Z nadziejami
W Niemczech i Szwajcarii rozpoczynają się mistrzostwa Europy siatkarek, na które mimo wszystko czekamy ze sporymi nadziejami. Wprawdzie polskie siatkarki nie rozpieszczały nas zwycięstwami w tym roku, ale liczymy, że w najważniejszych meczach sezonu zagrają lepiej i będą się liczyć w walce o wysokie miejsca.
Podopieczne Piotra Makowskiego trafiły do bardzo trudnej grupy eliminacyjnej. O awans do kolejnej fazy mistrzostw będą przecież rywalizować z Bułgarią, Czechami oraz Serbią – drużynami bardzo silnymi, które ograć będzie trudno. Serbia uważana jest zresztą za wielkiego faworyta całych mistrzostw. Ten zespół po pierwsze broni tytułu sprzed dwóch lat, po drugie klasę potwierdził w niedawno zakończonym finale World Grand Prix, gdzie zdobył brązowy medal. Faworytów do medali jest wielu. Zapewne niezwykle groźna będzie reprezentacja Rosji, wielkie nadzieje na medal mają współgospodynie finałów Niemki, są jeszcze znakomite Włoszki, nieobliczalna Turcja, zawsze groźna Holandia i kilka innych świetnych drużyn. Przebić się w tym towarzystwie do strefy medalowej będzie zapewne szalenie trudno, ale w sporcie przecież wszystko jest możliwe.
Mija równo 10 lat gdy po okresie kryzysu nasze siatkarki sensacyjnie wygrały w 2003 r. mistrzostwa Starego Kontynentu. Kolejne starty w ME też były niezwykle udane dla naszego zespołu. W 2005 r. kadra Andrzeja Niemczyka w kapitalnym stylu obroniła tytuł najlepszej drużyny Europy. W 2007 r. pod kierunkiem Marco Bonitty awansowaliśmy do półfinału w wielkim stylu, ale medalu nie udało się wywalczyć. W 2009 r. zdobyliśmy za to przed własną publicznością brązowy medal, a kadrę prowadzili wówczas Jerzy Matlak i obecny selekcjoner. W poprzednim championacie pod kierunkiem Alojzego Świderka bardzo obiecująco zaczęliśmy mistrzostwa, ale w ćwierćfinale nie daliśmy rady Serbii. Teraz z Serbią nie tylko gramy w grupie, ale jest też duże prawdopodobieństwo, że znów możemy na nią trafić w ćwierćfinale.
Na razie jednak trzeba wykonać pierwsze zadanie, czyli wyjść z grupy. Do dalszej fazy mistrzostw zakwalifikują się trzy drużyny, z tym że triumfator od razu do ćwierćfinału, a dwie pozostałe do barażowych spotkań. Serbia jest faworytem, Bułgaria też rewelacyjnie grała w tym roku w World Grand Prix. Kluczowe, co wielu podkreśla, może być to pierwsze inauguracyjne spotkanie z zespołem Czech. Porażka może oznaczać przedwczesny powrót do domu, wygrana otwiera drogę do dalszej fazy mistrzostw.
Od Czech jesteśmy od lat wyżej notowani, choć np. w latach 90-tych to one należały do czołówki, a my odstawaliśmy. Teraz w Czechach robią wszystko by dorównać poziomem najlepszym. Toczyliśmy z tą drużyną (a wcześniej z Czechosłowacją) wiele dramatycznych bojów w historii z różnym zresztą skutkiem. Przed erą Niemczyka poprzedni medal mieliśmy w 1971 r. gdy Polska była trzecia w tamtych mistrzostwach, ale przegraliśmy z Czechosłowacją walkę o srebro, a to oznaczało też brak kwalifikacji do igrzysk w Monachium w 1972 r.
Gdy byłem jeszcze młodym dziennikarzem głęboko zapadł mi w pamięć mecz rozegrany w styczniu 1990 r. w Bielsku-Białej, gdy ówczesna kadra rywalizowała o awans do mistrzostw świata grupy B właśnie z Czechosłowacją. Po przegranej 2-3 na wyjeździe w Bielsku w dramatycznych okolicznościach wygraliśmy 3-1 i wyeliminowaliśmy rywala. To były czasy wymian dziennikarskich i opiekowałem się wtedy grupką czeskich żurnalistów. Jedną z gwiazd ich drużyny była Kosekova, a Czesi śmiali się iż to siostra znakomicie grającej w naszej drużynie w tym meczu Anny Kosek. Dzisiaj w kadrze jest córka Anny Kosek – Karolina i oby zagrała w meczu z Czeszkami równie skutecznie jak jej mama ćwierć wieku temu.
Mistrzostwa zwykle przynoszą sporo niespodzianek, a często „murowani” faworyci zawodzą. Nasza kadra jest nowa, w poprzednim sezonie grało przecież wiele innych zawodniczek. Z pewnością jednak polskie siatkarki stać na dobrą grę i zwycięstwa. Pierwszy mecz jest zawsze bardzo ważny, co widać na przykładzie naszych koszykarzy. Miejmy nadzieją, że inauguracja mistrzostw wypadnie korzystnie dla nas i w kolejnych meczach siatkarki też dostarczą nam powodów do radości.
Krzysztof Mecner