.
– Dobrą atmosferę widać na boisku nawet wtedy, kiedy zespół przegrywa.
- Zdecydowanie. To jest nasza siła. Mamy zawodniczki, które podchodzą do rozgrywającej i mówią „dawaj piłkę do mnie”. Nie boją się wziąć odpowiedzialności na boisku i mimo bardzo trudnych sytuacji potrafimy wyjść z dołka. Nie raz w ten sposób obróciliśmy sety i spotkania na naszą korzyść. Pamiętam wynik 13:9 w czwartym secie w meczu z Developresem SKyRes Rzeszów. Pewnie rywalki myślały już o kolacji, my spadaliśmy i nagle obróciliśmy mecz. W tiebreaku było blisko, aby wygrać. Wszystko jest możliwe. Jedyne co musimy poprawić to serie straconych punktów, które przytrafiły się nam na przykład w meczu z Bielskiem czy Wrocławiem. Musimy lepiej reagować. W siatkówce kobiet takie serie się zdarzają i musimy je zaakceptować.
- Pan pracuje w zespole DPD Legionovii już czwarty rok i doskonale pamięta poprzednie sezony. Każdy zaczynał się całkiem nieźle, a pod koniec walczyliście o utrzymanie w LSK. Nie macie obaw, że historia może się powtórzyć?
- Nie. Nikt o tym nie myśli, bo oprócz mnie, nikt o tym w zespole nie wie, a ja nie będę nikomu tego przypominał. Mam nadzieję, że nikt nie będzie patrzył wstecz. W poprzednich latach po każdym sezonie siadaliśmy i zastanawialiśmy się, co było nie tak, co wpłynęło na wynik zespołu. Czy były to kontuzje czy może źle dobrany mikrocykl, makrocykl. W domu mam notatki, warto będzie do nich zajrzeć. Poza tym trener Alessandro Chiappini prowadził kluby na wysokim poziomie, więc myślę, że tym razem to się nam nie przytrafi.
- Klub podpisując trzyletni kontrakt z Alessandro Chiappninim wyraźnie powiedział, że zespół budowany jest na kilka lat. Jakie są zatem założenia na ten sezon?
- W początkowych założeniach to była szóstka w tym sezonie, a jak będzie więcej to będzie super. Trzyletni plan ma nas doprowadzić do walki o czwórkę, może o medale. Tak mamy ułożony plan. Jeśli w tym roku uda się ugrać coś więcej, to wszyscy w klubie będą szczęśliwi. Niemniej, oficjalny cel na ten sezon to miejsce w pierwszej szóstce.
- Pokazaliście, że potraficie wygrywać z wielkimi zespołami. Nie obawiacie się, że przytrafi się słabszy mecz z zespołem z niższych miejsc?
- Nie ma takiego sezonu, żeby nie przytrafił się słabszy moment. Nie ma co o tym myśleć. Jak przyjdzie, to wtedy będziemy reagować. W sumie taki moment przytrafił się nam w Kaliszu. Byliśmy zawiedzeni po tym spotkaniu, bo zagraliśmy fatalnie. To był trudny czas, ale wyszliśmy z tego kryzysu w półtorej dnia. Później było sześć wygranych spotkań. Uważam, że sobie poradzimy. Wiem, że jest oklepane hasło, że przygotowujemy się dzień po dniu, mecz po meczu, ale tak jest naprawdę. Nasz zespół tak funkcjonuje. Śmialiśmy się, że u nas odpala jedna skrzydłowa, innym razem druga. Zastawaliśmy się z trenerem, a co będzie, jak odpalą wszystkie na raz?
- Takie skrzydłowe na pewno są wielkim atutem zespołu. W rankingu na najlepiej punktujące LSK tylko DPD Legionovia Legionowo ma trzy zawodniczki w pierwszej piętnastce.
- Staraliśmy się budować ten zespół tak, aby bazować na mocnych skrzydłach, nawet kosztem przyjęcia. Udało się jeszcze sprowadzić fajne środkowe i to jest już konkretna drużyna do gry. Chciałbym jeszcze pochwalić tę umowną „drugą szóstkę”. Ściągnęliśmy między innymi Martę Matejko czy Magdę Karpińską, ale nie jako uzupełnienie składu. Te dziewczyny zrobiły ogromny progres. I to nie jest tak, że mając jedną dobrą szóstkę osiągamy takie wyniki. Na treningu grają naprzeciw siebie dwie równe szóstki i gdyby „druga drużyna” nie wywierała takiej presji na treningach, to ta pierwsza nie grałaby takich spotkań, bo różnica byłaby zbyt duża. Wszystkie dziewczyny mocno pracują.
- To kiedy ta „druga szóstka” pojawi się na boisku w większym wymiarze?
- Zobaczymy. Każdy zna swoją rolę w zespole. Cieszy nas to, że dziewczyny się rozwijają, robią postęp, bo to zaowocuje na przyszłość, nie tylko pod kątem tego sezonu, ale i całej kariery. W Legionowie pracujemy z dobrym trenerem i fajnymi zawodniczkami, jest super atmosfera. Jest oczywiście rywalizacja na pozycjach, ale przede wszystkim dziewczyny się wspierają. Wszyscy mówili, że DPD Legionovia ma fajne transfery, ale nikt na nas nie stawiał. A ten zespół świetnie funkcjonuje.
- Po takim początku sezonu jesteście teraz stawiani w roli faworyta spotkania. Czy to może wam przeszkadzać?
- Nauczyliśmy się z tym pracować. Przed spotkaniem z Energą MKS Kalisz trener powiedział, że to jest test naszej dojrzałości, bo w spotkaniach z Chemikiem Police czy Developresem Skyres Rzeszów nie mieliśmy żadnej presji. Wychodziliśmy na boisko się bawić. Przyszedł mecz z Kaliszem i nie zdaliśmy pierwszego testu w sezonie. Ale patrzymy na to spokojnie, poprawimy się w drugiej rundzie.
- Czego wam w takim razie życzyć? Konkretnego miejsca na koniec sezonu?
- Miejsca nie. Życzymy sobie, abyśmy z każdym tygodniem grali o 5 procent lepiej, a wtedy miejsce będzie satysfakcjonujące.
Powrót do listy