83 procent w ataku, czyli jak „armata” Channon pokonała Gwardię
AZS Białystok pokonał Impel Gwardię Wrocław 3:2 (23:25, 22:25, 25:17, 25:23, 19:17). MVP Channon Thompson.
Channon Thompson – to nazwisko jest na ustach wszystkich siatkarskich kibiców w Białymstoku. Zaledwie 17-letnia dziewczyna z Trynidadu i Tobago odmieniła losy meczu AZS-u z Gwardią Wrocław.
Spotkanie było praktycznie przez gospodynie przegrane. Białostoczanki, choć niewiele, to w dwóch pierwszych setach były po prostu słabsze od ekipy Rafała Błaszczyka. W AZS-ie brakowało przede wszystkim kończącego ataku, a gwardzistki nie popełniały zbyt wielu własnych błędów. O losach pierwszej partii zadecydowała końcówka. Kluczowy był blok Katarzyny Mroczkowskiej na Aleksandrze Kruk, który dał wrocławiankom dwa setbole. Przy drugim skutecznie, po kombinacyjnej akcji, zaatakowała Katarzyna Jaszewska. Ona i Mroczkowska długimi fragmentami panowały na obu skrzydłach.
W kolejnej odsłonie Gwardia przyspieszyła przy stanie 20:20 zdobywając trzy punkty z rzędu. Wcześniej, wszystkie momenty, w których prowadził AZS, szybko się kończyły. Akademiczki za słabo grały na skrzydłach. Wyróżniała się jedynie Aleksandra Kruk, z czego na pewno zadowolony był trener reprezentacji Alojzy Świderek, który oglądał spotkanie z trybun.
Widząc co się dzieje, w trzeciej partii szkoleniowiec gospodyń Wiesław Czaja, postawił wszystko na jedną kartę. Na pozycję atakującej wpuścił młodziutką Thompson. Na rozegranie Ewę Cabajewską, a na przyjęciu jako partnerka Kruk pojawiła się Ksenia Sizowa. Wymienił więc pół zespołu. I choć zaczęło się od prowadzenia Gwardii 6:2, to wrocławianki w końcu zostały trafione „kulami armatnimi” Channon Thompson. Juniorka zza oceanu, zanim znalazła się w Białymstoku, zyskała przydomek „Channon the Trinidad Cannon” („Armata z Trynidadu”). To po tym, jak w meczu rozgrywek młodzieżowych z Kostaryką zdobyła 46 punktów. To, co sympatyczna, żywiołowa, mierząca ledwie 180 cm atakująca zrobiła w trzech kolejnych setach, przejdzie do historii białostockiego klubu. Channon, bardzo często otrzymując piłki od Cabajewskiej, uzyskała w ataku 83 procent skuteczności! Kończyła więc praktycznie 4 ataki na 5!
- Przed meczem Ewa (Cabajewska – przyp. red.) zapowiedziała mi, że jeśli obie razem wejdziemy na boisko, dziś wygramy. To niesamowite, że tak się właśnie stało. Gdy usłyszałam swoje nazwisko, kiedy ogłaszano nagrodę MVP, nie mogłam w to uwierzyć. Chciało mi się płakać - mówiła Thompson.
- Wydawało się, że przegramy 0:3. Cieszę się, że po wielu zmianach, znalazła się wreszcie zawodniczka, która „zaskoczyła”. Statystyka Channon Thompson - 83 % - to wynik nie do wiary. Pociągnęła za sobą cały zespół. Doszła do tego dobra zagrywka i ostatecznie odniosłyśmy zwycięstwo – mówiła kapitan AZS-u Joanna Szeszko.
Przełom nastąpił przy stanie 7:11 w trzeciej partii. AZS zdobył z rzędu 10 punktów, z czego większość po dynamicznych atakach Thompson. Wbijane przez nią w parkiet siatkarskie „gwoździe” – nawet przy podwójnym bloku wrocławianek – wzbudzały niezwykły aplauz na trybunach, a drugiej strony zwątpienie w szeregach gwardzistek. Trzeba dodać, że przy serii punktów spory udział miała Ksenia Sizowa, która zagrywką zupełnie rozbiła przyjęcie Jaszewskiej.
AZS gładko wygrał trzecią partię, ale mimo to powinien ten mecz… przegrać. W czwartym secie Gwardia prowadziła 19:17. Znów zadziałał zabójczy duet: zagrywka Sizowej, atak Thompson. W końcówce wrocławianki dodatkowo pomogły rywalkom. Przy ataku z szóstej strefy linię przekroczyła Jaszewska, a Marta Haładyn zaliczyła podwójne odbicie. W efekcie AZS zwyciężył seta 25:23.
Tie-break też układał się po myśli zespołu gości. Gwardia nie popełniała błędów i prowadziła 8:5. Drużyna, która grała większość meczu lepiej, spokojniej, miała już sięgnąć po zasłużone dwa punkty. Ale akademiczki się nie poddawały i odrabiały stratę. Po zagrywce Thompson Sinead Jack potężnie zaatakowała z przechodzącej piłki i było 10:9 dla białostoczanek. Po przepięknej akcji wrocławianek w obronie po bloku uderzyła niezwykle skuteczna Mroczkowska i zrobiło się z kolei 10:11. Gwardia poszła za ciosem. Przy swoim prowadzeniu 14:11 miała trzy meczbole. AZS wszystkie obronił. Przy stanie 14:13 dla Gwardii Mroczkowska zbiła w blok Kruk, piłka spadała, spadała… i uderzyła w linię. Gwardia miała jeszcze dwa meczbole - oba zmarnowała i inicjatywa przeszła na stronę gospodyń. Przy swojej drugiej szansie AZS przesądził losy meczu na swoją korzyść, bo Jack zablokowała Jaszewską.
- Gratuluję zespołowi z Białegostoku. Swojej drużynie dziękuję za aktywną postawę od początku do końca meczu – tyle wydusił z siebie na konferencji prasowej trener Rafał Błaszczyk. Młody szkoleniowiec jeszcze długo będzie chyba myślał nad tym, jak jego drużyna nie wygrała tego spotkania.
Nieco więcej powiedziała kapitan Gwardii, Katarzyna Mroczkowska, pierwszoplanowa postać zespołu z Wrocławia: - Przestój w trzecim secie spowodował, że przegrałyśmy mecz, który był do wygrania 3:0. W końcówce nie wytrzymałyśmy tych wszystkich emocji, które były – to najważniejsze słowa czołowej zawodniczki Gwardii.
- Długo przeważał dobrze ułożony zespół z Gwardii. My od kilku meczów wciąż szukamy najlepszego ustawienia. Kto wie, może dziś je znaleźliśmy - mówił trener AZS-u Wiesław Czaja.