Stracona szansa
Nie mieliśmy powodów do radości po rozegraniu turnieju finałowego Champions League w Szczecinie. Mistrzynie Polski siatkarki Chemika Police nic niestety nie były w stanie zwojować i zadowoliły się czwartą lokatą. Nadzieje były znacznie większe, ale zespoły z Turcji i Włoch były po prostu lepsze i wskazały nam miejsce w szeregu.
Liga kobiet w Turcji stoi od kilku lat na niesamowicie wysokim poziomie i nic dziwnego, że właśnie na drużyny ze Stambułu generalnie stawiano, gdy typowano kandydatów do miana najlepszej drużyny Europy. To jakby znalazło potwierdzenie w Szczecinie. Zarówno Eczacibasi jak i VakifBank prezentowały się znakomicie i mecz między nimi w półfinale był chyba najciekawszym w tym turnieju. Trofeum zdobyło ostatecznie Eczacibasi, które na parkiecie w Szczecinie prezentowało znakomitą dyspozycję.
Mimo wszystko liczyliśmy, że na własnym parkiecie polski zespół będzie w stanie konkurować z najlepszymi. Przecież Chemik w czasie trwania rund grupowych prezentował się znakomicie i stąd chyba tak bardzo rozbudził nadzieje wszystkich fanów siatkówki. Gdy jednak przyszedł test „prawdy” okazało się, że nasz mistrz jednak nie dorównuje klasą tym najlepszym drużynom Europy.
Nadzieje były zwłaszcza przed półfinałem z włoskim zespołem Yamamay Busto Arsizio. Włoska drużyna nie wydawała się aż tak groźna i dlatego były pewnie nadzieje na zwycięstwo. W początkowej fazie pojedynku Chemik był zresztą lepszy i miał sporą przewagę. Z każdą minutą jednak włoska drużyna zaczęła przejmować inicjatywę, obnażając wszystkie braki mistrzyń Polski. Decydująca była końcówka drugiego seta. Chemik prowadził przecież 24:22, miał trzy setbole, ale nie wykorzystał swej szansy. Gdyby wygrał tego seta być może mecz miałby inny przebieg. W meczu o III miejsce już żadnych nadziei od początku raczej nie było, gdyż przewaga tureckiej drużyny bardzo szybko się uwidoczniła.
Medalu więc zdobyć się nie udało, ale jakiś postęp widać. Od czasu gdy Puchar Europy Mistrzyń Krajowych przekształcono w Europejską Ligę Mistrzyń w 2001 r. to przecież dopiero drugi wypadek gdy polską drużynę mogliśmy oglądać w turnieju finałowym (pierwszą była Nafta Piła). Postęp więc jakiś jest, choć by być sprawiedliwym trzeba pamiętać, że Chemik jako gospodarz miał po rozgrywkach grupowych miejsce z „urzędu” w finale i nie musiał przebijać się przez najtrudniejszą w tych rozgrywkach fazę play off. Czwarte miejsce w Europie nie jest złe, ale miejmy nadzieję, że to dopiero początek drogi naszych siatkarek we wspinaniu się w europejskiej hierarchii. Tak jak po finale rozgrywek mężczyzn w Berlinie pozostaje nam jednak mały niedosyt. Nasze aspiracje i nadzieje były jednak większe.
Przez wiele lat w europejskich pucharach rządziły drużyny włoskie i rosyjskie. Teraz ten układ sił się nieco zmienił. Zespoły z Włoch czy Rosji nadal są bardzo silne, ale jak pokazał to turniej w Szczecinie to co najlepsze w kobiecej siatkówce europejskiej jest teraz w Turcji. Ta liga jest naprawdę bardzo silna i chyba już nikt nie wątpi, że to najlepsza w Europie. A jak się wydaje Chemik ma niewielu godnych rywali w naszej ORLEN Lidze i nie zawsze musi grać na 100 procent by zdobywać punkty. I to było widać w Szczecinie, gdy polska drużyna miała spore problemy w niekorzystnych dla siebie sytuacjach boiskowych i nie potrafiła na nie odpowiednio reagować. To pewnie przyjdzie z czasem, gdy Chemik takich trudnych spotkań rozegra znacznie więcej.
Pozostała nam jeszcze szansa na wywalczenie drugiego pod względem rangi europejskiego pucharu. Atom Trefl Sopot walczy bowiem w finałowych spotkaniach (w pozostałych pucharach już od kilku lat nie rozgrywa się Final Four) Pucharu CEV. Niedawny zdobywca Pucharu Polski walczy z drużyną z kolejnej silnej ligi europejskiej – Dynamem Krasnodar. Zobaczymy czy zespół z Sopotu będzie w stanie wywalczyć ten puchar. Nie tak dawno temu zdobyła go Muszynianka i był to pierwszy w naszej historii europejski puchar wywalczony przez drużynę kobiecą. Atom Trefl ma szanse powtórzyć to osiągnięcie.
Krzysztof Mecner