Adela Helić: nie przejmuję się negatywnymi komentarzami
LIGA SIATKÓWKI KOBIET: Nie można wam odmówić ambicji i walki do końca, ale niestety czegoś zabrakło, żeby drugi rok z rzędu cieszyć się chociaż z brązowego medalu…
ADELA HELIĆ (atakująca Developresu SkyRes Rzeszów): Zostałyśmy na koniec sezonu z niczym. Patrząc na naszą grę przez całe rozgrywki, to były takie momenty, w których grałyśmy naprawdę bardzo dobrze i wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, ale nagle coś jakby nas zatrzymało. Widocznie czasem trzeba mieć po prostu więcej szczęścia. Trudno nad odmówić ciężkiej pracy przez cały sezon. Mocno pracowałyśmy i dążyłyśmy do celu, ale tego sportowego szczęścia bardzo nam brakowało. Z ŁKS-em w decydującym półfinale grałyśmy naprawdę na wysokim poziomie. Byłyśmy o trzy punkty od finału i nagle coś się zacięło. Teraz w meczu o brąz z Budowlanymi potrafiłyśmy się podnieść przy stanie 0:2 i doprowadzić do tie-breaka, ale w nim też nam już czegoś brakowało. Cóż, takie jest życie. Wydawało się, że będziemy w stanie zdziałać w tym sezonie naprawdę wiele. Ja sama byłam dużą optymistką i bardzo wysoko nas widziałam. Najwyraźniej jednak to nie był nasz sezon i nic nie możemy na to poradzić. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, zwłaszcza że te decydujące mecze w półfinale i w walce o brąz przegrałyśmy przed własną publicznością. Dałyśmy jednak z siebie maksimum. To był dla nas bardzo ciężki i wyczerpujący sezon, w którym rozegrałyśmy ogromną liczbę meczów, w tym także w Lidze Mistrzyń. Koniec jest jednak smutny. Nie ma sensu mówić o tym, czego nam zabrakło, bo już tego wyniku nie odwrócimy. Trzeba wyciągnąć wnioski na przyszłość. To jest dla nas wszystkich lekcja, którą musimy odrobić. Dla mnie osobiście to był sezon, w którym bardzo cieszyłam się, że mogę po raz kolejny grać w Rzeszowie. Liczyłam na więcej, także jeśli chodzi o moją grę, ale niestety, czegoś zabrakło.
Developres grał bardzo nierówno w meczach play-off, co było widać szczególnie po pani dyspozycji, chociażby w pojedynkach o brąz, kiedy po dobrym meczu w Rzeszowie przytrafiła się pani wpadka w Łodzi. Skąd to falowanie i niestabilna gra?
ADELA HELIĆ: W tym sezonie grałyśmy naprawdę bardzo dużo spotkań i w pewnym momencie po prostu nie byłam już w stanie kontrolować swojej dyspozycji na boisku. To nie jest tak, że brakowało mi koncentracji, czy chęci do walki. Zdaję sobie sprawę, że mecz w Łodzi zaczęłam fatalnie i nie byłam w stanie się pozbierać. Natomiast w Rzeszowie czułam to, że jestem w stanie wiele zdziałać. To jest kwestia dyspozycji dnia. Rozegrałam praktycznie wszystkie mecze od początku sezonu do końca. Przy takim wysiłku zdarzają się momenty, kiedy organizm odmawia posłuszeństwa i ciężko kontrolować swoje ruchy na boisku. Nie uważam, żebym miała jakieś problemy mentalne. Owszem, czasem zdarza mi się, że za bardzo chcę i to mnie trochę spina, ale ogólnie poziom mojej gry zależy od dyspozycji dnia. Czasem jest ona lepsza a czasem gorsza. Ten sezon był tak obciążający pod względem wysiłku, że chyba tylko jakaś maszyna by to zniosła, żeby cały czas grać na równym poziomie i w tym samym rytmie. My jednak nie jesteśmy maszynami tylko ludźmi. Ten kto śledził naszą grę i treningi od początku sezonu wie, jak ciężko pracowałyśmy.
