Wyścig z czasem
II Memoriał Agaty Mróz rozgrywany w katowickim „Spodku” pod hasłem „Podaruj innym cząsteczkę siebie” wypadł okazale. Kibice zobaczyli sporo dobrej siatkówki, a także ciekawe występy artystyczne. Dla fanów naszej reprezentacji najważniejsze było jednak, iż to Polska ostatecznie wygrała po zaciekłych bojach ten silnie obsadzony turniej, będący dla drużyny Jerzego Matlaka jednym z najważniejszych sprawdzianów przed zbliżającymi się mistrzostwami świata.
Czterej finaliści prezentowali zbliżony poziom, choć widać wyraźnie, że potencjał jaki ma Serbia czy Polska jest jednak dużo wyższy niż Czech czy Chorwacji. Mecze były jednak niezwykle zacięte, większość kończyła się tie-breakami. Ostatnie w tabeli Czeszki zawdzięczają swoją lokatę przegranej w pechowych okolicznościach 0-3 z Chorwacją w spotkaniu kończącym turniej. Gdyby wygrały ten mecz 3-0 to one triumfowałyby w całym Memoriale, a to świadczy jak wyrównana była walka w Katowicach.
Polki są jeszcze dalekie od najwyższej dyspozycji, ale to dobrze, bo ta forma ma przyjść nie teraz, a za miesiąc, wtedy gdy będą rozpoczynać się mistrzostwa świata. Ich gra była „szarpana”. Okresy doskonałej gry były przeplatane seriami prostych błędów, co jest wynikiem treningów siłowych, bo tak samo wyglądała gra innych drużyn. Typowym przykładem był pierwszy mecz Polek z Czeszkami. W dwóch pierwszych setach nasze siatkarki dosłownie deklasowały rywalki wygrywając je do 14 i 12. Od trzeciego seta gra wyglądała natomiast tak jakby Polkom ktoś „wyłączył prąd” i sytuacja na boisku zmieniła się diametralnie. Boli jedynie porażka w ostatnim meczu z Serbią, gdyż to nasz grupowy rywal w finałach mistrzostw globu i taka porażka może mieć jakieś psychologiczne znaczenie.
Jerzy Matlak nie korzystał w Katowicach z Anny Barańskiej i Joanny Kaczor, które były dosłownie oblegane w hali przez łowców autografów. Za to wszyscy z ogromną ciekawością czekali jak wypadną wracające do kadry Aleksandra Jagieło, a zwłaszcza Małgorzata Glinka. Ta ostatnia dostała po turnieju nagrodę dla MVP co jednoznacznie świadczy jak udany był to powrót. Oczywiście to nie jest jeszcze „ta Glinka”, którą pamiętamy jak z Agatą Mróz wygrywała dwukrotnie mistrzostwa Europy. Jednak już teraz prezentuje się niezwykle korzystnie, a do mistrzostw świata, gdy poprawi skoczność i siłę, będzie bardzo silnym ogniwem kadry. Bardzo udanie wypadł też powrót Oli Jagieło, grającej solidnie w każdym meczu. To są wymierne korzyści tego turnieju.
Przyglądałem się też Serbkom, drużynie o wielkich możliwościach. Przed turniejem ich trener Zoran Terzić, sam mówił, że jest ciekawy jak będą grały, gdyż to pierwszy ich turniej od dłuższego czasu, a zespół jest po okresie ciężkiej pracy. To było widać zwłaszcza w pierwszym meczu z Chorwacją, gdzie Serbki zupełnie „nie czuły piłki”, a mecz wygrały szczęśliwie broniąc kilku meczboli w tie-breaku.
Gdy po turnieju rozmawiałem o poziomie gry z Andrzejem Niemczykiem stwierdził, że na tym etapie obie drużyny prezentują się podobnie. „Teraz zaczyna się wyścig z czasem, kto lepiej przepracuje te tygodnie przed mistrzostwami, będzie potem górą w tym najważniejszym meczu” – stwierdził legendarny szkoleniowiec naszych „złotek”. I to jest najtrafniejsza uwaga jaką można było usłyszeć.
Bardzo podobała mi się też uroczystość zamknięcia turnieju, gdzie oprócz drużyn grających w Memoriale uhonorowano też nasze byłe mistrzynie Europy, koleżanki Agaty Mróz. W hali obecne były przecież Joanna Mirek, Małgorzata Niemczyk, Anna Podolec, Dominika Leśniewicz, Sylwia Pycia i inne. A wzruszający był moment, gdy Lilka, córka Agaty Mróz, otrzymała od polskich kibiców ogromnego pluszowego psa, większego od niej samej.
Impreza udała się więc zarówno od strony sportowej jak i propagandowo-medycznej, bo sporo osób na turnieju oddawało krew, czyli cząstkę siebie, która może uratować życie innym. Do zobaczenia za rok – mówiono na koniec. Taką imprezę trzeba za wszelką cenę kontynuować.
Krzysztof Mecner