Adam Grabowski: nie składam żadnych deklaracji
Minął tydzień, od kiedy Adam Grabowski przejął funkcję szkoleniowca seniorskiej drużyny Pałacu. - To wyzwanie inne niż dotychczas. Cieszę się, że mogłem się go podjąć - stwierdza. Zapraszamy do lektury całości wywiadu z nowym trenerem bydgoszczanek.
- Witamy w Bydgoszczy! Jak wyobraża pan sobie pracę z zespołem Pałacu?
Adam Grabowski: Jeszcze nie znam dziewczyn i jestem w trakcie poznawania, jak funkcjonują one w tym zespole. W swojej pracy skupię się najbardziej na konkretnych zagraniach w meczu. Będzie mnie interesowało to, co się dzieje w danej akcji i to, co się będzie działo w akcji następnej. I na tym koniec. To, jaki wynik nam los przyniesie, jest sprawą otwartą. Będę się skupiał na tym, co mnie w meczu czeka dwie, trzy sekundy do przodu, ewentualnie dziesięć. Żeby w końcówkach setów dziewczyny nie patrzyły tylko na tablicę wyników. Żeby nie myślały wtedy o tym, co będzie, jak przegramy. Żeby były odważne, nie wstrzymywały ręki. Jak to będzie funkcjonowało - sam jestem ciekaw.
- Jakie cele zostały przed panem postawione i jaki ma pan plan na ich realizację?
- Nie składam żadnych deklaracji. Nie przyszedłem tu jako rewolucjonista i nie będę przestawiał zespołu ani taktyki do góry nogami. Ta drużyna funkcjonuje coraz lepiej, więc szkoda by było to popsuć. To jest trochę inne wyzwanie niż dotychczas, nie brałem jeszcze w czymś takim udziału i bardzo się cieszę, że mam ku temu warunki. Brakowało mi tej adrenaliny, która towarzyszy treningom, przygotowaniu, meczom. To moje naturalne środowisko. Wróciłem do życia.
- Jak długo trwały pana rozmowy z zarządem Pałacu?
- Decyzja o współpracy była obopólna. Chcieliśmy tego samego, więc bardzo łatwo było nam się dogadać. Właściwie wszystko odbyło się na jednym spotkaniu, bo szybko okazało się, że dążymy do tych samych celów.
- Dlaczego zdecydował się pan podjąć to wyzwanie?
- Z mojej strony jest wiara, że można jeszcze z tego zespołu coś "wycisnąć" w tym sezonie. Widzę, że ostatnie miejsce w tabeli i tyle punktów wcale dziewczynom nie odpowiada, a jeżeli zarówno im, jak i mnie to nie pasuje, to z pewnością łatwiej będzie się porozumieć. Mamy nadzieję, że tych "oczek" będzie więcej. Czy tak się stanie? Jak mówiłem, nie deklaruję. Bardzo tego chcemy, a to już jest sporo.
- Przejmuje pan zespół w trudnym momencie, kiedy poza aspektem czysto sportowym jest też pewne obciążenie psychiczne u tak młodych zawodniczek. Jak od tej strony podejdzie pan do swoich zadań?
- Jest pewna definicja sukcesu w sporcie, z którą w pełni się zgadzam. Mianowicie: sukces to spokój ducha płynący z samozadowolenia, że wykonałem wysiłek największy, jaki mogłem wykonać w danym momencie. Chodzi mi o to, że zawodnik wraca do domu, staje przed lustrem i mówi "zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, ale przeciwnik okazał się silniejszy". Jeżeli on sam przed sobą to szczerze stwierdzi, to osiągnął sukces. Wiele zespołów jest organizowanych na wynik, ale w przypadku Pałacu jest inaczej. Są tu w większości młode zawodniczki i one mogą grać tylko lepiej, łatwiej jest im zrobić progres. Czy on wystarczy na przeciwniczki, które mają już ponad 30 lat i mają za sobą grę w reprezentacji czy medale na koncie? Zobaczymy. Nie da się nauczyć doświadczenia boiskowego. To trzeba przeżyć i tego się w żaden sposób nie przyspieszy. My tego doświadczenia nie mamy i musimy zagrać czymś innym, czyli pójść na pewien żywioł, na odwagę, nieraz na nierozwagę. Wiele jest składowych sukcesu. Wszystko też zależy od tego, w jakiej dyspozycji będzie przeciwnik. Jeśli będzie on świetnie przygotowany, to my możemy bardzo dobrze grać, a i tak tego meczu nie wygrać. Dla mnie najważniejszym będzie to, żeby każda zawodniczka mogła po meczu rozliczyć się przed samą sobą: "dałam z siebie sto procent, więcej się nie dało". Żeby nikt nie miał przede wszystkim pretensji do siebie.
- Jaki prywatnie jest Adam Grabowski?
- Prywatnie jestem oderwany od sali gimnastycznej, mój czas wolny w ogóle nie jest związany ze sportem. Moim konikiem jest muzyka, mam sporą kolekcję płyt bluesowych. Kiedy tylko mam okazję, bywam na koncertach - zarówno tych mniejszych, klubowych, które uwielbiam jak i tych dużych. Mam wielu przyjaciół, którzy grają w zespołach. O bluesie mogę opowiadać nawet dłużej niż o siatkówce, więc wolałbym się na ten temat nie rozwijać. Jak już wpadnę z rozmówcą na te tory, pochłonę go i mogę rozmawiać do rana.