Na papierze miałyście mocniejszy skład niż w zeszłym sezonie, ale ostatecznie osiągnęłyście gorszy wynik zajmując miejsce poza podium.
ADELA HELIĆ: To jest sport i tutaj nie liczy się to, kto jest mocniejszy na papierze, kto jest lepiej opłacany, kto ma większe doświadczenie itp. Czasem liczy się po prostu lepsza zespołowość, którą buduje się od początku sezonu. Być może nam w pewnych sytuacjach brakowało lepszego zrozumienia na boisku i nie mogłyśmy się gdzieś odnaleźć. Na pewno miałyśmy inną drużynę niż w ubiegłym sezonie, gdzie ta nasza gra i treningi były bardziej stabilne. Nie musiałyśmy rozegrać aż takiej ilości meczów i nie borykałyśmy się z takimi problemami zdrowotnymi w zespole. Cóż, w tym sezonie czegoś nam brakowało, ale nie jestem w stanie powiedzieć dokładnie czego. Jest mi przykro, bo wszystkie dziewczyny w naszej drużynie są wspaniałe, także jako koleżanki. Pod względem atmosfery wyglądało to dobrze, ale czegoś zabrakło żeby osiągnąć sukces.
Jeśli chodzi o pani dyspozycję, to pojawiły się głosy, że Adela Helić w rundzie zasadniczej a w fazie play-off, to dwie różne zawodniczki. Co pani na to?
ADELA HELIĆ: Może to głupio zabrzmi z mojej strony, ale nie przejmuję się w ogóle takimi opiniami. Mam świadomość, że nie jestem zawodniczką topową. Jestem standardową atakującą grającą w ostatnich sezonach w LSK, w przyszłości może w innych rozgrywkach. Na pewno nie jestem siatkarką z tej najwyższej światowej półki, która może grać w najlepszych klubach na świecie. Gram tutaj gdzie gram i staram się dawać z siebie maksimum. Może niektórym to się podoba, a niektórym nie, ale nie przejmuję się negatywnymi komentarzami na temat swojej gry, bo oprócz siatkówki mam też inne życie. Jeśli miałabym się przejmować to, co mówią na mój temat inni, to szkoda byłoby mi na to czasu. Wiem, kto mnie wspiera, zarówno w lepszych, jak i gorszych momentach, i to jest dla mnie najważniejsze. Kiedy zdobędę ponad 30 punktów, to wszyscy zachwycają się moją grę. Mam też jednak słabsze momenty, kiedy borykam się z jakimś urazem fizycznym, ale mimo tego gram. Jeśli nie zdobywam wielu punktów, to od razu narzeka się na moją grę. To nie jest jednak mój problem. Dla mnie liczy się szacunek do drugiej osoby. Poza tym kibice, którzy oceniają moją grę jedynie z trybun czy sprzed telewizora, nie znają mnie dobrze i nie wiedzą ile wysiłku wkładam w to co robię.
Jaka będzie pani przyszłość; czy zostanie pani w Developresie na kolejny sezon?
ADELA HELIĆ: Nie wiem jeszcze co mnie czeka. Na razie miałyśmy tylko zaplanowane pozostanie do dyspozycji klubu jeszcze przez kilka dni po sezonie. Dopiero po powrocie do domu przeanalizuję oferty i zastanowię się co robić dalej.
Zgłosiła się pani do draftu do ligi koreańskiej. Czy to znaczy, że chciałaby pani grać w Korei?
ADELA HELIĆ: Draft, który w tym roku odbywał się w Monzie, zaczął się akurat tego samego dnia, kiedy my walczyłyśmy z Budowlanymi. Dostałam informację, że kilku trenerów chciałoby mnie tam zobaczyć i byli zainteresowani moją osobą. Nie wiem jednak, czy Developres zgodzi się na zwolnienie mnie z obowiązków klubowych i szybki wyjazd do Włoch. Nie mam pojęcia jaka czeka mnie przyszłość i czy dostanę jeszcze drugą taką szansę. Myślę, że ogólnie przez te trzy sezony spędzone w Polsce pokazałam się z dobrej strony i mam satysfakcję, że mogłam tutaj grać na dobrym poziomie.
Powrót do listy