Zmiana lidera?
W Japonii trwa Puchar Świata siatkarek, będący jednocześnie pierwszą olimpijską kwalifikacją dla drużyn żeńskich. Zapowiadając ten turniej pisałem, że jest dwóch wielkich kandydatów do triumfu jakimi są niewątpliwie drużyny Brazylii i USA. Do starcia tytanów doszło już w pierwszej rundzie turnieju i pewnie wygrała ten mecz drużyna amerykańska. Podobnie było w decydującym meczu tegorocznej World Grand Prix. Zespół USA potem łatwo rozbił w Pucharze Świata także mistrza Europy Serbię i pewnie zmierza w kierunku Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Wygląda też na to, że ta drużyna wyrosła nam na lidera światowej siatkówki kobiecej i już w tej chwili wydaje się być faworytem także Igrzysk Olimpijskich.
Drużynę USA po Pekinie przejął Hugh McCutcheon, trener który doprowadził do olimpijskiego złota męską reprezentację USA. Teraz marzy o powtórzeniu tego rezultatu z kobiecą drużyną narodową. Takim osiągnięciem może się poszczycić jedynie Jose Roberto Guimaraes, który w 1992 r. wygrał igrzyska z męską a w 2008 r. z kobiecą drużyną Brazylii. W Japonii ten pojedynek trenerskich sław Hugh McCutcheon rozstrzygnął na swoją korzyść.
Brazylijczycy korzystają z usług swych najlepszych trenerów niemal bez przerwy od 20 lat. Bernardo Rezende najpierw wiele lat prowadził z sukcesami kobiecą drużynę Brazylii, od 10 lat z jeszcze lepszym skutkiem prowadzi męską drużynę narodową. Guimaraes czyli Ze Roberto odwrotnie. Najpierw długo pracował z męską kadrą, potem przejął żeńską. Próby z innymi szkoleniowcami kończyły się fiaskiem. Męski zespół przez cztery lata prowadził Radames Lattari, a kobiecy Marco Aurelio Motta, ale obaj nie odnieśli sukcesów. Stąd więc Brazylijczycy stawiają na swych dwóch najsłynniejszych trenerów.
W USA od lat istnieje system zatrudniania trenerów na okres czteroletni od igrzysk do igrzysk. W tym czasie trener ma pełną swobodę i konsekwentnie realizuje plan przyjęty przez federację. Amerykanki wielokrotnie wygrywały Grand Prix, nigdy natomiast nie wygrały igrzysk, mistrzostw świata czy Pucharu Świata. Były kilka razy bardzo blisko, ale złoto zawsze wydzierali im inni. Przez wiele lat podobnie było też z Brazylijkami, ale triumf w Pekinie spełnił wszystkie nadzieje.
Hugh McCutcheon co było też niespodzianką swym głównym współpracownikiem uczynił najlepszego w historii siatkarza owianego już legendą Karcha Kiraly’ego. Obaj panowie niegdyś rywalizowali z sobą w turniejach plażowych. Kiraly późno rozpoczął karierę szkoleniową, ale też ten 51-letni obecnie trener jeszcze w wieku 47 lat zdobywał medale w turniejach plażowych.
Kiraly już przeszedł do historii igrzysk. Jest jedynym siatkarzem mającym na koncie trzy olimpijskie złote medale, jest też jedynym który wygrywał obie siatkarskie dyscypliny: halową i plażową. Teraz staje przed szansą zdobycia tego czwartego olimpijskiego złota w roli szkoleniowca. W USA do dziś żałują, że nie pojechał do Barcelony, gdyż z nim w składzie amerykańska reprezentacja pewnie pokonałaby w półfinale tamtych igrzysk Brazylię. Nie pojechał z powodu kontuzji barku także na igrzyska do Sydney by bronić plażowego tytułu z Atlanty.
McCutcheon i Kiraly postawili na niezwykle doświadczone zawodniczki. Danielle Scott-Arruda grała już w 1996 r. na igrzyskach Atlancie i liczy 39 lat. Wiele jej koleżanek także już przekroczyło 30 rok życia. W warunkach amerykańskiego sportu jest to też ewenement. Od dłuższego czasu jednak w USA panuje tendencja niesamowitej inwestycji w sport kobiecy, nie tylko w siatkówce zresztą. Patrząc na grę Amerykanek w Pucharze Świata widać ogrom świetnej pracy jaki w przygotowanie tego zespołu włożyli McCutcheon i Kiraly. Odnosi się wrażenie, że grają taką „męską” siatkówkę, niezwykle skuteczną.
Walka o miejsca na igrzyskach zapewne będzie się toczyć do ostatniej rundy Pucharu Świata. Oprócz USA i Brazylii dobre wrażenie robią Niemki, Włoszki, Serbia, Chiny czy Japonia. Sądzę, że właśnie z tych siedmiu drużyn zostaną wyłonieni uczestnicy turnieju olimpijskiego, ale pozbawić Amerykanki złota Pucharu Świata będzie już niezwykle trudno. Emocje w tym kapitalnym turnieju mamy jednak gwarantowane.
Krzysztof Mecner