Uciekająca szansa
Polskie siatkarki pewnie awansowały do kolejnej rundy rozgrywanych w Japonii mistrzostw świata. Tego można się było spodziewać gdyż większość rywali grupowych trudno nazwać zespołami światowej elity. Niestety Polki przystąpią do walki o medale z „bagażem” dwóch porażek na koncie, co sprawi że każdy mecz drugiej fazy będzie spotkaniem o wszystko.
Polki miały i wciąż jeszcze mają ogromną szansę na awans nawet do strefy medalowej. Regulamin mistrzostw świata jest ułożony tradycyjnie „pod gospodarzy” a Polska znalazła się w „ścieżce Japonii” pozwalającej uniknąć aż do półfinału starć z najlepszymi na świecie zespołami czyli Brazylią, USA, Włochami, Holandią. Trzeba to było wykorzystać, niestety Polki przegrały dwa kluczowe mecze I fazy z Japonią i Serbią. I to przegrały w najgorszym z możliwych scenariuszu, gdyż wygranie obu tych spotkań było dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Do gry Polek nie można mieć wielkich zastrzeżeń. W meczu z Japonią nawet fragmentami grały jak „mistrzynie świata”. Nie potrafiły jednak dokończyć dzieła, co jest już mocno niepokojące, gdyż sytuacja zdaje się powtarzać. Wciąż mam przed oczami inauguracyjny mecz z drużyną USA w finale World Grand Prix. Polki dwa i pół seta dosłownie demolowały rywala, potem miały meczbole w górze, a jednak przegrały to spotkanie, które otwierało drogę do siatkarskich zaszczytów. Amerykanki zdobyły potem złoty medal Grad Prix, my zakończyliśmy rywalizację na ostatnim szóstym miejscu.
Teraz jest podobnie. Polki grały z Japonkami przez dwa i pół seta znów doskonale. W trzecim prowadziły 17:15, w czwartym 22:19 i przegrały. Mecz z Amerykankami przypomniał się wówczas chyba wszystkim. Z Serbią też było wysokie prowadzenie i nerwowa gra w końcówkach. I znów przegrana w meczu, w którym Polska była dużymi fragmentami lepszym zespołem dyktującym warunki gry. To nie jest więc przypadek, że w tych decydujących momentach wszystko zaczyna szwankować. I to jest główny powód, że wielka szansa ucieka.
W mistrzostwach kobiet w przeciwieństwie do Mundialu mężczyzn niemal każdy mecz jest ważny i w każdym trzeba walczyć o wygraną. W tej drugiej fazie nie będzie już tak słabych drużyn jak Kostaryka, Peru czy Algieria. Rosja, Turcja, Chiny czy Korea Płd. – drużyny z którymi prawdopodobnie będziemy mierzyć się w II fazie to zespoły wielkiej klasy, ale z pewnością przy poprawie pewnych elementów możemy je pokonać. Tyle, że nawet komplet zwycięstw może nie wystarczyć by grać w półfinale mistrzostw świata. Wszystko zależy też jak Japonia i Serbia będą sobie radzić z tymi drużynami. Możliwości jest wiele, ale limit porażek został już niestety wyczerpany.
Jak na razie w mistrzostwach nie ma wielkich niespodzianek, może poza słabszą postawą Chinek, uważanych za kandydatki do medali, które poniosły kilka niespodziewanych porażek. Pewnie wygrywają Brazylia i USA dwie najlepsze drużyny Grand Prix, dobrze spisują się także Włoszki. Te zespoły jednak między sobą zapewne będą rozstrzygać o dwóch miejscach w półfinale. Dwa pozostałe zostają dla drużyn z „naszej grupy”. Chinkom będzie chyba trudno. Wydaje się, że Rosja, Serbia, Japonia są najbliżej tego awansu gdyż mają spory kapitał po I rundzie. Ciągle jednak wierzymy, że do tego grona dołączy też Polska. Choć szansa może się pojawić, jeśli wyniki innych drużyn będą korzystne dla naszej ekipy.
Szkoda tych dwóch pierwszych porażek w mistrzostwach bo takiej szansy gry w półfinale mistrzostw świata nie mieliśmy od 1962 r. Tym bardziej, że zespół jest dobrze przygotowany, potrafi grać na bardzo wysokim poziomie. Wciąż ma jednak wiele elementów do poprawy. Walczyć trzeba do końca. Sport nie jest przewidywalny, a w tej II fazie emocje będą dużo większe, ale też stawka przecież rośnie. Być może jednak pokonanie gładkie Kostaryki, Peru da naszej drużynie znów poczucie pewności siebie i wiary we własne siły, których zabrakło w końcówkach spotkań z Japonią i Serbią. Wciąż jednak jesteśmy w grze o medale i trzeba zrobić wszystko by z niej szybko nie wypaść.
Krzysztof Mecner